- Czy jak uderzę cię patelnią, przypomnisz sobie to wszystko?- zapytałem cicho, kończąc nasz pocałunek.
- Niall... ja... przepraszam- odpowiedziałeś jeszcze ciszej.
- Rozumiem, ja... muszę się przewietrzyć- powiedziałem i wybiegłem jak najszybciej z imprezy na dwór. Zauważyłem dużo osób palących. Wszyscy patrzyli na mnie z ciekawością. Speszyłem się i usiadłem na pobliskim krawężniku. Moje serce łomotało jak oszalałe. Czułem się bardziej zagubiony niż zwykle. Nie wiedziałem, co robić. To mnie przerastało. Położyłem się wzdłuż chodnika i popatrzyłem na czarne niebo, próbując spowolnić tępo bicia mojego serca. Jakiś chłopak podszedł do mnie, pytając, czy wszystko w porządku. Zbyłem go ruchem ręki. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Nie wiem, ile tak leżałem. Możliwe, że nawet przysnąłem, bo gdy ktoś mnie szturchnął, zerwałem się jak oparzony.
- Niall, szukałem cię wszędzie- usłyszałem niski, zachrypnięty głos.
- Po co?- burknąłem, przecierając oczy. Harry mi nie odpowiedział, tylko przyciągnął do siebie i mocno przytulił. Zakręciło mi się w głowie i mocniej wtuliłem się w niego. Styles pocałował mnie niepewnie w szyję, a ja westchnąłem cicho.
- Proszę...- szepnąłem, czując jak łzy lecą mi po policzkach.
- Cii- spojrzał na mnie i wytarł moje policzki. Jego zieleń oczu mnie jeszcze bardziej dołowała.
- Harry, ja tak nie mogę. Ja... ja cię kocham- odepchnąłem go od siebie i odwróciłem się. On złapał mnie za dłoń i mocno przytrzymał, po czym zachłannie pocałował. Chciałem przestać, ale nie potrafiłem. To było jak spełnienie marzeń. Nie wiem, ile tak staliśmy, całując się. Wiem, że odkleiłem się od niego, kiedy zabrakło mi powietrza i oparłem swoje czoło o jego.
- Dobranoc- szepnął mi do ucha i chwiejnym krokiem wrócił do budynku. Stałem jak słup soli. Co to kurwa miało być? Ręce zaczęły mi się trząść. Wykorzystał mnie, moje uczucia...- przeszło mi przez myśl. Pobiegłem do naszego pokoju, modląc się, żeby go tam nie było. Zapaliłem światło, byłem sam. Wściekły pobiegłem pod prysznic. Złość, smutek i rozpacz nie ustępowały. Wziąłem żyletkę i przejechałem kilka razy po przedramieniu. Wyszedłem spod prysznica, przyłożyłem lekko papier, ubrałem się i poszedłem spać, nie przejmując się, że krew przesiąknęła przez papier. Rano obudził mnie czyiś krzyk.
- Cholera Horan, co tu się stało?- otworzyłem powieki i spojrzałem na pościel. Było na niej pełno krwi. Harry podniósł kołdrę i zobaczył moją rękę.- Co ty zrobiłeś?- zapytał cicho.
- Nie widzisz?- warknąłem, nie mając ochoty z nim rozmawiać. Co on sobie myślał, że będę mu się tłumaczyć? Poszedłem do łazienki i wodą obmyłem rękę.
- Będą blizny- powiedziałem do siebie. Wróciłem po pościel, zalałem odplamiaczem i wrzuciłem do pralki, patrząc tępo w ścianę.
- Ni, czy ty chciałeś popełnić samobójstwo?- prychnąłem.
- Aż taki głupi nie jestem.
- Nie rób tego więcej- zdziwiony jego słowami, odwróciłem się w jego stronę.
- Bo co? Kim ty jesteś, żeby mi mówić, co mam robić?- zapytałem słabym głosem.
- Z-zależy mi na tobie- zająknął się, a moje serce stanęło na chwilę.
- Ach tak, po tym jak mnie wczoraj wykorzystałeś, czy co?- burknąłem.
- Byłem pijany, bałem się, że mogę coś zrobić głupiego i cię skrzywdzić. Myślałem, że będzie lepiej, jak porozmawiamy rano- złapał mnie za dłoń- Ile to już trwa?- wskazał na stare jak i nowsze blizny.
- Od tego całego zajścia- odpowiedziałem gorzko.
- Czy mogę coś zrobić, żeby ci chociaż w części zrekompensować to wszystko, co ci zrobiłem?- zapytał poważnie.
- Po prostu, nie odchodź- wtuliłem się w niego, nie przejmując się, że byłem w samych bokserkach.
- Nie zamierzam- uśmiechnął się lekko - Czy możemy zacząć wszystko od nowa?- przytaknąłem głową i lekko musnąłem jego wargi. - Za piętnaście minut widzę cię na dole.- rzekł i wyszedł. Szybko się ogarnąłem i po zamknięciu pokoju, wyszedłem do Harry'ego. Wziął mnie pod rękę i zaprowadził do kawiarni. Usiedliśmy w ciemniejszym kącie. To, co mnie najbardziej zdziwiło, zdarzyło się chwilę po tym, jak przykucnęliśmy.
- Opowiedz mi o sobie- powiedział, jakby to była najnormalniejsza rzecz, bo tak naprawdę była, ale i tak mnie to zamurowało.
- Co?
- Chcę wiedzieć o tobie wszystko, co powinienem. Co lubisz jeść, robić. Kim chcesz być w przyszłości, wszystko. Mamy dużo czasu- posłał mi swój piękny uśmiech. Jak poprosił, tak też zrobiłem. Przez dobre dwie i pół godziny mówiłem mu o wszystkim, co było warte zapamiętania. Opowiedziałem mu o Amber i Liamie, o moich planach, o przeszłości, o mamie, nawet o moich sekretach.
- Niall, sądzę, że powinieneś porozmawiać z Liamem i Amber. Są twoimi najlepszymi przyjaciółmi. Byli z tobą na dobre i na złe. Nie wszystko stracone.
- Wiem, muszę do nich pójść- odparłem smutno.
- Jak chcesz, mogę Ci towarzyszyć- poczochrał moje włosy.
- Z jak największą chęcią- podarowałem mu kuksańca w bok.
Reasumując, nasz cały wypad potrwał cztery godziny. Dawno tak dobrze się nie bawiłem. Z Harrym rozmawialiśmy, śmialiśmy się, przekomarzaliśmy, jakbyśmy dopiero, co się poznali. Żaden z nas nie wspominał tamtego okresu czy nawet zaręczyn.
- Nialller! Pospiesz się! Musimy zejść aż dwa piętra na dół do Payna- krzyknął Harry z naszej małej kuchni.
- Dobra, jestem już gotowy- rzekłem, cały zestresowany.
- Nie bój się, maluszku. Jestem pewien, że będzie zachwycony, jak cię zobaczy- cmoknął mnie w policzek.
- Mam nadzieję- zdołałem z siebie wykrztusić.
- Po prostu zapukaj, okej? Ja tutaj poczekam. Jakby chciał cię zabić czy coś, to wołaj!- zachichotał ze swojego żartu. To niewiarygodne, jak się zmienił. Uśmiechnąłem się do niego z politowaniem i patrzyłem, jak chowa się za rogiem, pokazując mi ruch, jak zapukać. Zrobiłem młynka oczami, odchrząknąłem i zastukałem w drzwi. Usłyszałem, tak dobrze mi znany głos, który krzyczy- Moment!- po chwili ujrzałem brązowookiego.
- Nialler, co ty tu robisz?- spytał zaskoczony.
- Możemy porozmawiać?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Tak, jasne, wchodź- gdy przekroczyliśmy próg, nastała niezręczna cisza.
- Chcesz coś pić?
- Nie, dzięki- mruknąłem.
- Okej, w takim razie, co cię do mnie sprowadza?- zapytał smutno.
- Chcę odbudować naszą przyjaźń, Li. Tęsknię za tobą...- szepnąłem, ocierając łzy z kącików oczu.
- Nie płacz Nialler, ja też się strasznie stęskniłem. Po prostu myślałem, że masz mnie już dość po tym wszystkim i dlatego nie przychodziłem. Byłem głupi, przepraszam- zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
- A ja byłem pewien, że po akcji z Harrym byłeś zły i nie chciałeś ze mną utrzymywać kontaktu- oznajmiłem, wtulając się w niego.
- Bo tak na początku było, ale szybko mi przeszło i żałowałem tego wszystkiego.
- Nie ma, po co wracać do tamtego czasu. Najważniejsze, że już wszystko między nami jest dobrze.
Porozmawialiśmy trochę i pod pretekstem załatwienia czegoś, wyszedłem, umawiając się z Liamem na inny dzień.
- Długo cię nie było- powiedział Harry, udając obrażonego- Jestem zazdrosny.
- Nie masz o co, kocie- pocałowałem go czule.
- No dobra- uśmiechnął się szczerze i zaprowadził mnie pod pokój Amber. Z nią bardziej bałem się porozmawiać- Dasz radę?- westchnąłem i przytaknąłem.
Zapukałem do drzwi, zstępując z jednej nogi na drugą. W tym samym momencie w progu stanął Louis.
- Horan? A co to za okazja, że tu przyszedłeś?- założył rękę na rękę.
- Ciebie też miło widzieć Tomlinson- próbowałem rozluźnić atmosferę.
- Powtarzam, czego chcesz- warknął.
- Mogę porozmawiać z Amber?- spytałem z nadzieją w głosie.
- Nie sądzę, aby...- nie skończył, bo przerwał mu głos wyżej wymienionej dziewczyny.
- Lou, z kim tak długo rozmawiasz?- podeszła do niebieskookiego i stanęła jak zaczarowana.
- Niall? A co ty tu robisz?- zapytała zdziwiona.
- Chciałem pogadać...
- Jasne, wchodź- wskazała ręką na kanapę.
Rozmawialiśmy z godzinę, tłumaczyłem się, przepraszałem. Na końcu oboje rozpłakaliśmy się. Przytulaliśmy się, mówiąc jak bardzo za sobą tęskniliśmy i że musimy wszystko nadrobić.Widać było, że Louis nie wie, co powiedzieć. Po namowie Amber, przestał się obrażać. Ucałowałem ją, podałem dłoń jej chłopakowi i wyszedłem. Na korytarzu rzuciłem się na Harry'ego i mocno trzymając go za dłoń, wróciliśmy do naszego pokoju.
Wszystko szło jak po maśle. Byłem szczęśliwy i pewien, że wszystko będzie okej. Do czasu... Bo w końcu skąd miałem wiedzieć, że Harry Styles jest naprawdę chorą psychicznie osobą z zaburzeniami, które będą mu towarzyszyć do końca życia?
Tamtamtam...
Przepraszam za tydzień zwłoki. Rodzice na weekend dali mi karę na komputer/tableta, a w tygodniu nie miałam czasu napisać rozdziału, ale jest. Może trochę zbyt krótki i nudnawy, za co przepraszam, ale spieszyłam się z końcówką, bo niedługo wybywam na urodziny. Rozdziały będą się pojawiać różnie. Chciałabym publikować co tydzień, ale nie wiem, czy mi się uda. Jak można się domyśleć zbliżamy się do końca.
Teraz do Was pytanie. Mam pomysł na bloga o Ziallu (patrząc na ankietę), ale nie wiem, czy ktoś chce, żebym zaczęła go pisać, dlatego też proszę (nawet osoby leniwe), żeby napisały, czy chcą czytać moje wypociny...
sobota, 12 października 2013
niedziela, 29 września 2013
UWAGA!
Chcę tylko powiedzieć, że dołożę wszelkich starań, żeby rozdział pojawił się w weekend. W tygodniu mam bardzo mało czasu, zważywszy na to, że jestem w 3 gimnazjum i mam zajęcia dodatkowe w liceum jak i w szkole. Jednak obiecałam, że dokończę tego bloga, więc spodziewajcie się mnie, tutaj. Przepraszam za połtora miesięczną przerwę. Jak niektórzy widzieli pisałam Dramione, ale to już przeszłość. Wracam do Was. Ktoś jest ciekawy dalszej historii Narry'ego?
sobota, 3 sierpnia 2013
Rozdział 13
Witam po dwutygodniowej przerwie. Czy pomogła mi? Niestety nie. Nadal nie mam zapału, chęci ani weny. Jednak obiecałam, że skończę to opowiadanie, więc dotrzymam słowa. Jednak ostatnio zainteresowałam się Dramione. Nie wiem, czy ktoś słyszał. Jest to połączenie Draco Malfoya i Hermiony Granger z Harry'ego Pottera. Jeżeli ktoś jest ciekawy zapraszam na prolog -> http://dramione-always-and-forever.blogspot.com/
Wróciłem do domu pełen mieszanych myśli. Tęsknię za tym starym
Harrym. Teraz nie ma znaczenia nawet to, że tęsknię za czasami, kiedy był
psychiczny. Wszedłem do domu i od razu rzuciłem się na swoje łóżko. To był
męczący dzień. Moja klasa nie jest jakaś super, a sam fakt, że będę chodzić do
niej ze Stylesem, powoduje u mnie sprzeczne uczucia. Dlaczego ja? Miałem jeszcze
do niedawna wszystko, żeby być choć trochę szczęśliwy. A teraz? Straciłem
przyjaciół, moja miłość mnie nie pamięta, matka pewnie się cieszy, że
wyprowadzam się. Po prostu żyć, nie umierać. Zabrałem ze sobą normalne ubrania,
wziąłem prysznic i przebrałem się w nie. Wyszedłem z łazienki, wyciągnąłem
torbę nike z szafy i począłem wrzucać do niej wszystkie moje ciuchy. Po
dziesięciu minutach byłem spakowany. Dorzuciłem jeszcze stare zdjęcia i
wyszedłem, zostawiając za sobą jeden skończony dział. Zbiegłem na dół do
salonu, ale mojej mamy w nim nie było. Zajrzałem do kuchni. Pustka. Na lodówce
była przyczepiona karteczka.
Wybacz mi, że nie ma mnie w domu.
Jak wrócę, to zadzwonię.
Nie uwierzysz, poznałam wspaniałego
mężczyznę. Musisz go poznać.
Całuję Cię gorąco.
Twoja mama.
Prychnąłem pod nosem. I tak nie
zadzwoni, jak widać ma lepsze zajęcie. Wybiegłem z domu i pognałem na autobus.
Jadąc, słyszałem śmiechy paczki przyjaciół. Przypomniało mi się, jak spędzałem
czas z Liamem i Amber. Obydwoje są teraz szczęśliwi. Amber ma Louisa, a Liama
widziałem dzisiaj, kiedy to śmiał się z jakimś przystojnym chłopakiem.
Zapomnieli o mnie, obydwoje. Osoby, które znam przez całe życie. To boli, ale
co na to poradzić. To tylko i wyłącznie moja wina. Mogłem inaczej to rozegrać,
starać się, walczyć do samego końca. Odwiedzać ich w wakacje. A ja co?
Zamknąłem się w sobie, bo tak było mi najłatwiej. Autobus dojechał na
przystanek, na którym miałem wysiąść. Przybrałem na twarz kamienny wyraz i
poszedłem z dumnie uniesioną głową do drzwi Internatu.
- Dzień Dobry- przywitałem się z ładną
blondynką.
- Witam. Co cię tu sprowadza?- zapytała
miło.
- Przyszedłem po klucz. Miałem tutaj
zamieszkać.
- Ach dobrze. Imię i nazwisko.
- Niall Horan- odparłem. Dziewczyna
zniknęła za monitorem komputera i wpisywała coś, prawdopodobnie do bazy danych.
- A mam. Proszę, klucz do pokoju 178. Za
każdym razem, kiedy chcesz wyjść, klucz musisz zostawić tutaj w recepcji.
Zrozumiałeś?- przytaknąłem- W takim razie miłego dnia.
- Nawzajem- mruknąłem i poszedłem na
poszukiwanie mojego pokoju. Po dziesięciu minutach szukania, trafiłem na
odpowiedni numerek. Zatrzymałem się przed drzwiami. Byłem ciekaw na ilu osobowy
pokój trafię i czy będą tam normalni ludzie. Niepewnie złapałem za klamkę i
wszedłem. Były tam trzy łóżka. W tamtym momencie nie wiedziałem, czy cieszyć
się, czy płakać.
- Jest tu ktoś?
- Tak, moment- usłyszałem głos z bodajże
łazienki- Cześć, nazywam się Josh Hutcherson- podał mi dłoń, którą uścisnąłem,
po czym przedstawiłem się po raz drugi tego dnia- Niall Horan.
- Jest może już nasz współlokator?-
spytałem.
- Nie, jeszcze nie przyszedł- uśmiechnął
się.
- Więc w której jesteś klasie?- usiadłem
na jednym z dwóch wolnych łóżek.
- W trzeciej.
- Czyli jesteś pełnoletni? Fajnie masz-
powiedziałem. Rozmawialiśmy jeszcze z dobrą godzinę. Hutcherson okazał się
super kolesiem, z którym można pogadać na każdy temat. Okazało się, że jest na
tym samym profilu, co ja i sam zdeklarował się, że będzie mi pomagać. Nagle
usłyszeliśmy pukanie. Obydwoje krzyknęliśmy w tym samym momencie- Proszę-
skutkiem tego był nasz niepohamowany śmiech.
W drzwiach stanął wysoki chłopak z burzą
czekoladowych loków i zielonymi oczami. Znałem ten wygląd i to aż za dobrze.
- Styles- warknąłem- Co ty tu do cholery
robisz? Usta Harry'ego uformowały się w ironiczny uśmiech.
- Ooo Nialler. No popatrz nie spodziewałem
się ciebie tutaj. Co za miła niespodzianka- wysyczał.
- Jak widzę, wy się znacie? - odezwał się
brunet.
- Tak i to aż za dobrze- uśmiechnął się
krzywo zielonooki.
- Mam nadzieję, że nie będziecie do siebie
razić urazy. Dzisiaj jest impreza powitalna, a ja nie chcę, żebyście do tego
czasu się pozabijali. Tak aprops nazywam się Josh Hutcherson- wyciągnął rękę do
kędzierzawego.
- Harry Styles- uścisnął ją. Nie chciałem
tam siedzieć, toteż wyszedłem, trzaskając przy tym mocno drzwiami. Musiałem się
przewietrzyć. Dlaczego trafiłem akurat na niego? Przecież tutaj jest kilkaset
osób. Niech mi ktoś powie, że to przeznaczenie, to przysięgam, że nie ręczę za
siebie. Idąc przez korytarz, spostrzegłem kartkę z ogłoszeniem, że dzisiaj w
stołówce odbędzie się impreza o 19. Spojrzałem na wyświetlacz swojego telefonu-
13:43. Przekląłem pod nosem. Co ja mam do cholery jasnej robić przez więcej niż
pięć godzin? Popatrzyłem ostatni raz na plakat. Na samym dole, drobnym
druczkiem było napisane- Obiady dzisiejszego dnia są odwołane. Postanowiłem, że
pójdę na miasto i tam coś zjem. Wróciłem się do pokoju, modląc po cichu, żeby
Stylesa nie było wewnątrz. Jednak szczęście mi nie sprzyja, bo on tam był i leżał
jak Bóg seksu na łóżku i czytał jakąś książkę. Gdy spojrzał się na mnie,
omiotłem go pogardliwym spojrzeniem i sięgnąłem do torby po pieniądze.
- Co księżniczko, hormony buzują?- zaśmiał
się.
- Zamknij się- warknąłem,
- Cięta riposta, nie ma co- skomentował.
- Wybacz, ale nie mam dla ciebie czasu i
na te nasze wesolutkie pogaduszki- powiedziałem, siląc się, aby w moim głosie
nie zabrakło odpowiedniej ilości jadu.
- To teraz mnie zgasiłeś. A nie to tylko mdłości
na twój widok- ponownie się roześmiał.
- To nie było ani logiczne ani śmieszne.
Zmień szkołę, bo do tej się nie nadajesz. Za wysoki jak dla ciebie poziom-
rzekłem i ponownie wyszedłem z pomieszczenia. Pomyślałem, że świeże powietrze
dobrze mi zrobi, toteż nie szedłem na autobus, tylko wybrałem się na piechotę.
Po piętnastu minutach stałem przed barem familijnym. Czując wzrastający głód,
stwierdziłem, że nie będę iść dalej. Zamówiłem pierogi ruskie i po pół godzinie
szedłem wolnym krokiem do Internatu. 15:30 - pokazywał mój zegarek. Trzy i pół
godziny, świetnie- przemknęło mi przez myśl. Wszedłem do pokoju i odetchnąłem z
ulgą, kiedy okazało się, że nie ma loczka. Rzuciłem się na łóżko, włączyłem
muzykę na telefonie, włożyłem słuchawki do uszu i zamknąłem oczy. Po pewnym
czasie ktoś mnie szturchnął.
- Niall?
- Hmm?
- Jest już 17:30, idę do łazienki.-
oznajmił Josh.
- Okej- przetarłem oczy i usiadłem.
Zacząłem wpatrywać się w sufit. Po dwudziestu minutach brązowooki opuścił
łazienkę. Był ubrany w niebieskie spodnie z niskim stanem i czarną koszulkę z
jakimś nadrukiem. Dopiero teraz zauważyłem, że jest przystojny. Podszedłem do
torby i wyciągnąłem z niej czarne rurki i białą bokserkę z żółtym napisem.
Umyłem się, przebrałem, po czym wyszedłem z małego pomieszczenia. Na nogi
ubrałem vansy i byłem gotowy do wyjścia.
- No nieźle wyglądasz Horan- usłyszałam
głos tuż przy moi uchu, a moim ciałem mimowolnie wstrząsnęły dreszcze.- Ciekawe
kogo dzisiaj poderwiesz, dziewczynę czy chłopaka?- na ostatnie słowo odwróciłem
się. Staliśmy w bardzo małej odległości. Nasze nosy prawie się stykały. Harry
lubieżnie polizał usta. Robił mi na złość, wiem to, ale skurczybyk wiedział, co
na mnie działa. Miałem wielką ochotę go pocałować, jednak powstrzymałem się i
odsunąłem.
- Łazienka wolna.- mruknąłem lekko
zarumieniony. Kędzierzawy wziął przygotowane rzeczy i z triumfalnym uśmiechem
wszedł do toalety. O godzinie dziewiętnastej byliśmy już pod stołówką. Kątem
oka zerknąłem na Stylesa. Ubrał strasznie opięte rurki. Specjalnie to zrobił
idiota jeden. Po jego twarzy ciągle błąkał się głupi uśmieszek. Wiedziałem, że był
on związany ze mną. Czuł mój wzrok na sobie, ale to moja wina, że go nim
rozbierałem? No dobra moja, ale gdyby się tak nie ubrał, nie byłoby problemu.
Spadł mu klucz. Odwrócił się do mnie tyłem i sięgnął po niego. Boże, miałem
taki piękny widok na jego pośladki. To też zrobił specjalnie, a ja jak głupi
oczekiwałem na dalsze wydarzenia. Dopiero chrząknięcie mojego drugiego
współlokatora, przywróciło mnie na ziemię. Weszliśmy razem do sali. Stołówka
była wielka, naprawdę wielka, ale oczywiście jak na stołówkę, jak mała sala
gimnastyczna. Szczerze mówiąc dziwiło mnie, że tyle ludzi się tam zmieściło.
Przyuważyłem alkohol, szybkim krokiem tam podszedłem i wziąłem dla siebie. Co
mnie zdziwiło, że nauczyciele nie zwracali na to uwagi, sami byli podpici. Po
wypiciu czterech kubków czułem się w pełni rozluźniony. Tańczyłem z
dziesiątkami osób, kobietami jak i mężczyznami. Nie były to jakieś erotyczne
tańce, zwykłe kręcenie się i trzymanie za ręce. Pod koniec jakieś szybkiej
piosenki- ktoś szepnął mi do ucha- odbijamy- i pociągnął w pasie. Okręciłem się
i zobaczyłam parę zielonych oczu. Zaczęliśmy tańczyć, widać było, że on też
dużo wypił. Na pewno więcej niż ja. W pewnym momencie ktoś puścił jakiś wolny
kawałek, a jakiś chłopak powiedział przez mikrofon, że mamy nie zmieniać
naszych partnerów czy też partnerek i zatańczyć z nimi do końca tego utworu.
Przekląłem cicho. Jeżeli ktoś ponownie wspomni, że to przeznaczenie, nie ręczę
za swoje zachowanie. Objąłem rękoma szyje loczka, a on otoczył swoimi moje
biodra. Kołysaliśmy się lekko i nawet nie wiem, kiedy jego twarz zaczęła się
zbliżać do mojej. Po prostu w jednym momencie nasze usta się musnęły, a ja
pogłębiłem nasz pocałunek.
