sobota, 12 października 2013

Rozdział 14

- Czy jak uderzę cię patelnią, przypomnisz sobie to wszystko?- zapytałem cicho, kończąc nasz pocałunek.
- Niall... ja... przepraszam- odpowiedziałeś jeszcze ciszej.
- Rozumiem, ja... muszę się przewietrzyć- powiedziałem i wybiegłem jak najszybciej z imprezy na dwór. Zauważyłem dużo osób palących. Wszyscy patrzyli na mnie z ciekawością. Speszyłem się i usiadłem na pobliskim krawężniku. Moje serce łomotało jak oszalałe. Czułem się bardziej zagubiony niż zwykle. Nie wiedziałem, co robić. To mnie przerastało. Położyłem się wzdłuż chodnika i popatrzyłem na czarne niebo, próbując spowolnić tępo bicia mojego serca. Jakiś chłopak podszedł do mnie, pytając, czy wszystko w porządku. Zbyłem go ruchem ręki. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Nie wiem, ile tak leżałem. Możliwe, że nawet przysnąłem, bo gdy ktoś mnie szturchnął, zerwałem się jak oparzony.
- Niall, szukałem cię wszędzie- usłyszałem niski, zachrypnięty głos.
- Po co?- burknąłem, przecierając oczy. Harry mi nie odpowiedział, tylko przyciągnął do siebie i mocno przytulił. Zakręciło mi się w głowie i mocniej wtuliłem się w niego. Styles pocałował mnie niepewnie w szyję, a ja westchnąłem cicho.
- Proszę...- szepnąłem, czując jak łzy lecą mi po policzkach.
- Cii- spojrzał na mnie i wytarł moje policzki. Jego zieleń oczu mnie jeszcze bardziej dołowała.
- Harry, ja tak nie mogę. Ja... ja cię kocham- odepchnąłem go od siebie i odwróciłem się. On złapał mnie za dłoń i mocno przytrzymał, po czym zachłannie pocałował. Chciałem przestać, ale nie potrafiłem. To było jak spełnienie marzeń. Nie wiem, ile tak staliśmy, całując się. Wiem, że odkleiłem się od niego, kiedy zabrakło mi powietrza i oparłem swoje czoło o jego.
- Dobranoc- szepnął mi do ucha i chwiejnym krokiem wrócił do budynku. Stałem jak słup soli. Co to kurwa miało być? Ręce zaczęły mi się trząść. Wykorzystał mnie, moje uczucia...- przeszło mi przez myśl. Pobiegłem do naszego pokoju, modląc się, żeby go tam nie było. Zapaliłem światło, byłem sam. Wściekły pobiegłem pod prysznic. Złość, smutek i rozpacz nie ustępowały. Wziąłem żyletkę i przejechałem kilka razy po przedramieniu. Wyszedłem spod prysznica, przyłożyłem  lekko papier, ubrałem się i poszedłem spać, nie przejmując się, że krew przesiąknęła przez papier. Rano obudził mnie czyiś krzyk.
- Cholera Horan, co tu się stało?- otworzyłem powieki i spojrzałem na pościel. Było na niej pełno krwi. Harry podniósł kołdrę i zobaczył moją rękę.- Co ty zrobiłeś?- zapytał cicho.
- Nie widzisz?- warknąłem, nie mając ochoty z nim rozmawiać. Co on sobie myślał, że będę mu się tłumaczyć? Poszedłem do łazienki i wodą obmyłem rękę.
- Będą blizny- powiedziałem do siebie. Wróciłem po pościel, zalałem odplamiaczem i wrzuciłem do pralki, patrząc tępo w ścianę.
- Ni, czy ty chciałeś popełnić samobójstwo?- prychnąłem.
- Aż taki głupi nie jestem.
- Nie rób tego więcej- zdziwiony jego słowami, odwróciłem się w jego stronę.
- Bo co? Kim ty jesteś, żeby mi mówić, co mam robić?- zapytałem słabym głosem.
- Z-zależy mi na tobie- zająknął się, a moje serce stanęło na chwilę.
- Ach tak, po tym jak mnie wczoraj wykorzystałeś, czy co?- burknąłem.
- Byłem pijany, bałem się, że mogę coś zrobić głupiego i cię skrzywdzić. Myślałem, że będzie lepiej, jak porozmawiamy rano- złapał mnie za dłoń- Ile to już trwa?- wskazał na stare jak i nowsze blizny.
- Od tego całego zajścia- odpowiedziałem gorzko.
- Czy mogę coś zrobić, żeby ci chociaż w części zrekompensować to wszystko, co ci zrobiłem?- zapytał poważnie.
- Po prostu, nie odchodź- wtuliłem się w niego, nie przejmując się, że byłem w samych bokserkach.
- Nie zamierzam- uśmiechnął się lekko - Czy możemy zacząć wszystko od nowa?- przytaknąłem głową i lekko musnąłem jego wargi. - Za piętnaście minut widzę cię na dole.- rzekł i wyszedł. Szybko się ogarnąłem i po zamknięciu pokoju, wyszedłem do Harry'ego. Wziął mnie pod rękę i zaprowadził do kawiarni. Usiedliśmy w ciemniejszym kącie. To, co mnie najbardziej zdziwiło, zdarzyło się chwilę po tym, jak przykucnęliśmy.
- Opowiedz mi o sobie- powiedział, jakby to była najnormalniejsza rzecz, bo tak naprawdę była, ale i tak mnie to zamurowało.
- Co?
- Chcę wiedzieć o tobie wszystko, co powinienem. Co lubisz jeść, robić. Kim chcesz być w przyszłości, wszystko. Mamy dużo czasu- posłał mi swój piękny uśmiech. Jak poprosił, tak też zrobiłem. Przez dobre dwie i pół godziny mówiłem mu o wszystkim, co było warte zapamiętania. Opowiedziałem mu o Amber i Liamie, o moich planach, o przeszłości, o mamie, nawet o moich sekretach.
- Niall, sądzę, że powinieneś porozmawiać z Liamem i Amber. Są twoimi najlepszymi przyjaciółmi. Byli z tobą na dobre i na złe. Nie wszystko stracone.
- Wiem, muszę do nich pójść- odparłem smutno.
- Jak chcesz, mogę Ci towarzyszyć- poczochrał moje włosy.
- Z jak największą chęcią- podarowałem mu kuksańca w bok.
Reasumując, nasz cały wypad potrwał cztery godziny. Dawno tak dobrze się nie bawiłem. Z Harrym rozmawialiśmy, śmialiśmy się, przekomarzaliśmy, jakbyśmy dopiero, co się poznali. Żaden z nas nie wspominał tamtego okresu czy nawet zaręczyn.

- Nialller! Pospiesz się! Musimy zejść aż dwa piętra na dół do Payna- krzyknął Harry z naszej małej kuchni.
- Dobra, jestem już gotowy- rzekłem, cały zestresowany.
- Nie bój się, maluszku. Jestem pewien, że będzie zachwycony, jak cię zobaczy- cmoknął mnie w policzek.
- Mam nadzieję- zdołałem z