Okej mamy rozdział. Przepraszam za jakiekolwiej błędy, ale jest 00 w nocy i nie mam sił tego sprawdzać. Mam nadzieję, że rozdział choć trochę Was usatysfakcjonował. Następny nie wiem kiedy się pojawi, bo w poniedziałek wyjeżdżam na dwa tygodnie do Londynu, więc do usłyszenia :)
wtorek, 23 lipca 2013
Rozdział 12
Okej jestem z nowym rozdziałem. Nie wiem jak Wam się spodoba, ale cóż ocenę pozostawiam Wam. Chciałam podziękować za 10 000 wejść. Wow, szybko minęło. No i chciałam podziękować za komentarze i zachęcić czytających do pozostawienia znaku po sobie. Trudno mi to przyznać, ale moja wena jak i miłość do 1D powoli się kończy. Nie mam pojęcia dlaczego, ale zasmuciło mnie to, że ich nowa piosenka w ogóle mi nie przypadła do gustu i boję się co z resztą. Tak więc kolejne opowiadanie jest pod znakiem zapytania. Natomiast to oczywiście skończę :)
Obudziłem się z paraliżującym bólem głowy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. To nie był mój pokój- doszło do mnie po chwili. Przerażony wstałem z łóżka i szybko z powrotem usiadłem. Ból był nie do zniesienia. Spostrzegłem, że jestem nagi, co wywołało u mnie atak paniki. Gorączkowo szukałem moich ubrań, ale na nic. Nigdzie ich nie było. Cały pokój był wielki i na wzór szpitala. Był taki sterylny... Białe ściany, białe szafki i ani ziarenka kurzu. Wtedy naprawdę byłem przerażony. Próbowałem wspomnieniami dojść, co się mogło wydarzyć, ale bezskutecznie. Musiałem najwidoczniej za dużo wypić. Odepchnąłem się od łóżka i podszedłem wolnym krokiem do okna. Nie znałem tej okolicy, ale widać było, że dzielnica bogata. Wkoło same domy i to nie byle jakie. Byłem prawie pewien, że w jednym z domków mieszkał bratanek Królowej Elżbiety. Stojąc tak, nie zauważyłem, że ktoś wszedł. Złapał mnie w pasie, a ja pisnąłem ze strachu. Usłyszałem perlisty śmiech i odwróciłem się. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że przede mną stoi Zayn Malik. Patrząc w jego oczy, przypomniała mi się ta cała impreza i sytuacja w toalecie. Zakląłem cicho, a on wpił się w moje wargi. Były ciepłe, wilgotne i takie kuszące. Nie przerwałem pocałunku, to nie w mojej naturze. Jednak kiedy mnie rzucił na łóżko, przed oczami pojawiły mi się dwie inne twarze, należące do Harry'ego i Liam'a. Odezwało się wtedy moje sumienie i znowu sytuacja sprzed kilku dni, mianowicie kłótnia Diabła i Anioła i ponownie było mi niedobrze. Odepchnąłem od siebie Malika i pobiegłem przez korytarz i cudem natrafiłem na łazienkę. Znowu zwymiotowałem. Miałem wrażenie, że coś się ze mną złego dzieje, bo coraz częściej wymiotuję.
- Ni, wszystko w porządku?- przybliżył się i podał mi papier. Uśmiechnąłem się do niego słabo i wytarłem twarz. W międzyczasie spuściłem wodę i podszedłem do lustra. Byłem blady, miałem wory pod oczami i szarą skórę.- Nialler co się dzieje?- pogłaskał mnie po policzku.
- Nic. Muszę wracać do domu. Gdzie są moje ciuchy?- chłopak skrzywił się, wyszedł i po pięciu minutach wrócił z ubraniami.
- Zadzwoniłem po taksówkę i podałem twój adres.
- Dziękuję- szepnąłem i zacząłem się szybko ubierać.
- Spotkamy się jeszcze?- zapytał... z nadzieją? To było dziwne.
- Tak, na pewno- powiedziałem na odchodne i wybiegłem, wsiadając do taksówki. Gdy wysiadłem szybkim krokiem skierowałem się do drzwi i to co zobaczyłęm zamurowało mnie. W holu stał pan Styles i śmiał się z moją mamą, a obok nich stał Harry. Ten Harry. Mój Harry. Przystanąłem i patrzyłem na niego jak idiota, nie wiedzący co ze sobą zrobić. W tym samym momencie zielonooki odwrócił się i uśmiechnął lekko.
- O Niall wróciłeś- pierwsza odezwała się moja mama.
- Co on tutaj robi?- wymsknęło mi się.
- Spokojnie nic nie pamięta- powiedział starszy mężczyzna.
- Cco?- wyjąkałem.
- Na terapii musieli potraktować go prądem, bo mówił, że cię kocha i takie bzdety. Niestety przesadzili i prawdopodobnie ma stałe zmiany w mózgu i amnezje. Pamięta 14 lat życia, ale nic z okresu tych dwóch lat. Może to i lepiej...- Pan Styles mówił, ale go nie słuchałem. Wpatrywałem się w Harry'ego, nie mogąc uwierzyć, że mnie nie pamięta. Natomiast on przyglądał mi się z ciekawością. On naprawdę nic nie pamięta... Jednak gdy wyciągnął dłoń w moją stronę, w geście przywitania, nie wytrzymałem. Wszystkie wspomnienia wróciły. Odwróciłem się i pobiegłem do mojego azylu, czyli łazienki. Niewiele myśląc wziąłem maszynkę i wykonałem kilka szybkich cięć. Tego było już za wiele. Nie przejmowałem się, że zaraz może wparować tutaj z krzykiem moja rodzicielka. Oparłem się o prysznic i zamknąłem oczy, czując skapującą krew po mojej ręce. Usłyszałem skrzypienie schodów i byłem pewien, że ktoś kieruje się do mnie, więc gdy drzwi się otworzyłem warknąłem- Wyjdź- nie zważając do kogo to wypowiedziałem. Osoba jednak nic sobie z tego nie zrobiła, bo poczułem uścisk dłoni na ranach. Nie chciałem dać za wygraną, toteż otworzyłem oczy i planowałem wyrzucić tę osobę, jednak gdy natrafiłem na te szmaragdowe tęczówki, moja dolna warga momentalnie zadrżała, a łzy poleciały po policzkach.
- Ciii- szepnął i przytulił mnie do siebie- Wiem, że nie powinienem tutaj być po tym wszystkim. Z tatą myśleliśmy, że ciebie nie będzie.
- Skąd wiesz, co się stało?
- Ojciec mi opowiedział, co ci zrobiłem. Chciałem cię przeprosić- momentalnie spiąłem się i wstałem z podłogi.
- W dupie mam twoje przeprosiny. Ty nic nie wiesz....- drugie zdanie wypowiedziałem załamanym głosem.
- Wiem, że możesz myśleć, że to tylko puste słowa, ale ja naprawdę nie chciałem zrobić ci krzywdy...
- Nie o to chodzi- przerwałem mu- Kochałem cię. Kurwa nadal cię kocham. Myślałem, że... ty też, a teraz... Już wszystko skończone- zaniosłem się szlochem, a kędzierzawy tępo patrzył się we mnie
- Że co?- wydukał w końcu- Ale przecież zrobiłem ci tyle krzywdy... Nie możesz...
- A jednak...
- Przykro mi, ale ja nic do ciebie nie czuje. Ja w ogóle cię nie znam.
- Tak, to świadczyłoby, dlaczego oświadczyłeś mi się- prychnąłem zdenerwowany.
- Że co?- krzyknął. Zaczynałem się go bać..
- Nieważne.
- Kłamiesz! Mam 16 lat, tak jak ty. To niemożliwe- warknął.
- Nie moja wina, że kiedy byłem w szpitalu, a ty miałeś trafić do psychiatryka, przyszedłeś do mnie, wyznając mi miłość i oświadczając się- podniosłem głos i skierowałem się do pokoju. Wróciłem ze złotą obrączką- Masz, oddaję- rzuciłem w niego pierścionkiem- A teraz wynoś się!- krzyczałem, nie zwracając uwagi na to, że mam całą zakrwawioną rękę.
- Niall uspokój się- złapał mnie za dłoń.
- Wyjdź, proszę. Nie mam już sił...- spojrzałem ostatni raz w jego oczy i to był błąd. Zbliżyłem się do niego i niepewnie musnąłem jego wargi. Widząc, że nie odpycha mnie, pogłębiłem pocałunek. Jednak ta piękna chwila nie trwała zbyt długo, bo Styles jakby oprzytomniał i wybiegł.
- No świetnie- mruknąłem. Po cichu zszedłem na dół, zobaczyć, czy jeszcze jest tata Harry'ego i on sam. Zauważyłem loczka, ubierającego się z zawrotną prędkością i to mnie przeraziło...
- Harry- warknąłem.
- Co ty sobie w ogóle myślisz? Jesteś jakimś homofobem? Nie, jednak nie. Bardziej sądzę, że jakimś popaprańcem. Idź się leczyć. Takich jak ty powinno się palić. Najlepiej całą rodzinę, żeby nie wydawali takich potomków...
- Słuchaj- szarpnąłem nim- Możesz sobie obrażać mnie, ale nie masz prawda mojej rodziny. Rozumiesz?- ten tylko prychnął. A ja ze swoimi skłonnościami uderzyłem go w nos.
- Niall- podbiegła moja mama.
- Należało mu się- burknąłem i wyszedłem na dwór.
Po tym incydencie nie widziałem Stylesa już w ogóle. Nawet to i lepiej, bo nie ręczę za siebie, kiedy go widzę. Jednak tamta sytuacja wiele zmieniła. Nie byłem już taki wyluzowany. Nie spotykałem się z Zaynem, chyba że sam do mnie przyszedł. Z Liamem tym bardziej. Nie widziałem go od tamtej imprezy. Amber z Louisem odwiedziła mnie ze dwa razy. Stałem się kłębkiem nerwów. Całymi dniami leżałem w łóżku, patrząc w sufit. Codziennie płakałem i wrzeszczałem na matkę. Na nadgarstkach nie miałem już miejsc na kolejne cięcia. Staczałem się... chudłem.... wymiotowałem... Wiedziałem, że coś ze mną jest nie tak. W ciągu miesiąca schudłem pięć kilo. Podejrzewałem nerwicę i coś w rodzaju depresji, jednak nikt o tym nie wiedział. Odpowiadało mi to. Bolało tylko trochę, że nikt się mną nie przejmuje, ale odpowiadało. Jednak tak się wyłączyłem i żyłem we własnym świecie, że nie zorientowałem się, że następnego dnia jest rozpoczęcie roku szkolnego. Na szczęście mama wcześniej pomyślała i kupiła mi wszystkie książki. Wybieram się do klasy humanistycznej. Czemu ten wybór? Nie wiem. Od zawsze lubiłem pisać. Co z tego wyniknie, później się okaże. Jako, że był to już wieczór poszedłem wziąć prysznic i od razu położyłem się do łóżka, nie jedząc kolacji.
- Niall wstawaj. Spakowany już jesteś?
- Co?- przeciągnąłem się.
- Niall nie mów, że zapomniałeś. Przecież jedziesz do szkoły z internatem.
- O cholera. Rzeczywiście...
- No dobra trudno. Przygotujesz się dzisiaj po szkole.
Mruknąłem i wstałem z łóżka. Miałem dziwny sen, a raczej koszmar. Uciekałem przez las, a za mną biegły pluszowe misie pod dowództwem Voldemorta. To było naprawdę dziwne. Za dużo oglądałem Tedd'a i Harry'ego Pottera. Ubrałem na siebie białą koszulę, oczywiście z długim rękawem. Musiałem zakryć rany. Do tego czarne rurki i zielone vansy. Jakoś nie przejmowałem się opinią innych. Na nos włożyłem ray bany, zgarnąłem z szafki klucze, telefon i portfel. Wziąłem jabłko i skierowałem się do nowej szkoły. Wchodząc do budynku czułem na sobie spojrzenia innych uczniów. Tych młodszych jak i starszych. Miałem deja vu. Jednak szedłem z podniesioną głową. Życie nauczyło mnie, że nie warto przejmować się opinią, tych których się nie zna. A w tym przypadku nikogo nie znałem, co niestety bardzo mnie denerwowało. Doszedłem jakimś cudem do sali gimnastycznej, albo jednak hali. Pomieszczenie było ogromne. Podzielone na rzędy. Rozpoczęcie było tylko pierwszych klas, oczywiście licealnych. Wiedziałem, że jestem w 1E, toteż skierowałem się do miejsca z taką tabliczką i usiadłem na wolnym krześle. Jak na zawołanie wszystkie twarze zwróciły się do mnie i zlustrowały. Jednak moje spojrzenie spoczywało na jednej osobie.
- Co ty tutaj robisz?- warknąłem, patrząc w jego oczy.
- O to samo mógłbym spytać ciebie- wstał z krzesła tak samo jak ja.
- Ach no tak, to jest szkoła twojego tatusia. Myślałem, że będziesz w tej najlepszej klasie poprzez przekupstwo, Styles- wysyczałem.
- Odszczekaj to.
- Nie jestem psem, ale jak chcesz to mogę ci ponownie przywalić. Do twarzy ci z siniakiem- zaśmiałem się ironicznie. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, a potem na Harry'ego jakby szukając potwierdzenia tego, co przed chwilą powiedziałem.
- Tym razem ja z chęcią ci przywalę.
- Proszę bardzo- westchnąłem- Tylko nie złam sobie paluszka.- widziałem w jego oczach gniew, dlatego nie zdziwiło mnie, że rzucił się na mnie z pięściami. Zależało mi na tym przede wszystkim dlatego, że na sali był jego ojciec. Chciałem pokazać, że Harry nie jest takim aniołkiem. Oczywiście zrobiłem unik, po czym uderzyłem go w nos, a ten upadł na ziemię.
- Jeszcze raz- warknąłem- to pożałujesz. Zapłacisz mi za to wszystko i ciesz się, że masz amnezje.- oznajmiłem i usiadłem na swoje miejsce. W tym samym momencie podbiegł pan dyrektor.
- Harold wstawaj! Co ty sobą reprezentujesz! Chcesz mi narobić obciachu? - zaakcentował ostatnie słowo, a kędzierzawy oblał się rumieńcem- Niall wybacz za jego zachowanie. Może jednak za późno zabraliśmy go z...- nie dokończył i odszedł, a na mojej twarzy zagościł uśmiech triumfu.
Jak ja mogłem się w nim zakochać-zganiłem się w myślach.
Przepraszam jakiś taki krótki i do dupy >.< Jakoś mi nie idzie to pisanie, nie wiem dlaczego. Mam dosyć.
Obudziłem się z paraliżującym bólem głowy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. To nie był mój pokój- doszło do mnie po chwili. Przerażony wstałem z łóżka i szybko z powrotem usiadłem. Ból był nie do zniesienia. Spostrzegłem, że jestem nagi, co wywołało u mnie atak paniki. Gorączkowo szukałem moich ubrań, ale na nic. Nigdzie ich nie było. Cały pokój był wielki i na wzór szpitala. Był taki sterylny... Białe ściany, białe szafki i ani ziarenka kurzu. Wtedy naprawdę byłem przerażony. Próbowałem wspomnieniami dojść, co się mogło wydarzyć, ale bezskutecznie. Musiałem najwidoczniej za dużo wypić. Odepchnąłem się od łóżka i podszedłem wolnym krokiem do okna. Nie znałem tej okolicy, ale widać było, że dzielnica bogata. Wkoło same domy i to nie byle jakie. Byłem prawie pewien, że w jednym z domków mieszkał bratanek Królowej Elżbiety. Stojąc tak, nie zauważyłem, że ktoś wszedł. Złapał mnie w pasie, a ja pisnąłem ze strachu. Usłyszałem perlisty śmiech i odwróciłem się. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że przede mną stoi Zayn Malik. Patrząc w jego oczy, przypomniała mi się ta cała impreza i sytuacja w toalecie. Zakląłem cicho, a on wpił się w moje wargi. Były ciepłe, wilgotne i takie kuszące. Nie przerwałem pocałunku, to nie w mojej naturze. Jednak kiedy mnie rzucił na łóżko, przed oczami pojawiły mi się dwie inne twarze, należące do Harry'ego i Liam'a. Odezwało się wtedy moje sumienie i znowu sytuacja sprzed kilku dni, mianowicie kłótnia Diabła i Anioła i ponownie było mi niedobrze. Odepchnąłem od siebie Malika i pobiegłem przez korytarz i cudem natrafiłem na łazienkę. Znowu zwymiotowałem. Miałem wrażenie, że coś się ze mną złego dzieje, bo coraz częściej wymiotuję.
- Ni, wszystko w porządku?- przybliżył się i podał mi papier. Uśmiechnąłem się do niego słabo i wytarłem twarz. W międzyczasie spuściłem wodę i podszedłem do lustra. Byłem blady, miałem wory pod oczami i szarą skórę.- Nialler co się dzieje?- pogłaskał mnie po policzku.
- Nic. Muszę wracać do domu. Gdzie są moje ciuchy?- chłopak skrzywił się, wyszedł i po pięciu minutach wrócił z ubraniami.
- Zadzwoniłem po taksówkę i podałem twój adres.
- Dziękuję- szepnąłem i zacząłem się szybko ubierać.
- Spotkamy się jeszcze?- zapytał... z nadzieją? To było dziwne.
- Tak, na pewno- powiedziałem na odchodne i wybiegłem, wsiadając do taksówki. Gdy wysiadłem szybkim krokiem skierowałem się do drzwi i to co zobaczyłęm zamurowało mnie. W holu stał pan Styles i śmiał się z moją mamą, a obok nich stał Harry. Ten Harry. Mój Harry. Przystanąłem i patrzyłem na niego jak idiota, nie wiedzący co ze sobą zrobić. W tym samym momencie zielonooki odwrócił się i uśmiechnął lekko.
- O Niall wróciłeś- pierwsza odezwała się moja mama.
- Co on tutaj robi?- wymsknęło mi się.
- Spokojnie nic nie pamięta- powiedział starszy mężczyzna.
- Cco?- wyjąkałem.
- Na terapii musieli potraktować go prądem, bo mówił, że cię kocha i takie bzdety. Niestety przesadzili i prawdopodobnie ma stałe zmiany w mózgu i amnezje. Pamięta 14 lat życia, ale nic z okresu tych dwóch lat. Może to i lepiej...- Pan Styles mówił, ale go nie słuchałem. Wpatrywałem się w Harry'ego, nie mogąc uwierzyć, że mnie nie pamięta. Natomiast on przyglądał mi się z ciekawością. On naprawdę nic nie pamięta... Jednak gdy wyciągnął dłoń w moją stronę, w geście przywitania, nie wytrzymałem. Wszystkie wspomnienia wróciły. Odwróciłem się i pobiegłem do mojego azylu, czyli łazienki. Niewiele myśląc wziąłem maszynkę i wykonałem kilka szybkich cięć. Tego było już za wiele. Nie przejmowałem się, że zaraz może wparować tutaj z krzykiem moja rodzicielka. Oparłem się o prysznic i zamknąłem oczy, czując skapującą krew po mojej ręce. Usłyszałem skrzypienie schodów i byłem pewien, że ktoś kieruje się do mnie, więc gdy drzwi się otworzyłem warknąłem- Wyjdź- nie zważając do kogo to wypowiedziałem. Osoba jednak nic sobie z tego nie zrobiła, bo poczułem uścisk dłoni na ranach. Nie chciałem dać za wygraną, toteż otworzyłem oczy i planowałem wyrzucić tę osobę, jednak gdy natrafiłem na te szmaragdowe tęczówki, moja dolna warga momentalnie zadrżała, a łzy poleciały po policzkach.
- Ciii- szepnął i przytulił mnie do siebie- Wiem, że nie powinienem tutaj być po tym wszystkim. Z tatą myśleliśmy, że ciebie nie będzie.
- Skąd wiesz, co się stało?
- Ojciec mi opowiedział, co ci zrobiłem. Chciałem cię przeprosić- momentalnie spiąłem się i wstałem z podłogi.
- W dupie mam twoje przeprosiny. Ty nic nie wiesz....- drugie zdanie wypowiedziałem załamanym głosem.
- Wiem, że możesz myśleć, że to tylko puste słowa, ale ja naprawdę nie chciałem zrobić ci krzywdy...
- Nie o to chodzi- przerwałem mu- Kochałem cię. Kurwa nadal cię kocham. Myślałem, że... ty też, a teraz... Już wszystko skończone- zaniosłem się szlochem, a kędzierzawy tępo patrzył się we mnie
- Że co?- wydukał w końcu- Ale przecież zrobiłem ci tyle krzywdy... Nie możesz...
- A jednak...
- Przykro mi, ale ja nic do ciebie nie czuje. Ja w ogóle cię nie znam.
- Tak, to świadczyłoby, dlaczego oświadczyłeś mi się- prychnąłem zdenerwowany.
- Że co?- krzyknął. Zaczynałem się go bać..
- Nieważne.
- Kłamiesz! Mam 16 lat, tak jak ty. To niemożliwe- warknął.
- Nie moja wina, że kiedy byłem w szpitalu, a ty miałeś trafić do psychiatryka, przyszedłeś do mnie, wyznając mi miłość i oświadczając się- podniosłem głos i skierowałem się do pokoju. Wróciłem ze złotą obrączką- Masz, oddaję- rzuciłem w niego pierścionkiem- A teraz wynoś się!- krzyczałem, nie zwracając uwagi na to, że mam całą zakrwawioną rękę.
- Niall uspokój się- złapał mnie za dłoń.
- Wyjdź, proszę. Nie mam już sił...- spojrzałem ostatni raz w jego oczy i to był błąd. Zbliżyłem się do niego i niepewnie musnąłem jego wargi. Widząc, że nie odpycha mnie, pogłębiłem pocałunek. Jednak ta piękna chwila nie trwała zbyt długo, bo Styles jakby oprzytomniał i wybiegł.
- No świetnie- mruknąłem. Po cichu zszedłem na dół, zobaczyć, czy jeszcze jest tata Harry'ego i on sam. Zauważyłem loczka, ubierającego się z zawrotną prędkością i to mnie przeraziło...
- Harry- warknąłem.
- Co ty sobie w ogóle myślisz? Jesteś jakimś homofobem? Nie, jednak nie. Bardziej sądzę, że jakimś popaprańcem. Idź się leczyć. Takich jak ty powinno się palić. Najlepiej całą rodzinę, żeby nie wydawali takich potomków...
- Słuchaj- szarpnąłem nim- Możesz sobie obrażać mnie, ale nie masz prawda mojej rodziny. Rozumiesz?- ten tylko prychnął. A ja ze swoimi skłonnościami uderzyłem go w nos.
- Niall- podbiegła moja mama.
- Należało mu się- burknąłem i wyszedłem na dwór.
Po tym incydencie nie widziałem Stylesa już w ogóle. Nawet to i lepiej, bo nie ręczę za siebie, kiedy go widzę. Jednak tamta sytuacja wiele zmieniła. Nie byłem już taki wyluzowany. Nie spotykałem się z Zaynem, chyba że sam do mnie przyszedł. Z Liamem tym bardziej. Nie widziałem go od tamtej imprezy. Amber z Louisem odwiedziła mnie ze dwa razy. Stałem się kłębkiem nerwów. Całymi dniami leżałem w łóżku, patrząc w sufit. Codziennie płakałem i wrzeszczałem na matkę. Na nadgarstkach nie miałem już miejsc na kolejne cięcia. Staczałem się... chudłem.... wymiotowałem... Wiedziałem, że coś ze mną jest nie tak. W ciągu miesiąca schudłem pięć kilo. Podejrzewałem nerwicę i coś w rodzaju depresji, jednak nikt o tym nie wiedział. Odpowiadało mi to. Bolało tylko trochę, że nikt się mną nie przejmuje, ale odpowiadało. Jednak tak się wyłączyłem i żyłem we własnym świecie, że nie zorientowałem się, że następnego dnia jest rozpoczęcie roku szkolnego. Na szczęście mama wcześniej pomyślała i kupiła mi wszystkie książki. Wybieram się do klasy humanistycznej. Czemu ten wybór? Nie wiem. Od zawsze lubiłem pisać. Co z tego wyniknie, później się okaże. Jako, że był to już wieczór poszedłem wziąć prysznic i od razu położyłem się do łóżka, nie jedząc kolacji.
- Niall wstawaj. Spakowany już jesteś?
- Co?- przeciągnąłem się.
- Niall nie mów, że zapomniałeś. Przecież jedziesz do szkoły z internatem.
- O cholera. Rzeczywiście...
- No dobra trudno. Przygotujesz się dzisiaj po szkole.
Mruknąłem i wstałem z łóżka. Miałem dziwny sen, a raczej koszmar. Uciekałem przez las, a za mną biegły pluszowe misie pod dowództwem Voldemorta. To było naprawdę dziwne. Za dużo oglądałem Tedd'a i Harry'ego Pottera. Ubrałem na siebie białą koszulę, oczywiście z długim rękawem. Musiałem zakryć rany. Do tego czarne rurki i zielone vansy. Jakoś nie przejmowałem się opinią innych. Na nos włożyłem ray bany, zgarnąłem z szafki klucze, telefon i portfel. Wziąłem jabłko i skierowałem się do nowej szkoły. Wchodząc do budynku czułem na sobie spojrzenia innych uczniów. Tych młodszych jak i starszych. Miałem deja vu. Jednak szedłem z podniesioną głową. Życie nauczyło mnie, że nie warto przejmować się opinią, tych których się nie zna. A w tym przypadku nikogo nie znałem, co niestety bardzo mnie denerwowało. Doszedłem jakimś cudem do sali gimnastycznej, albo jednak hali. Pomieszczenie było ogromne. Podzielone na rzędy. Rozpoczęcie było tylko pierwszych klas, oczywiście licealnych. Wiedziałem, że jestem w 1E, toteż skierowałem się do miejsca z taką tabliczką i usiadłem na wolnym krześle. Jak na zawołanie wszystkie twarze zwróciły się do mnie i zlustrowały. Jednak moje spojrzenie spoczywało na jednej osobie.
- Co ty tutaj robisz?- warknąłem, patrząc w jego oczy.
- O to samo mógłbym spytać ciebie- wstał z krzesła tak samo jak ja.
- Ach no tak, to jest szkoła twojego tatusia. Myślałem, że będziesz w tej najlepszej klasie poprzez przekupstwo, Styles- wysyczałem.
- Odszczekaj to.
- Nie jestem psem, ale jak chcesz to mogę ci ponownie przywalić. Do twarzy ci z siniakiem- zaśmiałem się ironicznie. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, a potem na Harry'ego jakby szukając potwierdzenia tego, co przed chwilą powiedziałem.
- Tym razem ja z chęcią ci przywalę.
- Proszę bardzo- westchnąłem- Tylko nie złam sobie paluszka.- widziałem w jego oczach gniew, dlatego nie zdziwiło mnie, że rzucił się na mnie z pięściami. Zależało mi na tym przede wszystkim dlatego, że na sali był jego ojciec. Chciałem pokazać, że Harry nie jest takim aniołkiem. Oczywiście zrobiłem unik, po czym uderzyłem go w nos, a ten upadł na ziemię.
- Jeszcze raz- warknąłem- to pożałujesz. Zapłacisz mi za to wszystko i ciesz się, że masz amnezje.- oznajmiłem i usiadłem na swoje miejsce. W tym samym momencie podbiegł pan dyrektor.
- Harold wstawaj! Co ty sobą reprezentujesz! Chcesz mi narobić obciachu? - zaakcentował ostatnie słowo, a kędzierzawy oblał się rumieńcem- Niall wybacz za jego zachowanie. Może jednak za późno zabraliśmy go z...- nie dokończył i odszedł, a na mojej twarzy zagościł uśmiech triumfu.
Jak ja mogłem się w nim zakochać-zganiłem się w myślach.
Przepraszam jakiś taki krótki i do dupy >.< Jakoś mi nie idzie to pisanie, nie wiem dlaczego. Mam dosyć.
poniedziałek, 15 lipca 2013
DUPA BLADA, ZNOWU....
Nie no ja się wykończę z tym blogiem...
No cóż, znowu wyjeżdżam. Tym razem do babć. Najpierw do jednej potem drugiej. Oczywiście los mi nie sprzyja, bo nie mam Internetu... Cóż. Rozdział w takim razie pojawi się na początku następnego tygodnia. Przepraszam, nie wyrobiłam się. Mogę to zwalić na to, że stworzyłam tumblra.
I teraz jak to jest z tym tumblrem. Postanowiłam, że przynajmniej przez jakiś czas będę prowadzić bloga i tu i tu, więc prawdopodobnie kolejna historia będzie i tu i tu. Mam już pewną fabułę i nie wiem, czy robić kolejną ankietę na ten temat. A jaką wkrótce się dowiecie :D
Jeżeli jednak ktoś ma tumblra to śmiało może mnie zaobserwować. Rozdziały i informacje mogą tam się pojawiać o kilka minut wcześniej + są tam pytania do bohaterów i do mnie, więc serdecznie zapraszam :)
http://everybodyliessorry.tumblr.com/
PS. Coś mi się wydaje, że kolejna historia to będzie Ziall....
No cóż, znowu wyjeżdżam. Tym razem do babć. Najpierw do jednej potem drugiej. Oczywiście los mi nie sprzyja, bo nie mam Internetu... Cóż. Rozdział w takim razie pojawi się na początku następnego tygodnia. Przepraszam, nie wyrobiłam się. Mogę to zwalić na to, że stworzyłam tumblra.
I teraz jak to jest z tym tumblrem. Postanowiłam, że przynajmniej przez jakiś czas będę prowadzić bloga i tu i tu, więc prawdopodobnie kolejna historia będzie i tu i tu. Mam już pewną fabułę i nie wiem, czy robić kolejną ankietę na ten temat. A jaką wkrótce się dowiecie :D
Jeżeli jednak ktoś ma tumblra to śmiało może mnie zaobserwować. Rozdziały i informacje mogą tam się pojawiać o kilka minut wcześniej + są tam pytania do bohaterów i do mnie, więc serdecznie zapraszam :)
http://everybodyliessorry.tumblr.com/
PS. Coś mi się wydaje, że kolejna historia to będzie Ziall....
wtorek, 9 lipca 2013
Rozdział 11
No to na początek przepraszam, że tak późno, ale szczerze mówiąc nie chce mi się tego pisać, tak po prostu :/ Na oko chyba napiszę jeszcze 5 rozdziałów, ale bardzo możliwe, że przyjdzie mi coś rąbniętego do głowy i ilość zmieni się. Tak czy siak rozdział miał być rano, ale że mama dała mi karę na wszystkie elektroniczne rzeczy ( komputer, laptop, tablet i telefon ) to rozdział nie mógł się pojawić. Ale skorzystałem z tego, że pojechała i dokończyłam. Narażam się dla Was <3
go- wymieniał głos, jednak ja niczego nie byłem pewien. Nie wiem, czy żałuje, ale za to wiem, że lepiej byłoby mi z Liamem pod wieloma względami. Po takich przemyśleniach spostrzegłem, że nie mam już koszulki, a moje spodnie właśnie wylądowały na podłodze. Ciągle słyszałem szepty i aż zrobiło mi się niedobrze. Automatycznie odepchnąłem od siebie Payne'a i wybiegłem do łazienki, pochylając się nad muszlą klozetową. Po chwili moje dzisiejsze śniadanie i obiad wylądowały w ściekach. Wstałem i przepłukałem twarz. W odbiciu lustra zobaczyłem smutnego Liam'a.
- Li to nie przez ciebie. Zjadłem coś nieświeżego- powiedziałem najczulszym tonem, na jaki było mnie stać.
- Przepraszam. To nie powinno się zdarzyć i..
- Nie- przerwałem mu- To naprawdę nie ma z Tobą nic wspólnego- skłamałem.
- Ale...- zaczął.
- Nie ma żadnego ale- znowu wciąłem się w zdanie- okej? Cieszę się, że przyznałeś mi się, co czujesz- chłopak podszedł do mnie i wtulił, po czym złączył nasze ręce.
- Niall, co to jest?- wskazał na obrączkę na mojej lewej dłoni.
- To...- zawahałem się. Mam mu wszystko opowiedzieć? Tak po prostu? Po tym, jak wyznał mi swoje uczucia?
- Przecież to obrączka. Horan skąd tu się wzięła obrączka?!- spytał. Na jego twarzy widniały szok z przerażeniem.
- Posłuchaj Li to nie jest takie proste.
- Ktoś ci się oświadczył?- zapytał już lekko poddenerwowany.
- No tak...
- Kto?- warknął.
- Li uspokój się to nie jest ważne.
- Masz szesnaście lat! Jestem twoim, do tego momentu myślałem, że najlepszym przyjacielem, który wyznał ci kurwa miłość, a ty co? Zamierzałeś mi w ogóle powiedzieć?
- Nie- szepnął ze spuszczoną głową.
- Skąd ja to wiedziałem- mruknął i wyszedł, a ja stałem jak ten przysłowiowy słup soli.
Odwróciłem się i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Za dużo się dzieje- pomyślałem, a łzy mimowolnie poleciały mi po policzkach. Boże jaką jestem ciotą. Potrafię tylko płakać i coś spieprzyć. Zawsze byłem tym gorszym. I co, kurwa żyje w jakimś porytym trójkąciku. O nie, teraz się wszystko zmieni. Nie dam sobą pomiatać- myśli mi przelatywały jak film w aparacie. Jednak tylko jedną koncepcję postanowiłem zapamiętać i wcielić w życie- Żyj jakby jutra miało nie być. Otarłem łzy, otworzyłem szafkę i wyciągnąłem moją przyjaciółkę- żyletkę. Wykonałem kilka szybkich cięć i odłożyłem ją na miejsce, uśmiechając się do siebie. Patrzyłem na krople spływające po moim nadgarstku. Ciekawe, czy gdybym mocniej przejechał, umarłbym. Życie jest ciekawe. Nigdy się nie wie, co czeka cię na rogu ulicy i kiedy umrzesz, a jednak to ty sam jesteś panem swojego losu. Ty możesz zdecydować, kiedy umrzesz. Jest to intrygujące. Wpatrywałem się jeszcze w nie, jak zaczarowany. Po chwili opłukałem rękę, wytarłem ją i zakryłem bluzką. Ten dzień zapowiada się ciekawie....
No cóż od czegoś trzeba zacząć, prawda? Wybiegłem z małego pomieszczenia wprost do kuchni, w której znajdowała się mama.
- Mamo, chcę pieniądze z mojego kąta.
- Och Niall, a co ci się wzięło? Chciałeś zbierać na studia.
- Wiem, ale teraz je potrzebuje.
- Coś się stało?
- Spokojnie, nic. Mogę kartę?- zapytałem lekko zirytowany.
- No dobrze- westchnęła, poszła do kurtki i wyciągnęła prostokątną kartę- Proszę, nie wydaj wszystkiego.
- Ile tam jest?- dopytałem.
- Teraz? A z piętnaście tysięcy.
- Ile?- wytrzeszczyłem oczy- Skąd się tyle wzięło?
- Nazbierało się. Alimenty, babcia i tak dalej.
Przytuliłem mamę i wybiegłem z domu. Pobiegłem wzdłuż ulicy, która była dość długa, zakręciłem i trafiłem na duży budynek z nazwą- Bank HSBC.
Uśmiechnąłem się sam do siebie i stanąłem w kolejce do bankomatu. Kiedy nadeszła moja kolej, włożyłem kartę do specjalnego otworu aż pojawiło się okienko z pytaniem, jaką kwotę chcę wypłacić. Niewiele myśląc kliknąłem- 1000 zł. W tym samym momencie w dłoni trzymałem piękną sumę. Poprosiłem o wydruk, aby sprawdzić ile jeszcze mi zostało. Na papierku pisało- 14 567. Nie powiem, ucieszyło mnie to bardzo. Tak więc teraz pora na zakupy. Skierowałem się do jednego z większych centrów handlowych w Londynie- Westfield* Nie lubię chodzić na zakupy, ale trzeba od czegoś zacząć. Od jutra będę wyglądać jak sex bomba. Chodziłem po sklepach takich jak TopShop, Zara, Bershka i French Connection. Po bitych trzech godzinach wyszedłem zadowolony i obładowany dziesiątkami toreb, w których były nowe spodnie z niskim stanem, rurki, koszule, bluzki w serek, polówki. Trzy pary butów- converse, vansy i air maxy. Do tego ray bany, fullcap i bejsbolówka. W sumie do konta chodziłem kilka razy i wydałem około półtora tysiąca, jak nie i więcej. Byłoby dobrze, gdybym nie zatrzymał się przy sklepie Apple, a kiedy już z niego wyszedłem miałem nowego iPhona. Mama mnie zabije- pomyślałem. Jednak nie chciało mi się wtedy o tym myśleć. Poszedłem jeszcze do fryzjera, żeby mi sam założył blond farbę i podciął włosy. Gdy zeskoczyłem z obrotowego krzesła i stanąłem przed lustrem, mogłem naprawdę rzec, że wyglądam przystojnie. Zapłaciłem fryzjerce i pewnym krokiem wróciłem do domu.
- Boże Niall! Kupiłeś cały sklep?- wykrzyknęła moja mama, na co zaśmiałem się perliście.
- Bez przesady mamo- ucałowałem jej policzek i pobiegłem na górę.
*
Minęły dwa tygodnie. Dzisiaj jest zakończenie roku. Uzgodniłem z mamą, że na nie pójdę, bo cóż większość osób już nigdy pewnie nie zobaczę. Jesteście ciekawi, co się zmieniło? W zasadzie to nic. Chodziłem dosyć często do klubu, upijałam się, po czym wracałem niezauważony przez mamę do domu i w zasadzie to tyle. A no i zacząłem chodzić na siłownię, co szczerze mówiąc widać. Z Liamem nie spotkałem się ani razu. Wolę zrobić mu niespodziankę na uroczystości. Właśnie stoję przed szafą w samych bokserkach. Jest ósma rano, mam pół godziny do wyjścia. Postanowiłem, że ubiorę się normalnie tak jak wypada, no może oprócz butów. Ich sobie nie odpuszczę, spojrzałem na trzy pary nowych butów leżących pod ścianą. Włożyłem na siebie białą koszulę, czarne rurki, a na stopy granatowe air maxy. Prysnąłem się perfumami dla lepszego efektu i założyłem na nos rai bany. Na pożegnanie pomachałem mamie i oznajmiłem jej, że nie wiem, o której dokładnie wrócę. Włożyłem do uszu słuchawki i poszedłem do znienawidzonego budynku z uśmiechem na twarzy. Gdy już byłem przed płotem, ogarnęło mnie dziwne podniecenie i ciekawość, czy ktoś zauważy moją zmianę. Toteż nie zdziwi was fakt, że jak usłyszałem szepty i powtarzające się moje imię, poczułem się jak Bóg. Podoba mi się to uczucie. Pomachałem kilku dziewczynom, które zaśmiały się perliście i odmachały mi. Natomiast kiedy wszedłem do szkoły, było ciekawiej. Tutaj to czułem się jak w filmie amerykańskim, gdzie wszystkie rozmowy ucichają, a przystojniak idzie przez korytarz.
- N-Niall?- Zająknął się mój przyjaciel Liam.
- Liam słońce!- przytuliłem się do niego i pocałowałem policzek. Zauważyłem, że zarumienił się. To też mi się podoba.- Li co mnie nie odwiedzasz?- zagadnąłem.
- Ja ym...
- No cóż zapraszam do siebie, chatę mam wolną. Możemy nieźle się zabawić- puściłem mu oczko i odszedłem, odmachując osobom, których prawdę mówiąc nie kojarzyłem. Kątem oka widziałem Liam'a, który stoi i patrzy się ciągle na mnie. Wzruszyłem ramionami i poszedłem.
- Niall to ty?- odezwał się Louis.
- A nie widać?- ściągnąłem ray bany i uśmiechnąłem się szeroko.
- Wyglądasz inaczej- zaczął.
- Ale o wiele lepiej- dokończył Zayn.- Słuchaj fajnie, że wpadłeś do tej budy. Dzisiaj organizujemy imprezę, wpadniesz?
- Jasne. Powiedz kiedy i gdzie.- Po podaniu danych, pośmialiśmy się trochę i poszliśmy na salę gimnastyczną. Okazało się, że Malik jest spoko, co aż dziwne. Natomiast Tomlinson zachowywał się dziwnie cicho.
Po zakończeniu całą klasą poszliśmy do lodziarni. Pośmialiśmy się i po dwóch godzinach rozeszliśmy po domach. Była około trzynasta po południu, więc nie chciało mi się wracać do domu. Po drodze do McDonalda spotkałem Malika, idącego z jakąś grupką znajomych, jednak gdy mnie zobaczył pożegnał się z nimi i podbiegł do mnie. Co mnie bardzo zdziwiło, przytulił mnie. To było dziwne. Skierowaliśmy się razem do mojego docelowego miejsca. Było nam tak dobrze razem, że nawet nie zwróciliśmy uwagi, kiedy minęły trzy godziny, a za dwie była impreza. Postanowiliśmy, że pójdziemy do mnie, żebym przebrał się, a potem do niego. Jak pomyśleliśmy, tak też zrobiliśmy i właśnie w tej chwili stałem przed moją szafą.
- Kurwa Malik pomógłbyś mi coś wybrać- warknąłem.
- Już spokojnie księżniczko Weź to- rzucił mi do rąk granatowe spodnie z niskim stanem i kolorową bokserkę ( to tak się nazywa? ) Ściągnąłem koszulę i spodnie i usłyszałem za sobą gwizd.
- Niezła klata Horan- odezwał się Mulat i przejechał po moim urzeźbionym brzuchu, a mi zrobiło się gorąco.
- Och zamknij się.
Po pół godzinie wyszliśmy z mojego domu i pojechaliśmy do mieszkania brązowookiego. Jak mogłem przypuszczać to nie było mieszkanie, ani nawet dom. To była willa. Malik zauważył moją minę i zaśmiał się.
- Rodzice są bogaci.
Tak jak on mi, pomogłem mu coś wybrać. Moim skromnym zdaniem wyglądał bardziej zajebiście niż ja, ale cóż możemy to pominąć. Najlepsze było, kiedy on ściągnął koszulę.
- Mówiłeś coś o mojej klacie? Spójrz na swoją!- krzyknąłem oburzony.
- Sorry blondi, że cię nie poinformowałem.-Chciałem zrobić mu na złość, więc stanąłem za nim, żeby go przestraszyć. Jednak on odwrócił się w tym samym momencie, kiedy ja przed nim stanąłem. Skutkiem była nasza "gleba". Malik właśnie leżał na mnie i rzucał przekleństwami, a ja jego krocze czułem na swoim. Zayn chyba spostrzegł, że czuję się niekomfortowo, bo wstał, ale jestem niemal pewny, że specjalnie przejechał ręką po moim przyrodzeniu. Droga na imprezę minęła nam w luźnej atmosferze. Zapewne ktoś idący z boku, pomyślał, że byliśmy nieźle narąbani, ale mogę was uspokoić, że to nieprawda. Po prostu dobrze się bawiliśmy. Kiedy dojechaliśmy na imprezę znowu słyszałem szepty na swój temat.
- Kurde Horan przy tobie czuję się jak jakiś grubas- klepnął mnie po tyłku, na co prychnąłem. Zobaczyłem na końcu sali Louis'a, Liam'a i Amber, którzy byli pochłonięci rozmową. Dalszej części imprezy zbytnio nie pamiętam, bo wlałem do siebie chyba hektolitry alkoholu. Jedyne co utknęło mi w pamięci to moment, kiedy wpiłem się w usta Malika i widziałem zawiedziony wzrok Liam'a. Dalej moje wspomnienie było zamazane, tylko pamiętam kabinę toaletową i klęczącego przed sobą Malika.
* Dla ciekawych, na Wikipedii wypisane są sklepy-> o tu
No cóż wiem, że pokręciłam tutaj nieźle. Miał być Narry, a tutaj proszę bardzo jeszcze Niam i Ziall. Spokojnie Narry zostaje głównym paringiem. Zayn był mi tu potrzebny do zachowania Niall'a.
Mam do Was prośbę przeczytajcie to i napiszcie, co o tym sądzicie :
go- wymieniał głos, jednak ja niczego nie byłem pewien. Nie wiem, czy żałuje, ale za to wiem, że lepiej byłoby mi z Liamem pod wieloma względami. Po takich przemyśleniach spostrzegłem, że nie mam już koszulki, a moje spodnie właśnie wylądowały na podłodze. Ciągle słyszałem szepty i aż zrobiło mi się niedobrze. Automatycznie odepchnąłem od siebie Payne'a i wybiegłem do łazienki, pochylając się nad muszlą klozetową. Po chwili moje dzisiejsze śniadanie i obiad wylądowały w ściekach. Wstałem i przepłukałem twarz. W odbiciu lustra zobaczyłem smutnego Liam'a.
- Li to nie przez ciebie. Zjadłem coś nieświeżego- powiedziałem najczulszym tonem, na jaki było mnie stać.
- Przepraszam. To nie powinno się zdarzyć i..
- Nie- przerwałem mu- To naprawdę nie ma z Tobą nic wspólnego- skłamałem.
- Ale...- zaczął.
- Nie ma żadnego ale- znowu wciąłem się w zdanie- okej? Cieszę się, że przyznałeś mi się, co czujesz- chłopak podszedł do mnie i wtulił, po czym złączył nasze ręce.
- Niall, co to jest?- wskazał na obrączkę na mojej lewej dłoni.
- To...- zawahałem się. Mam mu wszystko opowiedzieć? Tak po prostu? Po tym, jak wyznał mi swoje uczucia?
- Przecież to obrączka. Horan skąd tu się wzięła obrączka?!- spytał. Na jego twarzy widniały szok z przerażeniem.
- Posłuchaj Li to nie jest takie proste.
- Ktoś ci się oświadczył?- zapytał już lekko poddenerwowany.
- No tak...
- Kto?- warknął.
- Li uspokój się to nie jest ważne.
- Masz szesnaście lat! Jestem twoim, do tego momentu myślałem, że najlepszym przyjacielem, który wyznał ci kurwa miłość, a ty co? Zamierzałeś mi w ogóle powiedzieć?
- Nie- szepnął ze spuszczoną głową.
- Skąd ja to wiedziałem- mruknął i wyszedł, a ja stałem jak ten przysłowiowy słup soli.
Odwróciłem się i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Za dużo się dzieje- pomyślałem, a łzy mimowolnie poleciały mi po policzkach. Boże jaką jestem ciotą. Potrafię tylko płakać i coś spieprzyć. Zawsze byłem tym gorszym. I co, kurwa żyje w jakimś porytym trójkąciku. O nie, teraz się wszystko zmieni. Nie dam sobą pomiatać- myśli mi przelatywały jak film w aparacie. Jednak tylko jedną koncepcję postanowiłem zapamiętać i wcielić w życie- Żyj jakby jutra miało nie być. Otarłem łzy, otworzyłem szafkę i wyciągnąłem moją przyjaciółkę- żyletkę. Wykonałem kilka szybkich cięć i odłożyłem ją na miejsce, uśmiechając się do siebie. Patrzyłem na krople spływające po moim nadgarstku. Ciekawe, czy gdybym mocniej przejechał, umarłbym. Życie jest ciekawe. Nigdy się nie wie, co czeka cię na rogu ulicy i kiedy umrzesz, a jednak to ty sam jesteś panem swojego losu. Ty możesz zdecydować, kiedy umrzesz. Jest to intrygujące. Wpatrywałem się jeszcze w nie, jak zaczarowany. Po chwili opłukałem rękę, wytarłem ją i zakryłem bluzką. Ten dzień zapowiada się ciekawie....
No cóż od czegoś trzeba zacząć, prawda? Wybiegłem z małego pomieszczenia wprost do kuchni, w której znajdowała się mama.
- Mamo, chcę pieniądze z mojego kąta.
- Och Niall, a co ci się wzięło? Chciałeś zbierać na studia.
- Wiem, ale teraz je potrzebuje.
- Coś się stało?
- Spokojnie, nic. Mogę kartę?- zapytałem lekko zirytowany.
- No dobrze- westchnęła, poszła do kurtki i wyciągnęła prostokątną kartę- Proszę, nie wydaj wszystkiego.
- Ile tam jest?- dopytałem.
- Teraz? A z piętnaście tysięcy.
- Ile?- wytrzeszczyłem oczy- Skąd się tyle wzięło?
- Nazbierało się. Alimenty, babcia i tak dalej.
Przytuliłem mamę i wybiegłem z domu. Pobiegłem wzdłuż ulicy, która była dość długa, zakręciłem i trafiłem na duży budynek z nazwą- Bank HSBC.
Uśmiechnąłem się sam do siebie i stanąłem w kolejce do bankomatu. Kiedy nadeszła moja kolej, włożyłem kartę do specjalnego otworu aż pojawiło się okienko z pytaniem, jaką kwotę chcę wypłacić. Niewiele myśląc kliknąłem- 1000 zł. W tym samym momencie w dłoni trzymałem piękną sumę. Poprosiłem o wydruk, aby sprawdzić ile jeszcze mi zostało. Na papierku pisało- 14 567. Nie powiem, ucieszyło mnie to bardzo. Tak więc teraz pora na zakupy. Skierowałem się do jednego z większych centrów handlowych w Londynie- Westfield* Nie lubię chodzić na zakupy, ale trzeba od czegoś zacząć. Od jutra będę wyglądać jak sex bomba. Chodziłem po sklepach takich jak TopShop, Zara, Bershka i French Connection. Po bitych trzech godzinach wyszedłem zadowolony i obładowany dziesiątkami toreb, w których były nowe spodnie z niskim stanem, rurki, koszule, bluzki w serek, polówki. Trzy pary butów- converse, vansy i air maxy. Do tego ray bany, fullcap i bejsbolówka. W sumie do konta chodziłem kilka razy i wydałem około półtora tysiąca, jak nie i więcej. Byłoby dobrze, gdybym nie zatrzymał się przy sklepie Apple, a kiedy już z niego wyszedłem miałem nowego iPhona. Mama mnie zabije- pomyślałem. Jednak nie chciało mi się wtedy o tym myśleć. Poszedłem jeszcze do fryzjera, żeby mi sam założył blond farbę i podciął włosy. Gdy zeskoczyłem z obrotowego krzesła i stanąłem przed lustrem, mogłem naprawdę rzec, że wyglądam przystojnie. Zapłaciłem fryzjerce i pewnym krokiem wróciłem do domu.
- Boże Niall! Kupiłeś cały sklep?- wykrzyknęła moja mama, na co zaśmiałem się perliście.
- Bez przesady mamo- ucałowałem jej policzek i pobiegłem na górę.
*
Minęły dwa tygodnie. Dzisiaj jest zakończenie roku. Uzgodniłem z mamą, że na nie pójdę, bo cóż większość osób już nigdy pewnie nie zobaczę. Jesteście ciekawi, co się zmieniło? W zasadzie to nic. Chodziłem dosyć często do klubu, upijałam się, po czym wracałem niezauważony przez mamę do domu i w zasadzie to tyle. A no i zacząłem chodzić na siłownię, co szczerze mówiąc widać. Z Liamem nie spotkałem się ani razu. Wolę zrobić mu niespodziankę na uroczystości. Właśnie stoję przed szafą w samych bokserkach. Jest ósma rano, mam pół godziny do wyjścia. Postanowiłem, że ubiorę się normalnie tak jak wypada, no może oprócz butów. Ich sobie nie odpuszczę, spojrzałem na trzy pary nowych butów leżących pod ścianą. Włożyłem na siebie białą koszulę, czarne rurki, a na stopy granatowe air maxy. Prysnąłem się perfumami dla lepszego efektu i założyłem na nos rai bany. Na pożegnanie pomachałem mamie i oznajmiłem jej, że nie wiem, o której dokładnie wrócę. Włożyłem do uszu słuchawki i poszedłem do znienawidzonego budynku z uśmiechem na twarzy. Gdy już byłem przed płotem, ogarnęło mnie dziwne podniecenie i ciekawość, czy ktoś zauważy moją zmianę. Toteż nie zdziwi was fakt, że jak usłyszałem szepty i powtarzające się moje imię, poczułem się jak Bóg. Podoba mi się to uczucie. Pomachałem kilku dziewczynom, które zaśmiały się perliście i odmachały mi. Natomiast kiedy wszedłem do szkoły, było ciekawiej. Tutaj to czułem się jak w filmie amerykańskim, gdzie wszystkie rozmowy ucichają, a przystojniak idzie przez korytarz.
- N-Niall?- Zająknął się mój przyjaciel Liam.
- Liam słońce!- przytuliłem się do niego i pocałowałem policzek. Zauważyłem, że zarumienił się. To też mi się podoba.- Li co mnie nie odwiedzasz?- zagadnąłem.
- Ja ym...
- No cóż zapraszam do siebie, chatę mam wolną. Możemy nieźle się zabawić- puściłem mu oczko i odszedłem, odmachując osobom, których prawdę mówiąc nie kojarzyłem. Kątem oka widziałem Liam'a, który stoi i patrzy się ciągle na mnie. Wzruszyłem ramionami i poszedłem.
- Niall to ty?- odezwał się Louis.
- A nie widać?- ściągnąłem ray bany i uśmiechnąłem się szeroko.
- Wyglądasz inaczej- zaczął.
- Ale o wiele lepiej- dokończył Zayn.- Słuchaj fajnie, że wpadłeś do tej budy. Dzisiaj organizujemy imprezę, wpadniesz?
- Jasne. Powiedz kiedy i gdzie.- Po podaniu danych, pośmialiśmy się trochę i poszliśmy na salę gimnastyczną. Okazało się, że Malik jest spoko, co aż dziwne. Natomiast Tomlinson zachowywał się dziwnie cicho.
Po zakończeniu całą klasą poszliśmy do lodziarni. Pośmialiśmy się i po dwóch godzinach rozeszliśmy po domach. Była około trzynasta po południu, więc nie chciało mi się wracać do domu. Po drodze do McDonalda spotkałem Malika, idącego z jakąś grupką znajomych, jednak gdy mnie zobaczył pożegnał się z nimi i podbiegł do mnie. Co mnie bardzo zdziwiło, przytulił mnie. To było dziwne. Skierowaliśmy się razem do mojego docelowego miejsca. Było nam tak dobrze razem, że nawet nie zwróciliśmy uwagi, kiedy minęły trzy godziny, a za dwie była impreza. Postanowiliśmy, że pójdziemy do mnie, żebym przebrał się, a potem do niego. Jak pomyśleliśmy, tak też zrobiliśmy i właśnie w tej chwili stałem przed moją szafą.
- Kurwa Malik pomógłbyś mi coś wybrać- warknąłem.
- Już spokojnie księżniczko Weź to- rzucił mi do rąk granatowe spodnie z niskim stanem i kolorową bokserkę ( to tak się nazywa? ) Ściągnąłem koszulę i spodnie i usłyszałem za sobą gwizd.
- Niezła klata Horan- odezwał się Mulat i przejechał po moim urzeźbionym brzuchu, a mi zrobiło się gorąco.
- Och zamknij się.
Po pół godzinie wyszliśmy z mojego domu i pojechaliśmy do mieszkania brązowookiego. Jak mogłem przypuszczać to nie było mieszkanie, ani nawet dom. To była willa. Malik zauważył moją minę i zaśmiał się.
- Rodzice są bogaci.
Tak jak on mi, pomogłem mu coś wybrać. Moim skromnym zdaniem wyglądał bardziej zajebiście niż ja, ale cóż możemy to pominąć. Najlepsze było, kiedy on ściągnął koszulę.
- Mówiłeś coś o mojej klacie? Spójrz na swoją!- krzyknąłem oburzony.
- Sorry blondi, że cię nie poinformowałem.-Chciałem zrobić mu na złość, więc stanąłem za nim, żeby go przestraszyć. Jednak on odwrócił się w tym samym momencie, kiedy ja przed nim stanąłem. Skutkiem była nasza "gleba". Malik właśnie leżał na mnie i rzucał przekleństwami, a ja jego krocze czułem na swoim. Zayn chyba spostrzegł, że czuję się niekomfortowo, bo wstał, ale jestem niemal pewny, że specjalnie przejechał ręką po moim przyrodzeniu. Droga na imprezę minęła nam w luźnej atmosferze. Zapewne ktoś idący z boku, pomyślał, że byliśmy nieźle narąbani, ale mogę was uspokoić, że to nieprawda. Po prostu dobrze się bawiliśmy. Kiedy dojechaliśmy na imprezę znowu słyszałem szepty na swój temat.
- Kurde Horan przy tobie czuję się jak jakiś grubas- klepnął mnie po tyłku, na co prychnąłem. Zobaczyłem na końcu sali Louis'a, Liam'a i Amber, którzy byli pochłonięci rozmową. Dalszej części imprezy zbytnio nie pamiętam, bo wlałem do siebie chyba hektolitry alkoholu. Jedyne co utknęło mi w pamięci to moment, kiedy wpiłem się w usta Malika i widziałem zawiedziony wzrok Liam'a. Dalej moje wspomnienie było zamazane, tylko pamiętam kabinę toaletową i klęczącego przed sobą Malika.
* Dla ciekawych, na Wikipedii wypisane są sklepy-> o tu
No cóż wiem, że pokręciłam tutaj nieźle. Miał być Narry, a tutaj proszę bardzo jeszcze Niam i Ziall. Spokojnie Narry zostaje głównym paringiem. Zayn był mi tu potrzebny do zachowania Niall'a.
Mam do Was prośbę przeczytajcie to i napiszcie, co o tym sądzicie :
- Jak widzicie jest ankieta, jaki następny paring chcecie w nowym opowiadaniu. Niedługo pojawi się też ankieta, jaką chcecie fabułę, tylko, że nie będzie ona dosłownie opisana jak wcześniej, tylko bardziej ogólna, czyli : np. że albo są zespołem albo chodzą do szkoły albo jakaś science-fiction.
- Takie pytanie, czy wy w ogóle chcecie, żebym pisała kolejne opowiadanie.
- Co myślicie o tym, żebym następne opowiadanie pisała na tumblrze?
czwartek, 4 lipca 2013
ROZDZIAŁU NIE MA ://
Ogólnie to napisałam w komentarzu, że rozdział pojawi się dzisiaj albo nawet wczoraj, jednak nie udało mi się go skończyć i rozdział będzie najwcześniej w poniedziałek. Dzisiaj jadę pod namioty na jeden dzień, a potem wybieram się do Szczecina na weekend. Tak więc nie mam gdzie napisać. PRZEPRASZAM, WYNAGRODZĘ TO WAM SHOTEM Z LARRYM, może być? :D
sobota, 22 czerwca 2013
Rozdział 10
To na początek chciałam powiedzieć, że jeżeli dla niektórych to opowiadanie jest przesadzone to mam dobrą wiadomość, bo już chyba nie będzie takich scen, jak wcześniej, no chyba że znowu coś głupiego mi przyjdzie do głowy. Trochę mało komentarzy, no ale trudno, może ten rozdział wam się bardziej spodoba.
Minął miesiąc. Okrągły miesiąc. 30 dni. 720 godzin, a jego wciąż nie ma. Czy się martwię? Odpowiedź jest raczej oczywista. Martwię się i to cholernie mocno. Codziennie budzę się z nadzieją, że go w końcu zobaczę. Jednak teraz gdy mija miesiąc, mam wątpliwości do tego wszystkiego. Czy dobrze postąpiłem, wybaczając mu? A przede wszystkim , czy dobrze zrobiłem, przyjmując jego oświadczyny? To wydarzyło się... zbyt szybko. Pojawił się, a po chwili już go nie było. Zostały dwa tygodnie do zakończenia roku szkolnego Mama pozwoliła mi nie chodzić już do szkoły. Martwi się o mnie, w sumie nie dziwię się. Od momentu oświadczyn mało jem, z nikim nie rozmawiam i ciągle siedzę zamknięty w swoim pokoju. Próbowała ze mną rozmawiać i dowiedzieć się, co takiego wydarzyło się wtedy w szpitalu. Nie powiedziałem jej. Nikt nie wie. To moja i Stylesa tajemnica. Oczywiście nie noszę obrączki na palcu, taki głupi to nie jestem. Służy mi teraz jako zawieszka do łańcuszka, która zawsze schowana jest pod koszulką. Szczerze mówiąc, zdziwiła mnie jedna rzecz. Gdy byłem w szpitalu, któregoś razu przyszła moja cała klasa. Byli tam również Zayn i Louis, ale sądzę, że pani zmusiła ich do odwiedzenia mnie. Przecież z własnej woli by tam nie przyszli. Tak czy siak, było to bardzo miłe. Jednakże speszyłem się strasznie, kiedy to wszyscy zaczęli nagadywać na Harry'ego. Przepraszali mnie za to, że nic nie zrobili z faktem, że byłem przez niego dręczony lub że może inaczej by się to skończyło, gdyby ktoś zareagował. Cóż, w tamtym momencie jedynie przytakiwałem. Zapewniałem ich również, że nie jestem zły, takimi słowami jak- "Nic się nie stało" lub "Nie obwiniajcie się" I właśnie w tamtej chwili, czułem do siebie wstręt. Kurde, zostałem zgwałcony przez osobę, którą rzekomo kocham. Co najlepsze, ta osoba w ogóle nie pamięta, co się wydarzyło. Niestety ja te chwile będę pamiętać, oj długo. Więc gdy tylko mnie zostawili, żegnając się, rozpłakałem się. Na moje nieszczęście weszła wtedy mama, która przestraszyła się, więc okłamałem ją, mówiąc, że wzruszyłem się wizytą klasy. Oczywiście to nie koniec moich problemów, bo przez ten czas nazbierało mi się w szkole nieobecności i zaległości. Moja średnia przekracza ledwo 4.0, a o wynikach z testów lepiej nie wspominać. Chciałem iść do jednego z lepszych liceów w Londynie, a z takimi wynikami, daleko nie zajdę. Jest to następna rzecz, która wprowadziła mnie w beznadziejny nastrój. Przestałem utrzymywać kontakty z Liamem i Amber. Chociaż Amber nic sobie nie robi z tego, że ją wyrzucam z domu. I tak przesiaduje u mnie całymi dniami i tak, powodując że chociaż trochę poprawia mi się humor. Jednak zawsze, gdy już wejdzie do mojego pokoju, krzyczy, że mam coś zrobić z życiem i odsłania rolety. Natomiast z Liamem jest nieco gorzej. Po naszej ostatniej kłótni, ma do mnie, tak jakby dystans. Nie odzywa się do mnie, chociaż to ja, powinienem być urażony jego słowami, a było to półtora tygodnia temu. Przyszedł do mnie niedługo po wyjściu ze szpitala.
- Niall, już po wszystkim. Zapomnij o nim. Nie spotkasz go już nigdy więcej, więc przestań się zachowywać, jakbyś był tam co najmniej katowany.
- Co?!- oburzyłem się- Śmiesz uważać, że dramatyzuję?
- Dokładnie- warknął.
- Nie wiesz, co tam przeżyłem!
- Jak mniemam, siedzieliście na kanapie i lizaliście się- powiedział z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy.
- On mnie zgwałcił!- krzyknąłem. Po raz pierwszy powiedziałem o tym komukolwiek. Nastała chwila ciszy.
- M-muszę stąd wyjść- szepnął.
To były jego ostatnie słowa aż do dzisiaj. Nie rozumiem jego zachowania. Myślałem, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a teraz mam wątpliwości.
Znowu mam natłok myśli i problemów, z którymi nie mogę sobie poradzić. Szybko wybiegłem z pokoju do łazienki, która znajdowała się obok. Wyciągnąłem z górnej półki maszynkę i wykonałem nią kilka nacięć na przedramieniu. Osunąłem się na kafelki i podziwiałem, jak krew skapuje z ran. To w jakiś sposób mnie uspokaja. Wkrótce nadeszło też pieczenie. Zamknąłem oczy i napawałem się tą chwilą. Czy coś ze mną jest nie tak? Możliwe... Jednakże teraz nie to nie obchodzi. Siedziałem tak jeszcze póki krzyk mojej rodzicielki nie wybudził mnie z błogiego stanu.
- Niall masz gości! Schodź tutaj szybko!
Wstałem więc pospiesznie z podłogi i włożyłem rękę pod bieżącą wodę. Woda mieszała się z moją krwią, barwiąc ją na czerwono, po czym wracała do swojej naturalnej przejrzystości. Owinąłem rękę papierem i spuściłem rękaw bluzki. Wytarłem podłogę, żeby nie wzbudzić podejrzeń i wybiegłem pomieszczenia. Miałem cichą nadzieje, że w progu drzwi stał Liam, ale to było nieco niemożliwe, bo moja mama oznajmiła mi, że mam gości, więc muszą to być co najmniej dwie osoby. Zbiegłem po schodach i stanąłem w dużym pokoju, patrząc na dwie obce mi twarze. Kobiety i mężczyzny. Na oko w wieku mojej mamy. Niepewnie powiedziałem- Dzień Dobry i usiadłem obok mamy.
- Niall to są rodzice Harry'ego- rzekła, zanim nasi goście zdążyli się przedstawić.
- Aha- udało mi się tylko wykrztusić.
Przez chwilę panowała niezręczna chwila, ale przerwał ją w miarę szybko tata Harolda.
- Słuchaj Niall wiemy co ci się przytrafiło, jak zresztą połowa Londynu- pan Styles widząc moje zmieszanie, dodał- Była o tobie mowa w każdym możliwym źródle od telewizji, Internetu aż po przeróżne gazety. Nie wiem, czy Harry wspomniał ci, chociaż wątpię, ale nigdy nie był dobrym uczniem. Palił papierosy, pyskował, rzucał się na wszystkich. W przeciągu niecałych dwóch lat , zmienił szkołę około trzy razy. Przy ostatnim wydaleniu zdenerwowałem się i wyrzuciłem go z domu. Miał jechać do babci, ale szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co tak naprawdę tam robił, ale do sedna. Gdy usłyszeliśmy o tobie w wiadomościach, uciekliśmy z naszego rodzinnego miasta, bo wiedzieliśmy, że prędzej, czy później, ludzie zaczną domyślać się, że chodzi o naszego Harry'ego. Zmieniłem pracę i wyszło, że będę dyrektorem w King Edward's School Witley. Jak wiadomo jest to jedna z lepszych szkół w Londynie, która łączy ze sobą podstawówkę, gimnazjum i liceum. Dostają się do niej nieliczni. Patrzyłem na twoje oceny i szczerze mówiąc nie są zbyt dobre i zdałem sobie sprawę, że to przez mojego syna. Tak więc chcę powiedzieć, że niezależnie od twoich wyników będziesz przyjęty do mojej szkoły- mój wyraz twarzy przypominał literkę "o".
- Umm... Nie wiem, co powiedzieć, naprawdę. Dziękuję bardzo.
- Nie masz za co. Tylko masz świadomość, że jest to szkoła z internatem?- spojrzał na mnie.
- Tak wiemy- uśmiechnęła się smutno moja mama.
- Tylko mam do ciebie prośbę Niall. Jeżeli zdecydujesz się na tę szkołę, do końca czerwca zadzwoń do mnie i powiedz mi w jakim profilu klasowym, chciałbyś się uczyć. Twoja mama ma mój numer telefonu Ach no i nie musisz dawać mi swojego świadectwa- skończył mówić.
- Dziękuję naprawdę. To chyba najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mi się ostatnimi czasy.
- Cieszę się, że mogę pomóc. Oczywiście jeżeli będziesz mieć pytania, dzwoń śmiało. A teraz na nas już czas. Do widzenia i dziękuję za pyszną herbatę.
- Do widzenia- odezwała się pani Styles po raz pierwszy, najwidoczniej nieco zmieszana i wyszła wraz z mężem.
- Wow, nie mogę w to uwierzyć- powiedziałem półszeptem.
- Wiem, ja też. Widzisz? Już zaczyna ci się układać- uśmiechnąłem się do niej niemrawo. Zniknęła za drzwiami do kuchni i po chwili wróciła z kanapkami- Masz to zjeść i nie waż mi się sprzeciwiać. Zobacz, jak ty wyglądasz. Sama skóra i kości. A teraz wychodzę. Wrócę za 2h, idę do Vanessy.
- Okej- mruknąłem, ale mama była już za drzwiami.
Poszedłem na górę. Udało mi się zjeść jedną kanapkę, więcej nie dałem rady wepchnąć. Położyłem się na wznak i zacząłem patrzeć w sufit. Ta czynność stała się codziennością. Jednak znów coś mi przeszkodziło, tym razem dzwonek do drzwi. Podszedłem do nich chwiejnym krokiem, otworzyłem je i to, co zobaczyłem, zamurowało mnie. Przede mną stały trzy osoby, dobrze mi znane, a teraz takie obce. Stał tam Tomlinson, nie byłoby to aż takie dziwne, gdyby nie trzymał dłoni Amber. Za nimi stał Liam z podbitym okiem i spuszczoną głową. Zbytnio nie wierząc w to, co widzę, przetarłem oczy i uszczypnąłem się w ramię. Dobiegł mnie perlisty śmiech Heard. Czyżby to nie był sen?
- Możemy wejść?- spytał rozbawiony Louis- nadal nic nie mówiąc, otworzyłem szerzej drzwi w geście zaproszenia.
- Czy ktoś mi powie, co to ma być?- wskazałem ręką na nich.
- Ach no tak, ty przecież nic nie wiesz- powiedziała blondynka.
- No, co ty nie powiesz- mruknąłem.
- No to tak w skrócie. Jestem z Louisem i przyszliśmy cię odwiedzić, ale zobaczyliśmy Liam'a, który stal przed twoim domem z miną, jakby chciał, a nie mógł. No i po niekrótkiej namowie opowiedział nam, co się ogólnie między wami stało, no i Louis musiał wyładować swoją frustrację seksualną...
- Wcale nie!-wciął się niebieskooki.
- Nie przerywaj- warknęła- i uderzył Liam'a. No i to chyba tyle.
Nawet nie wiem czemu, ale wybuchłem niepohamowanym śmiechem. Wszyscy zebrani patrzyli na mnie, jak na wariata, po czym sami zaczęli się śmiać.
-N-Niall- zaczęła Amber, jeszcze śmiejąc się, ale po chwili uspokoiła się- Czemu nie powiedziałeś, że Harry cię zgwałcił?- Nastąpiła cisza. Mojw spojrzenie natychmiast spoczęło na Paynie.
- Powiedziałeś im?- warknąłem.
- Myślałem, że Amber wie, więc Louis też i ...
- Spokojnie nikomu nie powiemy- znowu przerwał Tomlinson.
- Co ty masz z tym wcinaniem się?- zaśmiała się Amber.
Po godzinie zachowywaliśmy się, jak czwórka dobrych przyjaciół. Zupełnie zapomniałem o przykrościach, jakie mi kiedykolwiek zafundował Tommo. Posiedzieli do 16, kiedy to Amber stwierdziła, że ona i Lou będą się zbierać. Heard kopnęła Louis'a w kostkę niezbyt dyskretnie, bo aż syknął. Uzgodnili coś po cichu, po czym Louis podszedł do mnie i powiedział:
- Chcę cię przeprosić za to wszystko, co tobie mówiłem, za nabijanie się i kompromitowanie cię.
- Wow Amber, co ty mu obiecałaś, że zaczął mnie przepraszać?- poruszyłem znacząco brwiami.
- Zboczuch- roześmiała się.
- Nic- rzekł Louis- Przy pomocy Amber zdałem sobie sprawę, że naprawdę źle robiłem.
- Okay, w takim razie wybaczam ci- uśmiechnąłem się.
Na pożegnanie przytuliłem i Amber, i Louis'a, po czym zostałem sam z Liamem.
- No Liam nagrabiłeś sobie...
- Wiem- przytaknął- Przepraszam, nie powinienem cię wtedy zostawić i potem nie odzywać się.
- Tobie też wybaczam, ale nie rób tego więcej, okay?- chłopak automatycznie pokiwał głową na znak, że się zgadza.
Rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się gdzieś do 18. Spostrzegłem, że mama napisała do mnie smsa o 14, że zostanie na noc u Vanessy. Odpisałem jej- OK i że możliwe, że Liam zostanie na noc.
Zrobiło mi się gorąco, więc podciągnąłem rękawy. Liam spojrzał na moją rękę.
- Co to jest?
- Aaaa...- chwila namysłu- o tylko zadrapanie- szybko opuściłem materiał. Jednak on był szybszy.
- Ciąłeś się- powiedział oskarżycielskim tonem.
- To pytanie, czy twierdzenie.
- To nie jest śmieszne, Niall- przybliżył się do mnie i zaczął oglądać rękę- Niall nie rób już tego więcej- powiedział błagalnym tonem.
- Spróbuję, ale wiesz, że ty też się do tego przyczyniłeś?- zapytałem smutno.
Liam spojrzał na mnie, potem na rękę i zaczął obcałowywać moje rany, przy każdej powtarzając- przepraszam.
- Li starczy- szepnąłem mu do ucha. Payne wyprostował się i spojrzał w moje oczy.
- Wiesz, dlaczego wtedy uciekłem?- zaprzeczyłem- Bo nie mogłem znieść myśli, że ktoś mógł cię dotykać i na dodatek sprawiać ci krzywdę- nie wiedziałem, co powiedzieć. Brązowooki złączył nasze dłonie, przysunął się do mnie jeszcze bliżej, tak że stykaliśmy się prawie nosami i wyszeptał mi w usta:
- Kocham Cię- wstrzymałem oddech i po chwili wypuściłem go ze świstem, a on połączył nasze usta w subtelnym pocałunku, który szybko pogłębił. A ja? A ja nie wiadomo dlaczego, nie przerwałem go. Co gorsza spodobał mi się. Dlaczego do cholery jasnej? Przecież nie mogę darzyć silnym uczuciem dwóch osób, prawda?
Ogólnie już jest późno i rozdziału nie mam siły sprawdzać, bo jakiś taki trochę długi mi się wydaję. Tak więc przepraszam za wszystkie błędy, powtórzenia. Czekam na szczerą opinię.
sobota, 15 czerwca 2013
Rozdział 9
Naprawdę jeżeli przesadzam powiedzcie mi to, mam różne różne, dziwne jak i specyficzne pomysły xd
Obudziłem się lekko otumaniony, myślałem, że jestem już w szpitalu i że już po wszystkim. Niestety nie miałem racji. Słyszałem sygnał karetki i moją mamę krzyczącą na lekarzy. W pewnym momencie odezwał się jakiś młody sanitariusz.
- Szybko, podajcie mi ekstraktor* O Niall obudziłeś się, jak się czujesz?- zapytał przejęty.
- Szczerze? To koszmarnie- ledwo wykrztusiłem z siebie. Poczułem jak wszystko mnie swędzi, dostałem jakiś wyprysków i tak jakby spuchłem i na dodatek zaczął mnie męczyć kaszel.Chyba dusiłem się...
Chłopak widząc mój stan zaczął krzyczeć, że jestem na coś uczulony. Chciałem coś powiedzieć, ale przerwał mi ból, który poczułem po wbiciu jakieś wielkiej czerwonej strzykawki. Jęknąłem i straciłem przytomność, po podaniu jakiegoś leku.
Kiedy odzyskałem przytomność, nerwowo rozejrzałem się po pomieszczeniu. Byłem w szaro-białym pokoju, gdzie było bardzo mało mebli, między innymi łóżko, na ścianie powieszony telewizor, szafka nocna, śmietnik, jedno krzesło i drzwi do łazienki. Rolety były zasłonięte, dlatego nie wiedziałem, która godzina, ale było ciemno. W tamtym momencie chciałem, żeby ktoś do mnie przyszedł. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Byłem cholernie samotny. Nawet mama nie raczyła mnie odwiedzić, a minęły już bite 2 godziny. Wracałem, co chwilę wspomnieniami do ostatnich dni. Niektóre powodowały uśmiech na mojej twarzy, lecz większość pogarszała moje samopoczucie. A miało być tak dobrze... Miało wszystko się ułożyć... Miałem być szczęśliwy, w końcu... Jednak, jak zawsze coś musiało się spieprzyć, bo inaczej moje życie byłoby nudne, prawda? Odwróciłem się na drugi bok, ścierając rękawem pojedynczą łzę. Pamiętam te wszystkie chwile, te które warto zapamiętać. Kiedy to z Harrym spędzaliśmy wspólnie czas na spacerze, czy nad jeziorem i śmialiśmy się do łez. Niestety zaraz po nich, przyszedł czas na te, które wywoływały ciarki na moich plecach. Za każdym razem kiedy na mnie krzyczał, czy podnosił rękę czułem, jak moje serce pęka na tysiąc kawałeczków. Jednak nigdy nie zapomnę dzisiejszego ranka. Spodziewałbym się po nim wszystkiego, ale nie tego, że by mnie zgwałcił, a przynajmniej nie potrafiłem sobie tego wyobrazić. Zranił mnie, tak jak nikt inny. Straciłem cząstkę siebie. Miałem wrażenie, że to był tylko zły sen, kolejny koszmar.
Byłem już tym wszystkim zmęczony. Na dodatek strasznie bolała mnie łydka. Ponownie położyłem się na wznak i zacząłem wpatrywać w sufit. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem, ale dziękuję za to Bogu.
- Niall śpisz?- usłyszałem zachrypnięty głos. Odwróciłem się, a przede mną stał lekarz. Ziewnąłem i spytałem:
- Nie, a coś się stało?
- Masz gościa- powiedział i lekko się skrzywił- Mówiłem im, że musisz mieć spokój, a oni wymyślili, że wprowadzą tu jakiegoś chłopaka w kajdankach. Teraz to już nikt nie słucha lekarzy. Ten świat schodzi na psy, wszyscy powariowali- dodał i wyszedł.
Gdy byłem sam, moje myśli znowu zaczęły wariować. Jeżeli to ktoś w kajdankach, to jest to oczywiste, że to Styles. Tylko po co tu przyszedł. Może chce się zemścić, za to, że zadzwoniłem na policję. Chociaż nie, nie może, będą tu strażnicy. Moje przemyślenia przerwał odgłos otwieranych drzwi. Mimowolnie spojrzałem w tamtą stronę. Stał tam, tak po prostu. Oczy miał spuszczone i zasłonięte przez czekoladowe loki. Rzeczywiście miał na nadgarstkach metalowe kajdanki. Wyglądał tak żałośnie, że aż zrobiło mi się jego żal.
- Mogę zostać na chwilę sam z Niallem?- Mundurowcy niepewnie po sobie spojrzeli, więc dodał- Przecież nic mu nie zrobię- Dwójka mężczyzn kiwnęła głową, na znak, że zgadzają się i opuścili salę. Nie patrzyłem na niego, w tamtej chwili wzorki na kołdrze stały się bardzo ciekawe.
- Ni- szepnął i chwycił moją dłoń. Natychmiast ją z siebie zsunąłem i niepewnie spojrzałem w jego oczy. Płakał. Prychnąłem z irytacji. W końcu, jak często można płakać?
- Po co tu przyszedłeś?- warknąłem. Przez kilka minut nie usłyszałem odpowiedzi. Jakoś mnie to nie ruszyło, więc siedzieliśmy w ciszy.
- Ch-chciałem s-się zz t-tobą p-pożegnać ii p-prosić c-cie o w-wybaczenie- wyjąkał jednocześnie płacząc.- Ja naprawdę nie pamiętam, żeby takie coś miało miejsce. Nigdy bym cię świadomie nie zgwałcił Niall- na samo słowo ciarki przeszły wzdłuż mojego kręgosłupa.
- I myślisz, że ja ci uwierzę? Mam już dość. Wiem, że potrafisz mieć dziwne napady szału, ale nie pomyślałbym, że mógłbyś mnie zgwałcić!- krzyknąłem.- Mam nadzieję, że wsadzą ciebie do więzienia i tam zgnijesz!- tym razem to ja rozpłakałem się. Tak bardzo chciałem, żeby wyszedł. Nie chciałem mu wybaczyć, bałem się, co może być później. Kiedy poczułem jego ramiona na moich biodrach, cicho syknąłem z bólu. Przesunął mnie na brzeg łóżka i usiadł przede mną. Przez chwilę patrzył się w ścianę zanim przemówił.
- Wiem, że skrzywdziłem i zraniłem cię psychicznie jak i fizycznie. Powinni mnie wsadzić do więzienia, ale tego nie zrobią. Mam wykryte zaburzenia psychiczne, więc trafię tylko do psychiatryka- mówił cicho- Przyszedłem tutaj, żebyś wiedział, że za każdym razem, kiedy to podnosiłem głos na ciebie czy też rękę to nie byłem sobą. Także musisz wiedzieć, że- zatrzymał się, po czym zaczął kontynuować- Kocham cię- wytrzeszczyłem oczy- Nie mówię tego pod wpływem impulsu, czy czegokolwiek. Jestem w pełni świadom swoich słów. I wiem, że jesteś tym jedynym, z którym chce spędzić resztę swojego życia. Jak tylko wyjdę z ośrodka będę inny, normalny. Zatroszczę się o ciebie. Ja wiem, że mamy po 16 lat, ale ja naprawdę wiem, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Dlatego nie pozwolę ci tak łatwo odejść- oznajmił, wstał z łóżka i uklęknął na podłodze. Wyciągnął małe pudełeczko. Myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi, przecież on nie może...
- Niall, czy wyjdziesz za mnie?
- C-co?- zapytałem oszołomiony. Przecież to niemożliwe, jak... Ponownie usiadł na łóżku i przybliżył w moją stronę pierścionek.
- Chcę, żebyś został moim narzeczonym. Co z tego, że jest to niezgodnie z prawem. Gdy będę sam w tej budzie- zawiesił się na chwilę- Chcę mieć pewność, że będziesz na mnie czekać, że będę miał do kogo wrócić- spojrzałem w te jego zielone tęczówki. Widziałem w nich po raz pierwszy miłość i jednocześnie strach. Nie wiem, co mną kierowało, ale wyciągnąłem rękę, a po chwili na moim serdecznym palcu widniała obrączka ze szczerego złota. Zaczęliśmy płakać, oboje. Nie myślałem, co będzie następnego dnia, co będzie jak on wyjdzie. Chciałem dać nam szansę, jakkolwiek w naszej sytuacji to beznadziejnie wygląda. Wierzyłem i nadal wierzę, że to może się udać. W najgorszym wypadku zerwę zaręczyny.
- Kocham cię Niall, tak strasznie mocno- wtuliłem się w niego.
- Ja.. ja... chyba ciebie też- po tych słowach, jego ciepłe wargi wylądowały na moich- Poczekam na ciebie. Chociaż uważam to za bezsens, bo mamy tylko 16 lat i prawdę mówiąc dużo przeżyliśmy, ale chcę spróbować, więc masz szybko do mnie wrócić, okej?-powiedziałem, kiedy po długim pocałunku musieliśmy zaczerpnąć powietrza.
- No oczywiście.- odpowiedział. W tym samym momencie weszło dwóch mężczyzn w mundurach.
- Już czas, musimy iść.
- Dobrze- zszedł z mojego posłania.
- Będę mógł cię odwiedzić?- spytałem z nadzieją.
- Niestety nie- odrzekł smutnym głosem i najpierw pocałował mnie w czoło, a potem w lewą dłoń, na której widniał pierścionek- Trzymaj się i bądź grzeczny.
- Ty też- pomachałem do niego i straciłem go z oczu, gdy wyszedł z pokoju.
*ekstraktor- zestaw przeciw ukąszeniu przez węża- tak wygląda ekstraktor ->klik
Tak wiem, że krótki, ale nie chciałam zaczynać tak jakby nowego wątku. Po pierwsze chcę przeprosić za opóźnienie. Jak wiadomo za ok. 2 tygodnie jest zakończenie roku, więc w tygodniu nawet nie mam kiedy zacząć chociażby pisać rozdziału. W poprzedni weekend nie dodałam z powodu naprawdę złego samopoczucia. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Jest to mój 2 raz, kiedy tak późno dodaję rozdział. Miejmy nadzieję, że więcej się to nie powtórzy.
+ przepraszam za błędy, powtórzenia itd.- mam za sobą prawie w ogóle 3 noce nie przespane.
Ach i chcę dodać, że to wszystko to jest moja wyobraźnia, więc proszę nie pisać, że to jest niemożliwe :3
Obudziłem się lekko otumaniony, myślałem, że jestem już w szpitalu i że już po wszystkim. Niestety nie miałem racji. Słyszałem sygnał karetki i moją mamę krzyczącą na lekarzy. W pewnym momencie odezwał się jakiś młody sanitariusz.
- Szybko, podajcie mi ekstraktor* O Niall obudziłeś się, jak się czujesz?- zapytał przejęty.
- Szczerze? To koszmarnie- ledwo wykrztusiłem z siebie. Poczułem jak wszystko mnie swędzi, dostałem jakiś wyprysków i tak jakby spuchłem i na dodatek zaczął mnie męczyć kaszel.Chyba dusiłem się...
Chłopak widząc mój stan zaczął krzyczeć, że jestem na coś uczulony. Chciałem coś powiedzieć, ale przerwał mi ból, który poczułem po wbiciu jakieś wielkiej czerwonej strzykawki. Jęknąłem i straciłem przytomność, po podaniu jakiegoś leku.
Kiedy odzyskałem przytomność, nerwowo rozejrzałem się po pomieszczeniu. Byłem w szaro-białym pokoju, gdzie było bardzo mało mebli, między innymi łóżko, na ścianie powieszony telewizor, szafka nocna, śmietnik, jedno krzesło i drzwi do łazienki. Rolety były zasłonięte, dlatego nie wiedziałem, która godzina, ale było ciemno. W tamtym momencie chciałem, żeby ktoś do mnie przyszedł. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Byłem cholernie samotny. Nawet mama nie raczyła mnie odwiedzić, a minęły już bite 2 godziny. Wracałem, co chwilę wspomnieniami do ostatnich dni. Niektóre powodowały uśmiech na mojej twarzy, lecz większość pogarszała moje samopoczucie. A miało być tak dobrze... Miało wszystko się ułożyć... Miałem być szczęśliwy, w końcu... Jednak, jak zawsze coś musiało się spieprzyć, bo inaczej moje życie byłoby nudne, prawda? Odwróciłem się na drugi bok, ścierając rękawem pojedynczą łzę. Pamiętam te wszystkie chwile, te które warto zapamiętać. Kiedy to z Harrym spędzaliśmy wspólnie czas na spacerze, czy nad jeziorem i śmialiśmy się do łez. Niestety zaraz po nich, przyszedł czas na te, które wywoływały ciarki na moich plecach. Za każdym razem kiedy na mnie krzyczał, czy podnosił rękę czułem, jak moje serce pęka na tysiąc kawałeczków. Jednak nigdy nie zapomnę dzisiejszego ranka. Spodziewałbym się po nim wszystkiego, ale nie tego, że by mnie zgwałcił, a przynajmniej nie potrafiłem sobie tego wyobrazić. Zranił mnie, tak jak nikt inny. Straciłem cząstkę siebie. Miałem wrażenie, że to był tylko zły sen, kolejny koszmar.
Byłem już tym wszystkim zmęczony. Na dodatek strasznie bolała mnie łydka. Ponownie położyłem się na wznak i zacząłem wpatrywać w sufit. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem, ale dziękuję za to Bogu.
- Niall śpisz?- usłyszałem zachrypnięty głos. Odwróciłem się, a przede mną stał lekarz. Ziewnąłem i spytałem:
- Nie, a coś się stało?
- Masz gościa- powiedział i lekko się skrzywił- Mówiłem im, że musisz mieć spokój, a oni wymyślili, że wprowadzą tu jakiegoś chłopaka w kajdankach. Teraz to już nikt nie słucha lekarzy. Ten świat schodzi na psy, wszyscy powariowali- dodał i wyszedł.
Gdy byłem sam, moje myśli znowu zaczęły wariować. Jeżeli to ktoś w kajdankach, to jest to oczywiste, że to Styles. Tylko po co tu przyszedł. Może chce się zemścić, za to, że zadzwoniłem na policję. Chociaż nie, nie może, będą tu strażnicy. Moje przemyślenia przerwał odgłos otwieranych drzwi. Mimowolnie spojrzałem w tamtą stronę. Stał tam, tak po prostu. Oczy miał spuszczone i zasłonięte przez czekoladowe loki. Rzeczywiście miał na nadgarstkach metalowe kajdanki. Wyglądał tak żałośnie, że aż zrobiło mi się jego żal.
- Mogę zostać na chwilę sam z Niallem?- Mundurowcy niepewnie po sobie spojrzeli, więc dodał- Przecież nic mu nie zrobię- Dwójka mężczyzn kiwnęła głową, na znak, że zgadzają się i opuścili salę. Nie patrzyłem na niego, w tamtej chwili wzorki na kołdrze stały się bardzo ciekawe.
- Ni- szepnął i chwycił moją dłoń. Natychmiast ją z siebie zsunąłem i niepewnie spojrzałem w jego oczy. Płakał. Prychnąłem z irytacji. W końcu, jak często można płakać?
- Po co tu przyszedłeś?- warknąłem. Przez kilka minut nie usłyszałem odpowiedzi. Jakoś mnie to nie ruszyło, więc siedzieliśmy w ciszy.
- Ch-chciałem s-się zz t-tobą p-pożegnać ii p-prosić c-cie o w-wybaczenie- wyjąkał jednocześnie płacząc.- Ja naprawdę nie pamiętam, żeby takie coś miało miejsce. Nigdy bym cię świadomie nie zgwałcił Niall- na samo słowo ciarki przeszły wzdłuż mojego kręgosłupa.
- I myślisz, że ja ci uwierzę? Mam już dość. Wiem, że potrafisz mieć dziwne napady szału, ale nie pomyślałbym, że mógłbyś mnie zgwałcić!- krzyknąłem.- Mam nadzieję, że wsadzą ciebie do więzienia i tam zgnijesz!- tym razem to ja rozpłakałem się. Tak bardzo chciałem, żeby wyszedł. Nie chciałem mu wybaczyć, bałem się, co może być później. Kiedy poczułem jego ramiona na moich biodrach, cicho syknąłem z bólu. Przesunął mnie na brzeg łóżka i usiadł przede mną. Przez chwilę patrzył się w ścianę zanim przemówił.
- Wiem, że skrzywdziłem i zraniłem cię psychicznie jak i fizycznie. Powinni mnie wsadzić do więzienia, ale tego nie zrobią. Mam wykryte zaburzenia psychiczne, więc trafię tylko do psychiatryka- mówił cicho- Przyszedłem tutaj, żebyś wiedział, że za każdym razem, kiedy to podnosiłem głos na ciebie czy też rękę to nie byłem sobą. Także musisz wiedzieć, że- zatrzymał się, po czym zaczął kontynuować- Kocham cię- wytrzeszczyłem oczy- Nie mówię tego pod wpływem impulsu, czy czegokolwiek. Jestem w pełni świadom swoich słów. I wiem, że jesteś tym jedynym, z którym chce spędzić resztę swojego życia. Jak tylko wyjdę z ośrodka będę inny, normalny. Zatroszczę się o ciebie. Ja wiem, że mamy po 16 lat, ale ja naprawdę wiem, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Dlatego nie pozwolę ci tak łatwo odejść- oznajmił, wstał z łóżka i uklęknął na podłodze. Wyciągnął małe pudełeczko. Myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi, przecież on nie może...
- Niall, czy wyjdziesz za mnie?
- C-co?- zapytałem oszołomiony. Przecież to niemożliwe, jak... Ponownie usiadł na łóżku i przybliżył w moją stronę pierścionek.
- Chcę, żebyś został moim narzeczonym. Co z tego, że jest to niezgodnie z prawem. Gdy będę sam w tej budzie- zawiesił się na chwilę- Chcę mieć pewność, że będziesz na mnie czekać, że będę miał do kogo wrócić- spojrzałem w te jego zielone tęczówki. Widziałem w nich po raz pierwszy miłość i jednocześnie strach. Nie wiem, co mną kierowało, ale wyciągnąłem rękę, a po chwili na moim serdecznym palcu widniała obrączka ze szczerego złota. Zaczęliśmy płakać, oboje. Nie myślałem, co będzie następnego dnia, co będzie jak on wyjdzie. Chciałem dać nam szansę, jakkolwiek w naszej sytuacji to beznadziejnie wygląda. Wierzyłem i nadal wierzę, że to może się udać. W najgorszym wypadku zerwę zaręczyny.
- Kocham cię Niall, tak strasznie mocno- wtuliłem się w niego.
- Ja.. ja... chyba ciebie też- po tych słowach, jego ciepłe wargi wylądowały na moich- Poczekam na ciebie. Chociaż uważam to za bezsens, bo mamy tylko 16 lat i prawdę mówiąc dużo przeżyliśmy, ale chcę spróbować, więc masz szybko do mnie wrócić, okej?-powiedziałem, kiedy po długim pocałunku musieliśmy zaczerpnąć powietrza.
- No oczywiście.- odpowiedział. W tym samym momencie weszło dwóch mężczyzn w mundurach.
- Już czas, musimy iść.
- Dobrze- zszedł z mojego posłania.
- Będę mógł cię odwiedzić?- spytałem z nadzieją.
- Niestety nie- odrzekł smutnym głosem i najpierw pocałował mnie w czoło, a potem w lewą dłoń, na której widniał pierścionek- Trzymaj się i bądź grzeczny.
- Ty też- pomachałem do niego i straciłem go z oczu, gdy wyszedł z pokoju.
*ekstraktor- zestaw przeciw ukąszeniu przez węża- tak wygląda ekstraktor ->klik
Tak wiem, że krótki, ale nie chciałam zaczynać tak jakby nowego wątku. Po pierwsze chcę przeprosić za opóźnienie. Jak wiadomo za ok. 2 tygodnie jest zakończenie roku, więc w tygodniu nawet nie mam kiedy zacząć chociażby pisać rozdziału. W poprzedni weekend nie dodałam z powodu naprawdę złego samopoczucia. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Jest to mój 2 raz, kiedy tak późno dodaję rozdział. Miejmy nadzieję, że więcej się to nie powtórzy.
+ przepraszam za błędy, powtórzenia itd.- mam za sobą prawie w ogóle 3 noce nie przespane.
Ach i chcę dodać, że to wszystko to jest moja wyobraźnia, więc proszę nie pisać, że to jest niemożliwe :3
piątek, 31 maja 2013
Rozdział 8
Widzę, że mało komentarzy, ale wiem, że trochę zawaliłam. Dlatego też rozdział ciut wcześniej. Mam nadzieję, że się spodoba :>
Kiedy to Harry napierał na mnie swoimi pełnymi ustami, było mi naprawdę dobrze, ale kiedy wsunął rękę w moje spodnie, od razu odskoczyłem. Dopiero wtedy zacząłem myśleć racjonalnie. Wszystkie momenty ze kędzierzawym przewinęły mi się przed oczami. Te dobre jak i te gorsze. Zdałem sobie sprawę, jaki jestem głupi. Szybko odepchnąłem Styles'a. On uśmiechnął się zawadiacko i znów przybliżył.
- Strach cię obleciał?- zapytał tym seksownym głosem.
- Chciałbyś- warknąłem, czując napływ odwagi. Jednak to nie było dobrym pomysłem, bo tym razem rzucił mnie na podłogę i usiadł na mnie okrakiem.
- Nie udawaj silnego, ze mną i tak zawsze przegrasz kocie- no i powtórka z rozrywki, bo Harry znowu mnie pocałował, a ja znowu nie wiedziałem, co zrobić. Poddałem się. Kiedy Harry zauważył to, uśmiechnął się cwaniacko, wstał ze mnie i zaczął ściągać swoje spodnie. Teraz albo nigdy- pomyślałem i rzuciłem się do drzwi. Chwilę potem Styles stał na środku zamkniętej piwnicy w oszołomieniu. Poprawiłem włosy i przygładziłem koszulkę. Cicho odsapnąłem i wytarłem kropelki potu z czoła. Zajrzałem jeszcze raz na drzwi, w których stał kędzierzawy. Spojrzał na mnie i westchnął.
- Myślisz, że jakieś drzwi powstrzymają mnie? I tak będziesz mój- ponownie westchnął, kręcąc przy tym głową w niedowierzaniu.- W takim razie ja tu chwilę poczekam, jeżeli nie wrócisz za 10 minut, wyważę te drzwi i będę musiał dać ci karę.- powiedział to z takim stoickim spokojem, że aż mnie zamurowało. Chciałem coś powiedzieć, ale w tym czasie on położył się i zamknął oczy. Postanowiłem nie ryzykować, chociaż nie i tak już ryzykuje, więc wybiegłem jak najszybciej z tego przeklętego domu i stanąłem na środku podwórka. Były tam trzy drogi. Każda prowadziła w inną stronę. Załamałem się. Nawet nie wiedziałem, gdzie tak naprawdę jestem. Wyglądało to na totalne pustkowie. Nie było tutaj innego domu. Na dodatek wszędzie pola. Spojrzałem, na zegarek przypięty do mojej ręki- 18:04. Jeżeli mówił prawdę za 6 minut zacznie mnie szukać. Wbiegłem ponownie do jego domku, zabrałem jego telefon i wbiegłem w te pole. Biegłem już od jakiś 5 minut, chcąc schować się. W pewnym momencie usłyszałem strzał, odwróciłem się automatycznie w miejsce, skąd dochodził hałas. Jak mogłem spodziewać się, sprawką tego był Styles, bo po chwili krzyknął: Wiem, że gdzieś tu jesteś Horan. Znajdę cię!- Jeżeli ktoś jest ciekawy, czy byłem przestraszony, to mało powiedziane. Byłem przerażony. Upadłem na kolana i szedłem na czworaka, dławiąc się płaczem. Nienawidziłem swojego położenia. Wyciągnąłem jego telefon i pospiesznie wykręciłem z pamięci numer do mojej mamy.
-Halo- usłyszałem jej roztrzęsiony głos.
- Mamo, ratuj....
- Boże Niall, nic ci nie jest?- nie odpowiedziałem.
- On ma broń mamo, boję się, uciekłem na pola, ale on mnie szuka- znów usłyszałem strzał tylko bliżej.- Mamo on mnie zabije- nie mogłem się opanować.
- Nialler spokojnie, gdzie ty jesteś?
- Nie wiem.... Mówił coś, że na północ od Glasgow.
- Gdzie? Jezu, czemu tak daleko? Niall poczekaj dam ci policjanta.- nie zdążyłem nic dodać, bo odezwał się zachrypnięty głos.
- Halo. Niall jesteś tam?
- Tak...
- Dobrze opowiedz mi jak wygląda miejsce, w którym jesteś i kto cię porwał.
- Więc jest to jakieś pustkowie. W pobliżu nie ma nic. Jego dom jest tutaj jedynym. Udało mi się uciec i schowałem się w polu, które ma kilka hektarów. Porwał mnie...- zawiesiłem się. Nie chciałem go wydać. Niby mnie skrzywdził i to nie raz, ale nie chcę go wydać. Nieważne jakim psycholem jest, jest ważny dla mnie. Kurde, to brzmi tak pojebanie.
- Niall wiem, że możesz bać się wydać, kto to jest, ale to dla twojego bezpieczeństwa, naprawdę.
- To... Harry Styles. Ma 16 lat, a przywiózł mnie tutaj samochodem. Ma broń i teraz prawdopodobnie mnie szuka. Podejrzewam, że ma rozdwojenie jaźni- powiedziałem na jednym wdechu.
- Dlaczego tak myślisz?- zapytał z ciekawości. Chwilę pomyślałem i zacząłem znowu mówić.
- Tak uważam, ponieważ w jednym momencie jest ... miły, przyjacielski, a w drugim bije mnie, pluje na mnie, szydzi ze mnie, no rozumie pan. Wszedłem na Wikipedię i wszystko pasuje. Tak samo jak zaatakował Amber u mnie w domu, to gdy się go o to pytałem, nic nie pamiętał.
- No dobrze powiedz mi jeszcze...- nie usłyszałem, co mówił policjant, bo krzyk Harry'ego mi to przeszkodził.
- Wiem, że tu jesteś, czuję twój strach- rozłączyłem się i zacząłem biec najszybciej, jak potrafię. Jakimś cudem wybiegłem na ulicę, pustą, ale chociaż ulicę. Biegłem wzdłuż niej, aż zabrakło mi sił, a ona się nadal nie kończyła. Postanowiłem wejść do lasu, ba zaczęło ściemniać się. Znalazłem jakieś duże, puste w środku drzewo, które leżało przewrócone. Nie wiele myśląc, wszedłem do niego i modliłem się, żeby mnie tutaj nie znalazł.
Obudziłem się, jak robiło się już jasno. Strzelam, że była to 6 rano. Powoli wyszedłem z mojego "schronu" i wyprostowałem nogi. Naprawdę coraz bardziej czułem się jak w jakimś filmie i na dodatek w horrorze. Skierowałem się przed siebie, kiedy to usłyszałem dźwięk łamanych gałęzi. Spanikowałem. To już mój koniec. Położyłem się na liściach, udając, że zemdlałem. Może nie będzie wtedy na mnie aż tak bardzo zły...
- Hej wszystko w porządku?- usłyszałem przyjemny głos, więc usiadłem i spojrzałem w tamtą stronę. Jak się okazało był to chłopak, na oko 17-18 lat i muszę przyznać, że przystojny. Wyciągnął rękę, którą złapałem i pomógł mi wstać.
- Tak, dzięki.- zapanowała cisza.- To ja już pójdę- i w tym był właśnie problem, bo nie wiedziałem gdzie iść. Stanąłem i podrapałem się po głowie.
- Nie wiesz którędy iść.- szepnął mi do ucha.
- Dokładnie- uśmiechnąłem się do niego.
- Chodź do mnie, ogrzejesz się- szczerze mówiąc, trochę bałem się. Może to kolejny wariat. Chociaż nie, nie poznam większego od Styles'a, po takim o to rozumowaniu poszedłem za nowo poznanym chłopakiem.
- Mogę wiedzieć, jak się nazywasz?- spytałem po 10 minutowej drodze- i dlaczego byłeś o takiej wczesnej porze w lesie?
- Nazywam się Jake, a o to drugie pytanie, mógłbym zapytać także ciebie. Jestem myśliwym- wskazał na strzelbę, której wcześniej nie zauważyłem. A ty?
- Nazywam się Niall.
- A co robiłeś w lesie?- dopytał mnie.
- Spałem- oznajmiłem nieco zawstydzony. On tylko roześmiał się perliście i o nic więcej nie pytał.
- Jesteśmy na miejscu- wszedł do małego domku i zostawił otwarte drzwi. Stanąłem i rozejrzałem się szybko po okolicy. Było tam dużo domków, więc odetchnąłem z ulgą.
Jake okazał się bardzo gościnny, sympatyczny, miły, zabawny i wesoły. Polubiłem go.
Porozmawialiśmy dużo, ale w pewnym momencie wyłączyłem się. Brunet podszedł do mnie i przyjrzał mi się. Po chwili odskoczył jak oparzony i podszedł do szafki.
- Czy ty... to ty jesteś tym chłopakiem, który zaginął?- zapytał. Ja jakby ocknięty z transu popatrzyłem na niego i lekko uśmiechnąłem się.- Może ja zawiadomię kogoś, co?
- Już wiedzą- odparłem beznamiętnie.
- Umm.. okej- chciał coś dodać, ale gdy usłyszeliśmy odgłos strzału wybiegliśmy z pokoju na ulicę. Był tam... on. Stał, a w jego oczach było widać złość. Gdy zobaczył mnie, zaczął iść w moim kierunku o dziwo z tak jakby lepszym humorem.
- Idziesz ze mną- zawołał, pokręciłem przecząco głową. Kędzierzawy parsknął i coraz szybciej szedł. Wbiegłem do domu Jake'a. Chciałem się gdzieś schować, cokolwiek. Jednak odwróciłem się i spostrzegłem jak brunet próbuje mnie bronić i wtedy stała się rzecz, której w ogóle się nie spodziewałem, a powinienem. Styles strzelił w niego, a Jake opadł na ziemię z głośnym łoskotem. Krzyknąłem przerażony i podbiegłem do niego. Dostał w brzuch. Z daleka dało się słyszeć odgłos karetki i policji. Harold pociągnął mnie z powrotem do lasu. Płakałem, znowu i to cholernie bardzo. Harry przytulił mnie, ale go odepchnąłem i osunąłem się po drzewie na ziemie.
- Hej, nie płacz. Musiałem cię bronić- usiadł koło mnie.
- Zabiłeś człowieka. To jest chore, niewybaczalne, a przede wszystkim nie ma na to wytłumaczenia Harry- spojrzałem w jego oczy. Kurde, naprawdę zaczynam je nienawidzić.
- Kocie, ale przynajmniej będziemy razem.- potarł moje kolano.
- Kurwa, nigdy nie będziemy razem, kiedy to do ciebie dotrze?!- powiedziałem to, nie wiele myśląc i od razu pożałowałem tego. Podniósł mnie, przyparł do drzewa i wpił się w moje usta.
- Nigdy to do mnie nie dotrze, bo już jesteśmy razem. Jesteś moją marionetką, co zechcę to to zrobisz. Nawet nie umiesz mi odmówić, a co dopiero odwrócić i uciec. To był tylko taki pokaz, ja to wiem. Jesteś uzależniony ode mnie. A teraz chodź - wziął mnie za rękę i poszliśmy do jego domu. Nie wierzę, że on miał rację. W jednym, ale miał. Jestem od niego uzależniony, nie potrafię tak po prostu uciec, co widać, bo znowu idę z nim, trzymając się za dłonie. Jak bardzo chciałbym teraz cofnąć czas...
Weszliśmy do pokoju, a on mnie od razu rzucił na łóżko. Mogłem się tego spodziewać. Zaczął obcałowywać moją szyję. Ściągnął moją koszulkę i rzucił za łóżko. Wrócił do pocałunków, tylko tym razem mojej klatki piersiowej i brzucha. Mój oddech zaczął przyspieszać.
- Uwielbiam patrzeć, jak na ciebie działam- mruknął w moje usta, które po chwili były miażdżone w mocnym pocałunku. Jednak znalazłem trochę siły w sobie i odepchnąłem go od siebie.
- Nie chcę. Zostaw mnie- powiedziałem cicho.
- Spokojnie to nie będzie tak bardzo boleć.
- Ale ja nie chcę...- oznajmiłem.
- Mnie to już nie obchodzi.- znowu pocałował mnie i od razu zaczął ściągać moje spodnie. Próbowałem się wydostać z jego uścisku, ale był za mocny. Łzy mimowolnie spłynęły po moich policzkach. Spojrzałem w jego oczy, było w nich pożądanie. Wiedziałem już, że nie ucieknę, chociaż tak bardzo chciałem. Styles widząc, że przestałem się szarpać, puścił mnie i ściągnął moje bokserki. Czułem się podle...
- Nie rób tego, proszę.- szepnąłem. On mnie jednak nie posłuchaj i wziął mojego penisa do buzi. Na to doznanie jęknąłem cicho. Harry przyspieszył ruchy i po jakiś 3 minutach doszedłem w jego ustach. On przełknął białą ciecz i pocałował mnie. Dało się czuć słonawy posmak. Po chwili podniósł mnie i kazał mi opleść go nogami. Zrobiłem to, ale zbytnio nie wiedziałem, dlaczego mam to zrobić. W tym samym momencie krzyknąłem, bo poczułem coś twardego w sobie. Kędzierzawy tylko przeciągle jęknął i zaczął poruszać się we mnie szybko. Natomiast ja szlochałem cicho z powodu bólu. Nie czułem przyjemności tylko obrzydzenie do samego siebie. Trzymałem się go kurczowo nawet nie wiem dlaczego. Chciałem, żeby to się wszystko szybko skończyło. Harry ciągle jęczał, a mnie to jeszcze bardziej dołowało. Aż w pewnej chwili dotknął mnie w prostatę, tym razem to ja jęknąłem i odchyliłem głowę do tyłu. To akurat było przyjemne. Loczek doszedł, ja chwilę po nim. Wyszedł ze mnie, chociaż ja i tak go ciągle czułem w sobie. Jego spermę... Oznajmił, że idzie wziąć prysznic i że jak chcę mogę do niego dołączyć. Oczywiście nie zamierzałem. Skuliłem się na podłodze. Było mi niedobrze, kręciło mi się w głowie. I czekałem... na zbawienie? Nagle drzwi otworzyły się i wpadła policja z moją mamą. Podbiegła do mnie i przykryła moje nagie ciało kocem. Mówiła coś do mnie, ale słowa tak jak obraz rozmazywały mi się. Zwymiotowałem. Zobaczyłem chyba Harry'ego, którego gliny zakuwali w kajdanki. Krzyczał coś do mnie, że mnie kocha, żebym powiedział im, żeby go nie zamykali. Dalej nie wiem co się stało, bo zemdlałem. Gdy się lekko obudziłem byłem w karetce, która jechała na sygnale. Nie miałem pojęcie, co się dzieje. Przecież nikt mi nic nie podał. Lekarze mówili coś o podaniu surowicy. Czy ukąsił mnie.... wąż? Rzeczywiście, kiedy obudziłem się w tym drzewie strasznie mnie noga bolała, ale nie myślałem, że ukąsiło mnie coś. Zacząłem się dusić. Aparatura zaczęła pikać. Nadmiar wrażeń, aż w końcu zapadłem w " mocny sen" z którego szczerze mówiąc nie chciałem się budzić, bo po co?
Więc rozdział jest nawet wcześnie jak na mnie xd Umm... i jest szczerze mówiąc dziwny i pokręcony, ale to chyba tutaj normalne. Więc czekam na wasze opinie, czy nie przesadziłam >.< Przepraszam za wszelki błędy, spieszyłam się.
Kiedy to Harry napierał na mnie swoimi pełnymi ustami, było mi naprawdę dobrze, ale kiedy wsunął rękę w moje spodnie, od razu odskoczyłem. Dopiero wtedy zacząłem myśleć racjonalnie. Wszystkie momenty ze kędzierzawym przewinęły mi się przed oczami. Te dobre jak i te gorsze. Zdałem sobie sprawę, jaki jestem głupi. Szybko odepchnąłem Styles'a. On uśmiechnął się zawadiacko i znów przybliżył.
- Strach cię obleciał?- zapytał tym seksownym głosem.
- Chciałbyś- warknąłem, czując napływ odwagi. Jednak to nie było dobrym pomysłem, bo tym razem rzucił mnie na podłogę i usiadł na mnie okrakiem.
- Nie udawaj silnego, ze mną i tak zawsze przegrasz kocie- no i powtórka z rozrywki, bo Harry znowu mnie pocałował, a ja znowu nie wiedziałem, co zrobić. Poddałem się. Kiedy Harry zauważył to, uśmiechnął się cwaniacko, wstał ze mnie i zaczął ściągać swoje spodnie. Teraz albo nigdy- pomyślałem i rzuciłem się do drzwi. Chwilę potem Styles stał na środku zamkniętej piwnicy w oszołomieniu. Poprawiłem włosy i przygładziłem koszulkę. Cicho odsapnąłem i wytarłem kropelki potu z czoła. Zajrzałem jeszcze raz na drzwi, w których stał kędzierzawy. Spojrzał na mnie i westchnął.
- Myślisz, że jakieś drzwi powstrzymają mnie? I tak będziesz mój- ponownie westchnął, kręcąc przy tym głową w niedowierzaniu.- W takim razie ja tu chwilę poczekam, jeżeli nie wrócisz za 10 minut, wyważę te drzwi i będę musiał dać ci karę.- powiedział to z takim stoickim spokojem, że aż mnie zamurowało. Chciałem coś powiedzieć, ale w tym czasie on położył się i zamknął oczy. Postanowiłem nie ryzykować, chociaż nie i tak już ryzykuje, więc wybiegłem jak najszybciej z tego przeklętego domu i stanąłem na środku podwórka. Były tam trzy drogi. Każda prowadziła w inną stronę. Załamałem się. Nawet nie wiedziałem, gdzie tak naprawdę jestem. Wyglądało to na totalne pustkowie. Nie było tutaj innego domu. Na dodatek wszędzie pola. Spojrzałem, na zegarek przypięty do mojej ręki- 18:04. Jeżeli mówił prawdę za 6 minut zacznie mnie szukać. Wbiegłem ponownie do jego domku, zabrałem jego telefon i wbiegłem w te pole. Biegłem już od jakiś 5 minut, chcąc schować się. W pewnym momencie usłyszałem strzał, odwróciłem się automatycznie w miejsce, skąd dochodził hałas. Jak mogłem spodziewać się, sprawką tego był Styles, bo po chwili krzyknął: Wiem, że gdzieś tu jesteś Horan. Znajdę cię!- Jeżeli ktoś jest ciekawy, czy byłem przestraszony, to mało powiedziane. Byłem przerażony. Upadłem na kolana i szedłem na czworaka, dławiąc się płaczem. Nienawidziłem swojego położenia. Wyciągnąłem jego telefon i pospiesznie wykręciłem z pamięci numer do mojej mamy.
-Halo- usłyszałem jej roztrzęsiony głos.
- Mamo, ratuj....
- Boże Niall, nic ci nie jest?- nie odpowiedziałem.
- On ma broń mamo, boję się, uciekłem na pola, ale on mnie szuka- znów usłyszałem strzał tylko bliżej.- Mamo on mnie zabije- nie mogłem się opanować.
- Nialler spokojnie, gdzie ty jesteś?
- Nie wiem.... Mówił coś, że na północ od Glasgow.
- Gdzie? Jezu, czemu tak daleko? Niall poczekaj dam ci policjanta.- nie zdążyłem nic dodać, bo odezwał się zachrypnięty głos.
- Halo. Niall jesteś tam?
- Tak...
- Dobrze opowiedz mi jak wygląda miejsce, w którym jesteś i kto cię porwał.
- Więc jest to jakieś pustkowie. W pobliżu nie ma nic. Jego dom jest tutaj jedynym. Udało mi się uciec i schowałem się w polu, które ma kilka hektarów. Porwał mnie...- zawiesiłem się. Nie chciałem go wydać. Niby mnie skrzywdził i to nie raz, ale nie chcę go wydać. Nieważne jakim psycholem jest, jest ważny dla mnie. Kurde, to brzmi tak pojebanie.
- Niall wiem, że możesz bać się wydać, kto to jest, ale to dla twojego bezpieczeństwa, naprawdę.
- To... Harry Styles. Ma 16 lat, a przywiózł mnie tutaj samochodem. Ma broń i teraz prawdopodobnie mnie szuka. Podejrzewam, że ma rozdwojenie jaźni- powiedziałem na jednym wdechu.
- Dlaczego tak myślisz?- zapytał z ciekawości. Chwilę pomyślałem i zacząłem znowu mówić.
- Tak uważam, ponieważ w jednym momencie jest ... miły, przyjacielski, a w drugim bije mnie, pluje na mnie, szydzi ze mnie, no rozumie pan. Wszedłem na Wikipedię i wszystko pasuje. Tak samo jak zaatakował Amber u mnie w domu, to gdy się go o to pytałem, nic nie pamiętał.
- No dobrze powiedz mi jeszcze...- nie usłyszałem, co mówił policjant, bo krzyk Harry'ego mi to przeszkodził.
- Wiem, że tu jesteś, czuję twój strach- rozłączyłem się i zacząłem biec najszybciej, jak potrafię. Jakimś cudem wybiegłem na ulicę, pustą, ale chociaż ulicę. Biegłem wzdłuż niej, aż zabrakło mi sił, a ona się nadal nie kończyła. Postanowiłem wejść do lasu, ba zaczęło ściemniać się. Znalazłem jakieś duże, puste w środku drzewo, które leżało przewrócone. Nie wiele myśląc, wszedłem do niego i modliłem się, żeby mnie tutaj nie znalazł.
Obudziłem się, jak robiło się już jasno. Strzelam, że była to 6 rano. Powoli wyszedłem z mojego "schronu" i wyprostowałem nogi. Naprawdę coraz bardziej czułem się jak w jakimś filmie i na dodatek w horrorze. Skierowałem się przed siebie, kiedy to usłyszałem dźwięk łamanych gałęzi. Spanikowałem. To już mój koniec. Położyłem się na liściach, udając, że zemdlałem. Może nie będzie wtedy na mnie aż tak bardzo zły...
- Hej wszystko w porządku?- usłyszałem przyjemny głos, więc usiadłem i spojrzałem w tamtą stronę. Jak się okazało był to chłopak, na oko 17-18 lat i muszę przyznać, że przystojny. Wyciągnął rękę, którą złapałem i pomógł mi wstać.
- Tak, dzięki.- zapanowała cisza.- To ja już pójdę- i w tym był właśnie problem, bo nie wiedziałem gdzie iść. Stanąłem i podrapałem się po głowie.
- Nie wiesz którędy iść.- szepnął mi do ucha.
- Dokładnie- uśmiechnąłem się do niego.
- Chodź do mnie, ogrzejesz się- szczerze mówiąc, trochę bałem się. Może to kolejny wariat. Chociaż nie, nie poznam większego od Styles'a, po takim o to rozumowaniu poszedłem za nowo poznanym chłopakiem.
- Mogę wiedzieć, jak się nazywasz?- spytałem po 10 minutowej drodze- i dlaczego byłeś o takiej wczesnej porze w lesie?
- Nazywam się Jake, a o to drugie pytanie, mógłbym zapytać także ciebie. Jestem myśliwym- wskazał na strzelbę, której wcześniej nie zauważyłem. A ty?
- Nazywam się Niall.
- A co robiłeś w lesie?- dopytał mnie.
- Spałem- oznajmiłem nieco zawstydzony. On tylko roześmiał się perliście i o nic więcej nie pytał.
- Jesteśmy na miejscu- wszedł do małego domku i zostawił otwarte drzwi. Stanąłem i rozejrzałem się szybko po okolicy. Było tam dużo domków, więc odetchnąłem z ulgą.
Jake okazał się bardzo gościnny, sympatyczny, miły, zabawny i wesoły. Polubiłem go.
Porozmawialiśmy dużo, ale w pewnym momencie wyłączyłem się. Brunet podszedł do mnie i przyjrzał mi się. Po chwili odskoczył jak oparzony i podszedł do szafki.
- Czy ty... to ty jesteś tym chłopakiem, który zaginął?- zapytał. Ja jakby ocknięty z transu popatrzyłem na niego i lekko uśmiechnąłem się.- Może ja zawiadomię kogoś, co?
- Już wiedzą- odparłem beznamiętnie.
- Umm.. okej- chciał coś dodać, ale gdy usłyszeliśmy odgłos strzału wybiegliśmy z pokoju na ulicę. Był tam... on. Stał, a w jego oczach było widać złość. Gdy zobaczył mnie, zaczął iść w moim kierunku o dziwo z tak jakby lepszym humorem.
- Idziesz ze mną- zawołał, pokręciłem przecząco głową. Kędzierzawy parsknął i coraz szybciej szedł. Wbiegłem do domu Jake'a. Chciałem się gdzieś schować, cokolwiek. Jednak odwróciłem się i spostrzegłem jak brunet próbuje mnie bronić i wtedy stała się rzecz, której w ogóle się nie spodziewałem, a powinienem. Styles strzelił w niego, a Jake opadł na ziemię z głośnym łoskotem. Krzyknąłem przerażony i podbiegłem do niego. Dostał w brzuch. Z daleka dało się słyszeć odgłos karetki i policji. Harold pociągnął mnie z powrotem do lasu. Płakałem, znowu i to cholernie bardzo. Harry przytulił mnie, ale go odepchnąłem i osunąłem się po drzewie na ziemie.
- Hej, nie płacz. Musiałem cię bronić- usiadł koło mnie.
- Zabiłeś człowieka. To jest chore, niewybaczalne, a przede wszystkim nie ma na to wytłumaczenia Harry- spojrzałem w jego oczy. Kurde, naprawdę zaczynam je nienawidzić.
- Kocie, ale przynajmniej będziemy razem.- potarł moje kolano.
- Kurwa, nigdy nie będziemy razem, kiedy to do ciebie dotrze?!- powiedziałem to, nie wiele myśląc i od razu pożałowałem tego. Podniósł mnie, przyparł do drzewa i wpił się w moje usta.
- Nigdy to do mnie nie dotrze, bo już jesteśmy razem. Jesteś moją marionetką, co zechcę to to zrobisz. Nawet nie umiesz mi odmówić, a co dopiero odwrócić i uciec. To był tylko taki pokaz, ja to wiem. Jesteś uzależniony ode mnie. A teraz chodź - wziął mnie za rękę i poszliśmy do jego domu. Nie wierzę, że on miał rację. W jednym, ale miał. Jestem od niego uzależniony, nie potrafię tak po prostu uciec, co widać, bo znowu idę z nim, trzymając się za dłonie. Jak bardzo chciałbym teraz cofnąć czas...
Weszliśmy do pokoju, a on mnie od razu rzucił na łóżko. Mogłem się tego spodziewać. Zaczął obcałowywać moją szyję. Ściągnął moją koszulkę i rzucił za łóżko. Wrócił do pocałunków, tylko tym razem mojej klatki piersiowej i brzucha. Mój oddech zaczął przyspieszać.
- Uwielbiam patrzeć, jak na ciebie działam- mruknął w moje usta, które po chwili były miażdżone w mocnym pocałunku. Jednak znalazłem trochę siły w sobie i odepchnąłem go od siebie.
- Nie chcę. Zostaw mnie- powiedziałem cicho.
- Spokojnie to nie będzie tak bardzo boleć.
- Ale ja nie chcę...- oznajmiłem.
- Mnie to już nie obchodzi.- znowu pocałował mnie i od razu zaczął ściągać moje spodnie. Próbowałem się wydostać z jego uścisku, ale był za mocny. Łzy mimowolnie spłynęły po moich policzkach. Spojrzałem w jego oczy, było w nich pożądanie. Wiedziałem już, że nie ucieknę, chociaż tak bardzo chciałem. Styles widząc, że przestałem się szarpać, puścił mnie i ściągnął moje bokserki. Czułem się podle...
- Nie rób tego, proszę.- szepnąłem. On mnie jednak nie posłuchaj i wziął mojego penisa do buzi. Na to doznanie jęknąłem cicho. Harry przyspieszył ruchy i po jakiś 3 minutach doszedłem w jego ustach. On przełknął białą ciecz i pocałował mnie. Dało się czuć słonawy posmak. Po chwili podniósł mnie i kazał mi opleść go nogami. Zrobiłem to, ale zbytnio nie wiedziałem, dlaczego mam to zrobić. W tym samym momencie krzyknąłem, bo poczułem coś twardego w sobie. Kędzierzawy tylko przeciągle jęknął i zaczął poruszać się we mnie szybko. Natomiast ja szlochałem cicho z powodu bólu. Nie czułem przyjemności tylko obrzydzenie do samego siebie. Trzymałem się go kurczowo nawet nie wiem dlaczego. Chciałem, żeby to się wszystko szybko skończyło. Harry ciągle jęczał, a mnie to jeszcze bardziej dołowało. Aż w pewnej chwili dotknął mnie w prostatę, tym razem to ja jęknąłem i odchyliłem głowę do tyłu. To akurat było przyjemne. Loczek doszedł, ja chwilę po nim. Wyszedł ze mnie, chociaż ja i tak go ciągle czułem w sobie. Jego spermę... Oznajmił, że idzie wziąć prysznic i że jak chcę mogę do niego dołączyć. Oczywiście nie zamierzałem. Skuliłem się na podłodze. Było mi niedobrze, kręciło mi się w głowie. I czekałem... na zbawienie? Nagle drzwi otworzyły się i wpadła policja z moją mamą. Podbiegła do mnie i przykryła moje nagie ciało kocem. Mówiła coś do mnie, ale słowa tak jak obraz rozmazywały mi się. Zwymiotowałem. Zobaczyłem chyba Harry'ego, którego gliny zakuwali w kajdanki. Krzyczał coś do mnie, że mnie kocha, żebym powiedział im, żeby go nie zamykali. Dalej nie wiem co się stało, bo zemdlałem. Gdy się lekko obudziłem byłem w karetce, która jechała na sygnale. Nie miałem pojęcie, co się dzieje. Przecież nikt mi nic nie podał. Lekarze mówili coś o podaniu surowicy. Czy ukąsił mnie.... wąż? Rzeczywiście, kiedy obudziłem się w tym drzewie strasznie mnie noga bolała, ale nie myślałem, że ukąsiło mnie coś. Zacząłem się dusić. Aparatura zaczęła pikać. Nadmiar wrażeń, aż w końcu zapadłem w " mocny sen" z którego szczerze mówiąc nie chciałem się budzić, bo po co?
Więc rozdział jest nawet wcześnie jak na mnie xd Umm... i jest szczerze mówiąc dziwny i pokręcony, ale to chyba tutaj normalne. Więc czekam na wasze opinie, czy nie przesadziłam >.< Przepraszam za wszelki błędy, spieszyłam się.
niedziela, 26 maja 2013
Rozdział 7
Witam! Rozdział jednak później niż planowałam. Zwalę to na to, że w piątek wróciłam z wycieczki szkolnej i nie dałam rady w ogóle tego zacząć. Chciałam zawiązać jeszcze do jednego komentarza. Po pierwsze nie rozumiem, jak można to porównać do " Mody na sukces " Po drugie nikt nie powiedział, że to opowiadanie będzie realne. Osoba chora psychicznie może porwać człowieka, a nawet go zabić.O to jak pociągnę to opowiadanie, nie musicie się martwić. Poradzę sobie. Dobra to opowiadanie miało wyglądać inaczej. Po prostu zdałam sobie sprawę, że to będzie nudne. Zarys fabuły zostaje ten sam, co na początku. Jedynie są tutaj dodatki. Tak to nazwijmy. Wcale nie czepiam się i przyjmuję krytykę. Chciałam to wytłumaczyć. To tyle ode mnie. Zapraszam na rozdział.
Samochód wjechał w kolejne dziury. To aż dziwne, że jeszcze nie zwymiotowałem. To chyba przez... nie, nie wiem przez co, może przez strach? W końcu jakiś wariat wrzucił mnie do bagażnika i wywozi nie wiadomo dokąd. Następna dziura. W tym właśnie momencie miałem wrażenie, że puszczę pawia. Jednak postanowiłem poczekać i uspokoić się, choć trochę. Jednak nie było mi dane spowolnić pracę mojego serca, bo co chwila samochód podskakiwał. Zakręciło mi się w głowie i poczułem, jak mój żołądek skacze do gardła. Zapukałem lekko w szybę, mając nadzieję, że Harry usłyszy i nie będę musiał rzygać do samochodu.
- Co!- warknął. Widać, że nie ma zbytnio dobrego humoru.
- Nie chcę ci przeszkadzać- powiedziałem na wszelki wypadek- ale zaraz chyba zwrócę śniadanie.
Po chwili skręciliśmy w prawo i samochód zatrzymał się. Silnik zgasł i usłyszałem otwieranie drzwi i bagażnika. Ku mojemu zdziwieniu było już ciemno. Musieliśmy jechać kilka godzin. Styles stanął obok i czekał aż wyjdę. Tak też zrobiłem. Znowu poczułem zawroty głowy i podbiegłem do pobliskiego krzaka, upadłem na kolana i jednym słowem ulżyłem sobie. Harry widząc mój stan, tak jakby złagodniał. Jego wyraz twarzy był zupełnie inny niż przed chwilą. Spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się ciepło.
- Pójdę po wodę.
- Proszę- podał mi butelkę, kiedy wrócił. Upiłem łyk i usiadłem na dużym kamieniu. Byliśmy w lesie. Zaczął wiać wiatr, a moim ciałem mimowolnie wstrząsnęły dreszcze. Widok, jak z horroru. Nie dość, że noc to jeszcze las i na deser człowiek, który jest dziwny... Odwróciłem się do kędzierzawego. Miał zamknięte oczy i tak jakby wsłuchiwał się w szum drzew. Uspokoił się. Postanowiłem, że spróbuję nawiązać z nim rozmowę na temat miejsca, do którego jedziemy.
- Hazz?- otworzył oczy i wlepił we mnie swoje zielone ślepia.
- Tak Nii?
- Gdzie jesteśmy?- zapytałem nieśmiało.
- W lesie- oznajmił i przeciągnął się. Usłyszałem jakiś huk i automatycznie spiąłem się.
- Co to było?- przetarłem rękoma swoje ramiona.
- Boisz się?- przybliżył się do mnie.
- Tak trochę- uśmiechnąłem się słabo.
- Chodź do mnie- wyciągnął ręce, w geście przytulenia. Niepewnie wtuliłem się w jego tors. Był taki ciepły. Wciągnąłem jego zapach i cicho westchnąłem, pachnął tak swojsko. Objął mnie mocniej. Co ze mną jest nie tak? Normalny człowiek uciekłby, gdzie pieprz rośnie. Jednak ja siedzę tutaj, tulę się do niego i czuję się jak w siódmym niebie. Tylko żeby było jasne. Wolę tę drugą osobowość. Jeżeli można to tak nazwać.
- Nialler musimy jechać. To już niedaleko- wyciągnął dłoń, którą złapałem. Poszliśmy
do wozu i odjechaliśmy. O dziwo pozwolił mi siedzieć na miejscu pasażera, a nie w bagażniku. Kiedy to jechaliśmy, wpatrywałem się w drzewa, które tak jakby uciekały. Liczyłem, że zauważę jakąkolwiek tabliczkę z nazwą miejscowości, lecz z każdą minutą miałem coraz większe wrażenie, że to jest jakieś pustkowie bez miejscowości. Poczułem rękę na moim kolanie.
- Prześpij się kocie. Jednak będziemy jeszcze trochę jechać- przytaknąłem i oparłem głowę o szybę. Przed zaśnięciem ciągle czułem jego dłoń na mojej skórze. Przyprawiło mnie to o mały uśmiech.
Obudziły mnie promienie słońca. Powoli otworzyłem oczy. Był ranek. W sumie jechaliśmy tutaj z kilkanaście godzin i jesteśmy na jakimś pustkowiu. Podniosłem głowę, dopiero w tamtym momencie zauważyłem, że ktoś mnie niesie. Tak jak myślałem, był to Harry.
- Dzień dobry księżniczko- szepnął mi do ucha.
- Dobry- mruknąłem- Dojechaliśmy już?- zapytałem zaspanym głosem.
- Tak- powiedział Harry i kopnął drzwi wejściowe- Jesteśmy- położył mnie na łóżku, usiadł koło mnie i głośno odsapnął.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy?
- Na północ od Glasgow.
- Że gdzie? Ale... przecież.... byliśmy w Londynie. Czy ciebie naprawdę pojebało?- oburzyłem się.
- Kotku...
- Przestań!- wstałem z kanapy- Powiedz mi dlaczego? Co my tu robimy? Czuję się jakbyś mnie porwał, nie wiadomo po co. Harry ja się ciebie boję!- wyrzuciłem to z siebie.
- Ty mnie się boisz?- pociągnął mnie za rękę tak, że teraz siedziałem na nim i niepewnie patrzyłem mu w oczy. - Przecież jestem nieszkodliwy. Nie zrobiłbym tobie nigdy krzywdy, mały- pogłaskał mnie po policzku, a po mnie rozlała się fala ciepła.
- Ale przecież chciałeś zrobić krzywdę Amber- rzekłem.
- Ja? No coś ty, muchy bym nie skrzywdził- zaśmiał się perliście.
- Ale przecież... wczoraj... z nożem... jak to nie pamiętasz?- zdziwiłem się.
- Może to był sen, co?- poczochrał mnie po włosach.
- Nieprawda!- oburzyłem się.
- Nialler, nie drąż tematu- poszedł do kuchni- Jesteś głodny?
- Ugh... Tak trochę!
- Wiedziałem- wyjrzał zza drzwi i po chwili wrócił z talerzem zupy. Wyciągnąłem ręce po nią, lecz Styles nie chciał mi jej oddać- Nakarmię cię.
- Um... okej- uśmiechnąłem się.
Mogę śmiało stwierdzić, że to było moje najlepsze śniadanie. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, przytulaliśmy. Byłem szczęśliwy.
- Przestań!- zawołałem, kiedy to loczek zaczął mnie łaskotać.
- Zmuś mnie!- mruknął zmysłowo, a ja nie wytrzymałem i wpiłem się w jego usta. Cicho westchnął, a ja byłem pewny, że jestem czerwony jak burak. Kiedy odkleiliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza, wtuliłem się w niego. Z każdą minutą spędzoną z nim, czułem do niego coś więcej.
- Chodź, pójdziemy na spacer- złapał mnie za biodra i wyprowadził na świeże powietrze.
- Gdzie idziemy?- spytałem zaciekawiony.
- Przed siebie- oznajmił i chwycił mnie za dłoń.
Szliśmy już jakąś godzinę w ciszy. Ta cisza była potrzebna, przynajmniej dla mnie. Mogłem wszystko przemyśleć.
- Co ty taki cichy?- zatrzymał się Haz i spojrzał na mnie.
- Cieszę się tą chwilą- powiedziałem i uśmiechnąłem nieśmiało.
- Wiesz, że jesteś słodki?- przybliżył się do mnie i pocałował czule. Miałem wrażenie, że zaraz upadnę, tak miałem miękkie nogi. Resztę drogi rozmawialiśmy na błahe tematy. Aż trudno było mi uwierzyć, kiedy to przypomniałem sobie jego wcześniejsze zachowanie. Wydawało mi się, że zmienił się. Nawet nie wiedziałem, jak bardzo myliłem się. Gdy wróciliśmy do domu usiedliśmy na kanapie. Oczywiście nie obyło się bez czułości. Jednak postanowiłem dowiedzieć się, po co tak daleko jechaliśmy.
- Harreh mogę wiedzieć, dlaczego tak daleko jechaliśmy?
- Żeby nikt cię nie szukał i żebyś ty nie chciał uciec.
- Ale dlaczego?- zaskoczył mnie.
- Niall kocham cię- powiedział, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Ucieszyłem się jak małe dziecko, chociaż nie odwzajemniałem jego uczucia. Jeszcze.
Jednak on po chwili kontynuował:
- Dlatego już na zawsze ze mną zostaniesz- iii bańka mydlana prysła. Wiedziałem, że byłoby to zbyt piękne. Jednak miałem nadzieję, że może zabrał mnie tutaj na tydzień, ale nie na całe życie... Chciałem coś powiedzieć, ale Styles włączył telewizor. Akurat trafiliśmy na wiadomości. To co tam zobaczyłem, przeraziło mnie. Stała tam moja mama, Amber i Liam.
Przemówiła moja rodzicielka:
- Wczoraj o godzinie 19 wróciłam do domu. Nie było tam mojego syna Niall'a. W jego pokoju był straszny bałagan, wybita szyba i trochę krwi. Przerażona próbowałam się do niego dodzwonić, ale jego komórka była w salonie. On nigdy bez niej nie wychodzi. Zadzwoniłam wiec do Amber- wskazała na roztrzęsioną blondynkę- opowiedziała mi co się stało. Podobno jego kolega Harry napadł na nią z nożem, a Niall ją obronił. Podejrzewamy, że to właśnie on go porwał, ponieważ jego też nigdzie nie ma. Rzeczywiście leżała u mnie na stole kartka, że nic mojemu synowi nie jest, lecz to nie było jego pismo. Proszę każdego, kto widział mojego syna o kontakt. Jeżeli ktokolwiek przekaże nam informacje na temat jego pobytu dostanie nagrodę pieniężną. Oto jego zdjęcia. Moja mama pokazała nasze wspólne zdjęcie ze świąt Wielkanocnych. Lzy zaczęły mi lecieć po policzkach. W tym samym momencie Harry rzucił pilotem i zaczął przeklinać. Wybiegł z domu na podwórko. Poszedłem za nim. Wyglądał na rozwścieczonego.
- Harry?
- Nie podchodź do mnie.
- Ale... Haz- złapałem go za rękę- po chwili poczułem mocne uderzenie w twarz i zauważyłem krew, która sączyła się z mojego nosa. Opadłem na kolana i zaniosłem się szlochem. Harry tylko na mnie splunął, wsiadł do samochodu i odjechał z głośnym piskiem opon. Nie wiem dlaczego, ale od razu pobiegłem do salonu i włączyłem laptopa. Normalnie powinienem skontaktować się z mama, ale miałem teraz ważniejszą sprawę. Wpisałem w google- rozdwojenie jaźni i wszedłem na stronę Wikipedii. Jedno zdanie mnie przyciągnęło- "Jako dysocjacja, osobowość mnoga wytwarza się po szczególnie bolesnych,traumatycznych przeżyciach i kryzysach, przebytych w dzieciństwie i powiązanych z tematyką śmierci oraz seksualności." - Jeżeli Harry naprawdę choruje na te przypadłość, ciekawe co przytrafiło mu się w przeszłości. W pewnym momencie usłyszałem huk i podskoczyłem. Był to Harry.
- Co ty robisz? Skontaktowałeś się z kimś?- wrzasnął.
- Nie... nie
- Daj mi to- wyrwał laptopa z moich rąk i zaczął czytać- uważasz mnie za chorego psychicznie?!- złapał mnie za koszulkę i podniósł.
- Nie Harry, po prostu chciałem coś sprawdzić.
- Kłamiesz- krzyknął głośniej i pociągnął mnie do piwnicy. Teraz tu sobie poleżysz- wrzucił mnie i przypiął moją kostkę do łańcucha.- Do zobaczenia- roześmiał się i wyszedł.
Płakałem, możliwe że przez kilka godzin. I z tego, że czułem się oszukany, bo poczułem coś do chłopaka, który ma dwie twarze i płakałem z powodu tego, co będzie dalej. W pewnym momencie drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Styles. Najgorsze, że nie wiedziałem, czy to Harry- dobry czy zły. Podszedł do mnie i pocałował mnie mocno w usta. Drugą ręką odpiął łańcuch i przyparł mnie do ściany.
- Teraz się zabawimy- zerwał ze mnie koszulkę i zaczął obcałowywać moją szyję mokrymi pocałunkami. Najgorsze było to, że z jednej strony mnie to podniecało, a z drugiej przerażało.
Jeny naprawdę nie sądziłam, że tak długo zajmie mi to pisanie. Zaczęłam o 11, a jest 21 o.o Oczywiście pisałam z przerwami, bo z okazji dnia Matki musiałam posprzątać cały dom. Tak czy siak przepraszam i za opóźnienie i za błędy :>
Umm... chciałam jeszcze tylko powiedzieć, że zmieniłam aska, piszcie na- tego
Samochód wjechał w kolejne dziury. To aż dziwne, że jeszcze nie zwymiotowałem. To chyba przez... nie, nie wiem przez co, może przez strach? W końcu jakiś wariat wrzucił mnie do bagażnika i wywozi nie wiadomo dokąd. Następna dziura. W tym właśnie momencie miałem wrażenie, że puszczę pawia. Jednak postanowiłem poczekać i uspokoić się, choć trochę. Jednak nie było mi dane spowolnić pracę mojego serca, bo co chwila samochód podskakiwał. Zakręciło mi się w głowie i poczułem, jak mój żołądek skacze do gardła. Zapukałem lekko w szybę, mając nadzieję, że Harry usłyszy i nie będę musiał rzygać do samochodu.
- Co!- warknął. Widać, że nie ma zbytnio dobrego humoru.
- Nie chcę ci przeszkadzać- powiedziałem na wszelki wypadek- ale zaraz chyba zwrócę śniadanie.
Po chwili skręciliśmy w prawo i samochód zatrzymał się. Silnik zgasł i usłyszałem otwieranie drzwi i bagażnika. Ku mojemu zdziwieniu było już ciemno. Musieliśmy jechać kilka godzin. Styles stanął obok i czekał aż wyjdę. Tak też zrobiłem. Znowu poczułem zawroty głowy i podbiegłem do pobliskiego krzaka, upadłem na kolana i jednym słowem ulżyłem sobie. Harry widząc mój stan, tak jakby złagodniał. Jego wyraz twarzy był zupełnie inny niż przed chwilą. Spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się ciepło.
- Pójdę po wodę.
- Proszę- podał mi butelkę, kiedy wrócił. Upiłem łyk i usiadłem na dużym kamieniu. Byliśmy w lesie. Zaczął wiać wiatr, a moim ciałem mimowolnie wstrząsnęły dreszcze. Widok, jak z horroru. Nie dość, że noc to jeszcze las i na deser człowiek, który jest dziwny... Odwróciłem się do kędzierzawego. Miał zamknięte oczy i tak jakby wsłuchiwał się w szum drzew. Uspokoił się. Postanowiłem, że spróbuję nawiązać z nim rozmowę na temat miejsca, do którego jedziemy.
- Hazz?- otworzył oczy i wlepił we mnie swoje zielone ślepia.
- Tak Nii?
- Gdzie jesteśmy?- zapytałem nieśmiało.
- W lesie- oznajmił i przeciągnął się. Usłyszałem jakiś huk i automatycznie spiąłem się.
- Co to było?- przetarłem rękoma swoje ramiona.
- Boisz się?- przybliżył się do mnie.
- Tak trochę- uśmiechnąłem się słabo.
- Chodź do mnie- wyciągnął ręce, w geście przytulenia. Niepewnie wtuliłem się w jego tors. Był taki ciepły. Wciągnąłem jego zapach i cicho westchnąłem, pachnął tak swojsko. Objął mnie mocniej. Co ze mną jest nie tak? Normalny człowiek uciekłby, gdzie pieprz rośnie. Jednak ja siedzę tutaj, tulę się do niego i czuję się jak w siódmym niebie. Tylko żeby było jasne. Wolę tę drugą osobowość. Jeżeli można to tak nazwać.
- Nialler musimy jechać. To już niedaleko- wyciągnął dłoń, którą złapałem. Poszliśmy
do wozu i odjechaliśmy. O dziwo pozwolił mi siedzieć na miejscu pasażera, a nie w bagażniku. Kiedy to jechaliśmy, wpatrywałem się w drzewa, które tak jakby uciekały. Liczyłem, że zauważę jakąkolwiek tabliczkę z nazwą miejscowości, lecz z każdą minutą miałem coraz większe wrażenie, że to jest jakieś pustkowie bez miejscowości. Poczułem rękę na moim kolanie.
- Prześpij się kocie. Jednak będziemy jeszcze trochę jechać- przytaknąłem i oparłem głowę o szybę. Przed zaśnięciem ciągle czułem jego dłoń na mojej skórze. Przyprawiło mnie to o mały uśmiech.
Obudziły mnie promienie słońca. Powoli otworzyłem oczy. Był ranek. W sumie jechaliśmy tutaj z kilkanaście godzin i jesteśmy na jakimś pustkowiu. Podniosłem głowę, dopiero w tamtym momencie zauważyłem, że ktoś mnie niesie. Tak jak myślałem, był to Harry.
- Dzień dobry księżniczko- szepnął mi do ucha.
- Dobry- mruknąłem- Dojechaliśmy już?- zapytałem zaspanym głosem.
- Tak- powiedział Harry i kopnął drzwi wejściowe- Jesteśmy- położył mnie na łóżku, usiadł koło mnie i głośno odsapnął.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy?
- Na północ od Glasgow.
- Że gdzie? Ale... przecież.... byliśmy w Londynie. Czy ciebie naprawdę pojebało?- oburzyłem się.
- Kotku...
- Przestań!- wstałem z kanapy- Powiedz mi dlaczego? Co my tu robimy? Czuję się jakbyś mnie porwał, nie wiadomo po co. Harry ja się ciebie boję!- wyrzuciłem to z siebie.
- Ty mnie się boisz?- pociągnął mnie za rękę tak, że teraz siedziałem na nim i niepewnie patrzyłem mu w oczy. - Przecież jestem nieszkodliwy. Nie zrobiłbym tobie nigdy krzywdy, mały- pogłaskał mnie po policzku, a po mnie rozlała się fala ciepła.
- Ale przecież chciałeś zrobić krzywdę Amber- rzekłem.
- Ja? No coś ty, muchy bym nie skrzywdził- zaśmiał się perliście.
- Ale przecież... wczoraj... z nożem... jak to nie pamiętasz?- zdziwiłem się.
- Może to był sen, co?- poczochrał mnie po włosach.
- Nieprawda!- oburzyłem się.
- Nialler, nie drąż tematu- poszedł do kuchni- Jesteś głodny?
- Ugh... Tak trochę!
- Wiedziałem- wyjrzał zza drzwi i po chwili wrócił z talerzem zupy. Wyciągnąłem ręce po nią, lecz Styles nie chciał mi jej oddać- Nakarmię cię.
- Um... okej- uśmiechnąłem się.
Mogę śmiało stwierdzić, że to było moje najlepsze śniadanie. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, przytulaliśmy. Byłem szczęśliwy.
- Przestań!- zawołałem, kiedy to loczek zaczął mnie łaskotać.
- Zmuś mnie!- mruknął zmysłowo, a ja nie wytrzymałem i wpiłem się w jego usta. Cicho westchnął, a ja byłem pewny, że jestem czerwony jak burak. Kiedy odkleiliśmy się od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza, wtuliłem się w niego. Z każdą minutą spędzoną z nim, czułem do niego coś więcej.
- Chodź, pójdziemy na spacer- złapał mnie za biodra i wyprowadził na świeże powietrze.
- Gdzie idziemy?- spytałem zaciekawiony.
- Przed siebie- oznajmił i chwycił mnie za dłoń.
Szliśmy już jakąś godzinę w ciszy. Ta cisza była potrzebna, przynajmniej dla mnie. Mogłem wszystko przemyśleć.
- Co ty taki cichy?- zatrzymał się Haz i spojrzał na mnie.
- Cieszę się tą chwilą- powiedziałem i uśmiechnąłem nieśmiało.
- Wiesz, że jesteś słodki?- przybliżył się do mnie i pocałował czule. Miałem wrażenie, że zaraz upadnę, tak miałem miękkie nogi. Resztę drogi rozmawialiśmy na błahe tematy. Aż trudno było mi uwierzyć, kiedy to przypomniałem sobie jego wcześniejsze zachowanie. Wydawało mi się, że zmienił się. Nawet nie wiedziałem, jak bardzo myliłem się. Gdy wróciliśmy do domu usiedliśmy na kanapie. Oczywiście nie obyło się bez czułości. Jednak postanowiłem dowiedzieć się, po co tak daleko jechaliśmy.
- Harreh mogę wiedzieć, dlaczego tak daleko jechaliśmy?
- Żeby nikt cię nie szukał i żebyś ty nie chciał uciec.
- Ale dlaczego?- zaskoczył mnie.
- Niall kocham cię- powiedział, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Ucieszyłem się jak małe dziecko, chociaż nie odwzajemniałem jego uczucia. Jeszcze.
Jednak on po chwili kontynuował:
- Dlatego już na zawsze ze mną zostaniesz- iii bańka mydlana prysła. Wiedziałem, że byłoby to zbyt piękne. Jednak miałem nadzieję, że może zabrał mnie tutaj na tydzień, ale nie na całe życie... Chciałem coś powiedzieć, ale Styles włączył telewizor. Akurat trafiliśmy na wiadomości. To co tam zobaczyłem, przeraziło mnie. Stała tam moja mama, Amber i Liam.
Przemówiła moja rodzicielka:
- Wczoraj o godzinie 19 wróciłam do domu. Nie było tam mojego syna Niall'a. W jego pokoju był straszny bałagan, wybita szyba i trochę krwi. Przerażona próbowałam się do niego dodzwonić, ale jego komórka była w salonie. On nigdy bez niej nie wychodzi. Zadzwoniłam wiec do Amber- wskazała na roztrzęsioną blondynkę- opowiedziała mi co się stało. Podobno jego kolega Harry napadł na nią z nożem, a Niall ją obronił. Podejrzewamy, że to właśnie on go porwał, ponieważ jego też nigdzie nie ma. Rzeczywiście leżała u mnie na stole kartka, że nic mojemu synowi nie jest, lecz to nie było jego pismo. Proszę każdego, kto widział mojego syna o kontakt. Jeżeli ktokolwiek przekaże nam informacje na temat jego pobytu dostanie nagrodę pieniężną. Oto jego zdjęcia. Moja mama pokazała nasze wspólne zdjęcie ze świąt Wielkanocnych. Lzy zaczęły mi lecieć po policzkach. W tym samym momencie Harry rzucił pilotem i zaczął przeklinać. Wybiegł z domu na podwórko. Poszedłem za nim. Wyglądał na rozwścieczonego.
- Harry?
- Nie podchodź do mnie.
- Ale... Haz- złapałem go za rękę- po chwili poczułem mocne uderzenie w twarz i zauważyłem krew, która sączyła się z mojego nosa. Opadłem na kolana i zaniosłem się szlochem. Harry tylko na mnie splunął, wsiadł do samochodu i odjechał z głośnym piskiem opon. Nie wiem dlaczego, ale od razu pobiegłem do salonu i włączyłem laptopa. Normalnie powinienem skontaktować się z mama, ale miałem teraz ważniejszą sprawę. Wpisałem w google- rozdwojenie jaźni i wszedłem na stronę Wikipedii. Jedno zdanie mnie przyciągnęło- "Jako dysocjacja, osobowość mnoga wytwarza się po szczególnie bolesnych,traumatycznych przeżyciach i kryzysach, przebytych w dzieciństwie i powiązanych z tematyką śmierci oraz seksualności." - Jeżeli Harry naprawdę choruje na te przypadłość, ciekawe co przytrafiło mu się w przeszłości. W pewnym momencie usłyszałem huk i podskoczyłem. Był to Harry.
- Co ty robisz? Skontaktowałeś się z kimś?- wrzasnął.
- Nie... nie
- Daj mi to- wyrwał laptopa z moich rąk i zaczął czytać- uważasz mnie za chorego psychicznie?!- złapał mnie za koszulkę i podniósł.
- Nie Harry, po prostu chciałem coś sprawdzić.
- Kłamiesz- krzyknął głośniej i pociągnął mnie do piwnicy. Teraz tu sobie poleżysz- wrzucił mnie i przypiął moją kostkę do łańcucha.- Do zobaczenia- roześmiał się i wyszedł.
Płakałem, możliwe że przez kilka godzin. I z tego, że czułem się oszukany, bo poczułem coś do chłopaka, który ma dwie twarze i płakałem z powodu tego, co będzie dalej. W pewnym momencie drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł Styles. Najgorsze, że nie wiedziałem, czy to Harry- dobry czy zły. Podszedł do mnie i pocałował mnie mocno w usta. Drugą ręką odpiął łańcuch i przyparł mnie do ściany.
- Teraz się zabawimy- zerwał ze mnie koszulkę i zaczął obcałowywać moją szyję mokrymi pocałunkami. Najgorsze było to, że z jednej strony mnie to podniecało, a z drugiej przerażało.
Jeny naprawdę nie sądziłam, że tak długo zajmie mi to pisanie. Zaczęłam o 11, a jest 21 o.o Oczywiście pisałam z przerwami, bo z okazji dnia Matki musiałam posprzątać cały dom. Tak czy siak przepraszam i za opóźnienie i za błędy :>
Umm... chciałam jeszcze tylko powiedzieć, że zmieniłam aska, piszcie na- tego
niedziela, 19 maja 2013
Rozdział 6
Jeeej dziękuję za 13 komentarzy <3 Jesteście niesamowici. Nie przedłużając, zapraszam do rozdziału.
Rano obudziłem się cały spocony. Amber przy mnie nie było, może to i lepiej. Wyglądałem, jak spocona świnia. Skąd to porównanie? Moja twarz była opuchnięta i cała czerwona. Dotknąłem rękoma szyi. Była nabrzmiała i strasznie obolała. Chciałem zawołać mamę, ale z trudem dałem radę otworzyć buzię. Toteż wstałem z łóżka, lekko chwiejąc się. Czułem, jak z każdym krokiem bardziej kręci mi się w głowie. Poszedłem do mamy. Ona widząc mój stan, podskoczyła.
- Dziecko! Co ci się stało!- powiedziała nieco głośno. Przyłożyła dłoń do mojego czoła i skrzywiła się.- Masz gorączkę. Poczekaj zadzwonię po dr Stevena.
- A gdzie Amber?- wyszeptałem.
- Poszła. Mówiła, że musi coś załatwić. Teraz idź do łóżka, a ja zrobię ci herbatę- wskazała ręką na schody. Wolnym krokiem doczołgałem się do mojego posłania.
Po około godzinie, ktoś zapukał do mnie. Był to lekarz.
- Witaj Niall. Jak się czujesz?
- Źle- sapnąłem i usiadłem na łóżku. Mężczyzna podszedł i zaczął mnie badać. Zadał mi kilka pytań, osłuchał, poklepał i wyszedł bez słowa. Dopiero po kilkunastu minutach, w progu mojego pokoju pojawiła się moja rodzicielka ze smutną miną.
- Ech Nialler. Coś mi się wydaje, że trochę tu posiedzisz- spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.
- Co mi jest?- zachrypiałem.
- Masz świnkę. Niby nic poważnego, ale trochę się nacierpisz. Najlepiej by było, żeby ktoś z tobą siedział. Szkoda, że Liam jest w szpitalu.
- A Amber?- cicho spytałem.
- Jak dobrze pamiętam, nie miała świnki. Nie będziemy jej narażać. Teraz idź przespać się. Przyjdę później.
Przespałem cały dzień. Kiedy obudziłem się, okazało się, że był już ranek następnego dnia. Muszę przyznać, że lepiej czułem się. Zeszła mi trochę opuchlizna i mogłem już mówić. Usłyszałem dźwięk dzwonka drzwi. Ciekawe, kogo niosło. Po chwili rozniósł się głos mojej mamy.
- Niall masz gościa- zdziwiłem się, bo w końcu moja matka, nie wpuściłaby osoby, która nie zachorowała kiedyś na świnkę.
W tym samym momencie ktoś wszedł do pokoju. Był to Harry, co strasznie mnie zdziwiło. Rozejrzał się po pokoju, jakby kogoś szukał. Gdy skończył, pomachał i usiadł koło mnie.
- Hej Ni.- uśmiechnął się współczująco- Jak się czujesz?
- Co ty tu robisz?- zapytałem, pomijając jego pytanie.
- Przyszedłem cię odwiedzić. Nie było cię w szkole- powiedział jakby z wyrzutem.
- Rano źle się czułem i jak okazało się, mam świnkę. A co martwiłeś się?- zdziwiłem się.
- I to jak cholera. Myślałem, że ta blondyna coś ci zrobiła.
- Masz na myśli Amber?- zaskoczył mnie. Nie odpowiedział, tylko zacisnął rękę na moim ramieniu.
- Jesteście razem?- wycedził przez zęby. Nie wiedziałem, co powiedzieć, bo w sumie wczorajsza sytuacja była zmyślona, ale z drugiej strony nie chciałem wyjść na dziwaka, który uważa swoją przyjaciółkę za dziewczynę.
- Ta-aak- zająknąłem się.
- Nie możecie być razem!- krzyknął.
- Harry uspokój się- przestraszyłem się. Styles zaczął chodzić po pokoju, powtarzając w kółko- Nie możecie być razem.
Wstałem z łóżka z zamiarem uspokojenia chłopaka, lecz z momentem, gdy zmieniłem położenie, dostałem zawrotu głowy i przewróciłem się. Harry podniósł mnie i posadził na moim łóżku.
- Wszystko w porządku?- pogładził mój policzek, na którym pojawiło się lekkie otarcie.
- Słabo mi- mruknąłem. Po chwili poczułem silne ramiona, oplatające mnie. Było mi nadzwyczaj dobrze, za dobrze. Myślałem, że odpłynę do krainy Morfeusza, kiedy to kędzierzawy przemówił.
- To ona cię zaraziła. Musisz z nią zerwać- oznajmił.
- Dlaczego?
- Bo jesteś mój i tylko mój. Wykończę każdego, kto będzie próbował mi ciebie zabrać.
- Ale... Nie możesz. Nie możesz decydować o moim życiu- zdenerwowałem się.
- Mogę, wszystko mogę- w jego oczach była dziwna iskra. Podszedł do mnie i wpił się w moje usta. Rozlała się po mnie fala gorąca, ale odepchnąłem go. Nieważne, że byłem cały czerwony. Zwalmy to na chorobę.
- Co ty wyprawiasz?- oburzyłem się- myślisz, że możesz mnie całować, kiedy zechcesz?
- No tak- poruszył znacząco brwiami.
- Wyjdź stąd- warknąłem. Styles zdziwiony moim zachowaniem, odszedł ode mnie.
- Dobrze, potrzebujesz czasu, rozumiem. Jeżeli z nią nie zerwiesz, to komuś może stać się krzywda.- powiedział i wyszedł z mojego pokoju.
Wieczór minął mi dość normalnie. Leżałem na kanapie i oglądałem telewizje, kiedy to moja mama wyszła do koleżanki. Oczywiście nie chciała mnie zostawić samego, ale po godzinnej kłótni, wyszła obrażona. Więc została mi tylko telewizja. Nawet nie mam od kogo pożyczyć zeszytów, żeby nadrobić lekcje. Przecież nie poproszę o nie Harry'ego. Nikogo więc zapewne nie dziwi, że leżę i myślę nad swoim życiem. Jest już koło dwunastej w nocy i w telewizorze lecą same ... no wiecie. Rzeczy przy których jednym słowem można sobie obciągać. Jednak dzisiaj nie mam na to ochoty. To aż dziwne. Wstałem i podszedłem do okna. Była pełnia księżyca. Zauważyliście, że na księżycu są plamki, bo ja pierwszy raz je zobaczyłem. Jako, że to dla mnie niecodzienny widok, wyszedłem na balkon i wziąłem krzesło. Przy takim widok człowiek uspokaja się, spostrzega więcej szczegółów, wycisza swój umysł i co najważniejsze, jest w stanie racjonalnie myśleć i podejmować właściwe decyzje. W takim właśnie klimacie rozmyślałem nad różnymi sprawami i doszedłem do kilku wniosków. Po pierwsze, tak naprawdę mam tylko dwójkę przyjaciół. Po drugie, nie wiem jakiej jestem orientacji. Po trzecie Harry mnie zastrasza i na serio zaczynam się go bać. Jedyne co nie daje mi spokoju, to ten pocałunek. On był... inny. Tak to chyba dobre słowo, ale w ogóle Styles jest inny, dziwny, a zarazem intrygujący. Kiedy do mnie podchodzi mimowolnie wstrząsają moim ciałem dreszcze i to jest wkurzające. Chciałbym żeby podobał mi się jakiś normalny chłopak, a nie taki jak kędzierzawy. W związku powinno czuć się bezpiecznie, a po Haroldzie nigdy nic nie wiadomo. Dlatego też muszę zaprzestać o nim myśleć i przestać pragnąć jego dotyku. Usłyszałem ciche pukanie, jednak to nie mogła być moja mama, bo napisała do mnie, że zostaje u swojej koleżanki na noc, bo nieźle najebała się. Kocham w niej to, że zawsze wszystko mówi prosto z mostu. Wstałem z krzesła i szybkim krokiem skierowałem się do drzwi wejściowych. Stała w nich zapłakana Amber. Od razu ją przytuliłem.
- Am, co się stało?- pociągnąłem dziewczynę za rękę i posadziłem na łóżku.
- Pokłóciłam się z matką, znowu. Tylko teraz na poważnie. Powiedziała, że mnie wydziedzicza. - zaniosła się głośnym szlochem.
- Już spokojnie. Przejdzie jej. Znasz ją, zawsze powie o dwa słowa za dużo. Jak na razie zostaniesz u mnie na noc, dobrze?
- Okej.- wtuliła się jeszcze raz do mnie i wskoczyła do łóżka. Nie przeszkadzało jej, że mam chorobę zakaźną, a ja przecież jej nie wyrzucę. Nie chcąc spać na niewygodnej kanapie, położyłem się z nią.
Właśnie śniły mi się latające snickersy, kiedy to usłyszałem dzwonek do drzwi. Że była to 9 rano, a moja mama ma klucze postanowiłem nie otwierać. Było bardzo prawdopodobne, że nieproszony gość, zaraz sobie pójdzie. Jednak był to strasznie uparty człowiek. Nadal nie zamierzałem otworzyć. Jedynie przytuliłem się bardziej do przyjaciółki, która już nie spała.
- Zaraz mnie kurwa szlak trafi- oznajmiła, a ja roześmiałem się na jej słowa.
- A chce ci się otwierać?- spytałem.
- Nieee- powiedziała i jednocześnie ziewnęła.
- Właśnie- wystawiłem jej język.
Po chwili donośne pukanie, zamieniło się w ciszę. Mieliśmy nadzieję, że wkurzająca osoba odeszła, lecz znowu pomyliliśmy się. Dało się słyszeć tylko trzask drzwi, tupot butów o schody i głośne dyszenie. W moich drzwiach pojawił się... Harry. Patrzył w podłogę i próbował uspokoić oddech, kiedy to podniósł burzę loków, jego mina diametralnie zmieniła się.
- Ja tu martwię się o ciebie, dobijam się do drzwi, a ty ją najzwyczajniej w świecie pieprzysz? Tę lafiryndę? Co ja ci wczoraj mówiłem!- krzyczał jak jakiś chory psychiczne. Poprawka. On jest chory psychicznie.
- Hazz to nie tak- spróbowałem mu wytłumaczyć, jednak nie za bardzo mi to wyszło.
- Nie tak? To jak kurwa?!- podszedł do mojej szafki nocnej i kopnął ją.Po chwili zamachnął się i uderzył pięścią o okno, którego szkło poleciało na wszystkie strony, raniąc przy okazji Stylsa dłoń. Słychać było tylko przekleństwa, wydobywające się z jego ust. Gdy przestał, spojrzał na Amber i warknął.
- A ty jeszcze tutaj? Wynoś się stąd dziwko.
- Nie pozwalaj sobie Styles- zacząłem bronić Heard.
- Co ja ci mówiłem? Jesteś mój i gówno mnie obchodzą inni. Zraniłeś mnie i okłamałeś. Nigdy ci tego nie wybaczę!- tym razem wrzasnął, a z jego ręki sączyła się krew i skapywała na moją podłogę. Harold pobiegł szybko na dół. Myślałem, że wyjdzie, ale znów zawiodłem się. Po chwili wparował do pomieszczenia z nożem.
- Ha-ary?- wydusiłem z siebie.
- Spokojnie tobie nic nie zrobię. Muszę pozbyć się tylko jej- wskazał na Amber.
- Przestań!- powiedziałem i spojrzałem na dziewczynę, która płakała. Kędzierzawy niebezpiecznie przybliżał się do niej. Postanowiłem coś zrobić, bo może to źle się skończyć. Spróbowałem go od niej odciągnąć i dopiero za którymś razem na mnie spojrzał. Płakałem i cały trząsłem się. On tylko zbliżył się do mnie i mocno przytulił, po czym szepnął na ucho:
- Zaraz będzie po wszystkim.- westchnął i zbliżył się do blondynki strasznie blisko. Przyłożył nóż do jej gardła, powiedział jej coś cicho i zamachnął się. W ostatniej chwili przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem w usta. Harry najwidoczniej zdziwiony upuścił nóż i pogłębił pocałunek. Nie wiecie jak bardzo chciałem go wtedy odepchnąć i zrobić krzywdę, ale dla własnego jak i Amber bezpieczeństwa, wolałem nie ryzykować. Kątem oka zobaczyłem jak dziewczyna ucieka, więc kamień spadł mi z serca. Można powiedzieć, że za bardzo potem się wciągnąłem, bo po 3 minutach loczek siedział na mnie i ściągał ze mnie koszulkę. Jednak w porę oprzytomniałem i go odepchnąłem. Spojrzał na mnie zaskoczony i jednocześnie oburzony. Natomiast ja przetarłem rękoma oczy i pomasowałem sobie skronie.
- Ja pierdole co tu się dzieje?- szepnąłem do siebie. Poczułem jak Harry łapie mnie za dłoń i przygląda się.
- To nic złego. Najważniejsze, że się kochamy i nic nie jest w stanie nas rozdzielić.
- Że co?- wyrwałem swoją dłoń z jego ucisku.- Nie nie, Harry ja cię nie kocham. Nigdy nie kochałem i nigdy nie pokocham. Jesteś chory! Chciałeś zabić moją przyjaciółkę musiałem ci jakoś przeszkodzić i ...- nie dokończyłem, bo spoliczkował mnie.
- Jak mogłeś.... Teraz idziesz ze mną- warknął i wziął mnie na ręce- Spokojnie już mi nie uciekniesz. Nigdy- wrzucił mnie do bagażnika. Usłyszałem tylko dźwięk silnika i jak samochód ruszył. Nie wiem co mnie bardziej przestraszyło, czy to, że nie wiem co chce ze mną zrobić i gdzie mnie wywieźć, czy to, że on ma tylko 16 lat i właśnie prowadzi samochód.
Przepraszam, że dodaję w niedzielę, ale miałam pewne komplikacje. Zdaję sobie sprawę, że ten rozdział mi zbytnio nie wyszedł. Miałam problemy z napisaniem go, bo zbytnio nie wiedziałam o czym. Wiem, że jak na 6 rozdział może wydawać się, że akcja idzie za szybko, bo już całują się, ale w tym momencie to jest normalne i będzie częściej. Tak samo wydaje mi się, że to opowiadanie nie będzie zbyt długie. Jak dojdę do 15 rozdziału to będę szczęśliwa, ale to jeszcze okażę się.
Chciałam jeszcze powiedzieć, że biorę udział w konkursie BLOG MIESIĄCA: MAJ 2013 i byłoby mi miło gdybyście zagłosowali < w komentarzach > jestem pod 1 na http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/2013/05/blog-miesiaca-maj.html
Z góry dziękuję i zapraszam do komentowania :D
- Przyszedłem cię odwiedzić. Nie było cię w szkole- powiedział jakby z wyrzutem.
- Rano źle się czułem i jak okazało się, mam świnkę. A co martwiłeś się?- zdziwiłem się.
- I to jak cholera. Myślałem, że ta blondyna coś ci zrobiła.
- Masz na myśli Amber?- zaskoczył mnie. Nie odpowiedział, tylko zacisnął rękę na moim ramieniu.
- Jesteście razem?- wycedził przez zęby. Nie wiedziałem, co powiedzieć, bo w sumie wczorajsza sytuacja była zmyślona, ale z drugiej strony nie chciałem wyjść na dziwaka, który uważa swoją przyjaciółkę za dziewczynę.
- Ta-aak- zająknąłem się.
- Nie możecie być razem!- krzyknął.
- Harry uspokój się- przestraszyłem się. Styles zaczął chodzić po pokoju, powtarzając w kółko- Nie możecie być razem.
Wstałem z łóżka z zamiarem uspokojenia chłopaka, lecz z momentem, gdy zmieniłem położenie, dostałem zawrotu głowy i przewróciłem się. Harry podniósł mnie i posadził na moim łóżku.
- Wszystko w porządku?- pogładził mój policzek, na którym pojawiło się lekkie otarcie.
- Słabo mi- mruknąłem. Po chwili poczułem silne ramiona, oplatające mnie. Było mi nadzwyczaj dobrze, za dobrze. Myślałem, że odpłynę do krainy Morfeusza, kiedy to kędzierzawy przemówił.
- To ona cię zaraziła. Musisz z nią zerwać- oznajmił.
- Dlaczego?
- Bo jesteś mój i tylko mój. Wykończę każdego, kto będzie próbował mi ciebie zabrać.
- Ale... Nie możesz. Nie możesz decydować o moim życiu- zdenerwowałem się.
- Mogę, wszystko mogę- w jego oczach była dziwna iskra. Podszedł do mnie i wpił się w moje usta. Rozlała się po mnie fala gorąca, ale odepchnąłem go. Nieważne, że byłem cały czerwony. Zwalmy to na chorobę.
- Co ty wyprawiasz?- oburzyłem się- myślisz, że możesz mnie całować, kiedy zechcesz?
- No tak- poruszył znacząco brwiami.
- Wyjdź stąd- warknąłem. Styles zdziwiony moim zachowaniem, odszedł ode mnie.
- Dobrze, potrzebujesz czasu, rozumiem. Jeżeli z nią nie zerwiesz, to komuś może stać się krzywda.- powiedział i wyszedł z mojego pokoju.
Wieczór minął mi dość normalnie. Leżałem na kanapie i oglądałem telewizje, kiedy to moja mama wyszła do koleżanki. Oczywiście nie chciała mnie zostawić samego, ale po godzinnej kłótni, wyszła obrażona. Więc została mi tylko telewizja. Nawet nie mam od kogo pożyczyć zeszytów, żeby nadrobić lekcje. Przecież nie poproszę o nie Harry'ego. Nikogo więc zapewne nie dziwi, że leżę i myślę nad swoim życiem. Jest już koło dwunastej w nocy i w telewizorze lecą same ... no wiecie. Rzeczy przy których jednym słowem można sobie obciągać. Jednak dzisiaj nie mam na to ochoty. To aż dziwne. Wstałem i podszedłem do okna. Była pełnia księżyca. Zauważyliście, że na księżycu są plamki, bo ja pierwszy raz je zobaczyłem. Jako, że to dla mnie niecodzienny widok, wyszedłem na balkon i wziąłem krzesło. Przy takim widok człowiek uspokaja się, spostrzega więcej szczegółów, wycisza swój umysł i co najważniejsze, jest w stanie racjonalnie myśleć i podejmować właściwe decyzje. W takim właśnie klimacie rozmyślałem nad różnymi sprawami i doszedłem do kilku wniosków. Po pierwsze, tak naprawdę mam tylko dwójkę przyjaciół. Po drugie, nie wiem jakiej jestem orientacji. Po trzecie Harry mnie zastrasza i na serio zaczynam się go bać. Jedyne co nie daje mi spokoju, to ten pocałunek. On był... inny. Tak to chyba dobre słowo, ale w ogóle Styles jest inny, dziwny, a zarazem intrygujący. Kiedy do mnie podchodzi mimowolnie wstrząsają moim ciałem dreszcze i to jest wkurzające. Chciałbym żeby podobał mi się jakiś normalny chłopak, a nie taki jak kędzierzawy. W związku powinno czuć się bezpiecznie, a po Haroldzie nigdy nic nie wiadomo. Dlatego też muszę zaprzestać o nim myśleć i przestać pragnąć jego dotyku. Usłyszałem ciche pukanie, jednak to nie mogła być moja mama, bo napisała do mnie, że zostaje u swojej koleżanki na noc, bo nieźle najebała się. Kocham w niej to, że zawsze wszystko mówi prosto z mostu. Wstałem z krzesła i szybkim krokiem skierowałem się do drzwi wejściowych. Stała w nich zapłakana Amber. Od razu ją przytuliłem.
- Am, co się stało?- pociągnąłem dziewczynę za rękę i posadziłem na łóżku.
- Pokłóciłam się z matką, znowu. Tylko teraz na poważnie. Powiedziała, że mnie wydziedzicza. - zaniosła się głośnym szlochem.
- Już spokojnie. Przejdzie jej. Znasz ją, zawsze powie o dwa słowa za dużo. Jak na razie zostaniesz u mnie na noc, dobrze?
- Okej.- wtuliła się jeszcze raz do mnie i wskoczyła do łóżka. Nie przeszkadzało jej, że mam chorobę zakaźną, a ja przecież jej nie wyrzucę. Nie chcąc spać na niewygodnej kanapie, położyłem się z nią.
Właśnie śniły mi się latające snickersy, kiedy to usłyszałem dzwonek do drzwi. Że była to 9 rano, a moja mama ma klucze postanowiłem nie otwierać. Było bardzo prawdopodobne, że nieproszony gość, zaraz sobie pójdzie. Jednak był to strasznie uparty człowiek. Nadal nie zamierzałem otworzyć. Jedynie przytuliłem się bardziej do przyjaciółki, która już nie spała.
- Zaraz mnie kurwa szlak trafi- oznajmiła, a ja roześmiałem się na jej słowa.
- A chce ci się otwierać?- spytałem.
- Nieee- powiedziała i jednocześnie ziewnęła.
- Właśnie- wystawiłem jej język.
Po chwili donośne pukanie, zamieniło się w ciszę. Mieliśmy nadzieję, że wkurzająca osoba odeszła, lecz znowu pomyliliśmy się. Dało się słyszeć tylko trzask drzwi, tupot butów o schody i głośne dyszenie. W moich drzwiach pojawił się... Harry. Patrzył w podłogę i próbował uspokoić oddech, kiedy to podniósł burzę loków, jego mina diametralnie zmieniła się.
- Ja tu martwię się o ciebie, dobijam się do drzwi, a ty ją najzwyczajniej w świecie pieprzysz? Tę lafiryndę? Co ja ci wczoraj mówiłem!- krzyczał jak jakiś chory psychiczne. Poprawka. On jest chory psychicznie.
- Hazz to nie tak- spróbowałem mu wytłumaczyć, jednak nie za bardzo mi to wyszło.
- Nie tak? To jak kurwa?!- podszedł do mojej szafki nocnej i kopnął ją.Po chwili zamachnął się i uderzył pięścią o okno, którego szkło poleciało na wszystkie strony, raniąc przy okazji Stylsa dłoń. Słychać było tylko przekleństwa, wydobywające się z jego ust. Gdy przestał, spojrzał na Amber i warknął.
- A ty jeszcze tutaj? Wynoś się stąd dziwko.
- Nie pozwalaj sobie Styles- zacząłem bronić Heard.
- Co ja ci mówiłem? Jesteś mój i gówno mnie obchodzą inni. Zraniłeś mnie i okłamałeś. Nigdy ci tego nie wybaczę!- tym razem wrzasnął, a z jego ręki sączyła się krew i skapywała na moją podłogę. Harold pobiegł szybko na dół. Myślałem, że wyjdzie, ale znów zawiodłem się. Po chwili wparował do pomieszczenia z nożem.
- Ha-ary?- wydusiłem z siebie.
- Spokojnie tobie nic nie zrobię. Muszę pozbyć się tylko jej- wskazał na Amber.
- Przestań!- powiedziałem i spojrzałem na dziewczynę, która płakała. Kędzierzawy niebezpiecznie przybliżał się do niej. Postanowiłem coś zrobić, bo może to źle się skończyć. Spróbowałem go od niej odciągnąć i dopiero za którymś razem na mnie spojrzał. Płakałem i cały trząsłem się. On tylko zbliżył się do mnie i mocno przytulił, po czym szepnął na ucho:
- Zaraz będzie po wszystkim.- westchnął i zbliżył się do blondynki strasznie blisko. Przyłożył nóż do jej gardła, powiedział jej coś cicho i zamachnął się. W ostatniej chwili przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem w usta. Harry najwidoczniej zdziwiony upuścił nóż i pogłębił pocałunek. Nie wiecie jak bardzo chciałem go wtedy odepchnąć i zrobić krzywdę, ale dla własnego jak i Amber bezpieczeństwa, wolałem nie ryzykować. Kątem oka zobaczyłem jak dziewczyna ucieka, więc kamień spadł mi z serca. Można powiedzieć, że za bardzo potem się wciągnąłem, bo po 3 minutach loczek siedział na mnie i ściągał ze mnie koszulkę. Jednak w porę oprzytomniałem i go odepchnąłem. Spojrzał na mnie zaskoczony i jednocześnie oburzony. Natomiast ja przetarłem rękoma oczy i pomasowałem sobie skronie.
- Ja pierdole co tu się dzieje?- szepnąłem do siebie. Poczułem jak Harry łapie mnie za dłoń i przygląda się.
- To nic złego. Najważniejsze, że się kochamy i nic nie jest w stanie nas rozdzielić.
- Że co?- wyrwałem swoją dłoń z jego ucisku.- Nie nie, Harry ja cię nie kocham. Nigdy nie kochałem i nigdy nie pokocham. Jesteś chory! Chciałeś zabić moją przyjaciółkę musiałem ci jakoś przeszkodzić i ...- nie dokończyłem, bo spoliczkował mnie.
- Jak mogłeś.... Teraz idziesz ze mną- warknął i wziął mnie na ręce- Spokojnie już mi nie uciekniesz. Nigdy- wrzucił mnie do bagażnika. Usłyszałem tylko dźwięk silnika i jak samochód ruszył. Nie wiem co mnie bardziej przestraszyło, czy to, że nie wiem co chce ze mną zrobić i gdzie mnie wywieźć, czy to, że on ma tylko 16 lat i właśnie prowadzi samochód.
Przepraszam, że dodaję w niedzielę, ale miałam pewne komplikacje. Zdaję sobie sprawę, że ten rozdział mi zbytnio nie wyszedł. Miałam problemy z napisaniem go, bo zbytnio nie wiedziałam o czym. Wiem, że jak na 6 rozdział może wydawać się, że akcja idzie za szybko, bo już całują się, ale w tym momencie to jest normalne i będzie częściej. Tak samo wydaje mi się, że to opowiadanie nie będzie zbyt długie. Jak dojdę do 15 rozdziału to będę szczęśliwa, ale to jeszcze okażę się.
Chciałam jeszcze powiedzieć, że biorę udział w konkursie BLOG MIESIĄCA: MAJ 2013 i byłoby mi miło gdybyście zagłosowali < w komentarzach > jestem pod 1 na http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/2013/05/blog-miesiaca-maj.html
Z góry dziękuję i zapraszam do komentowania :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)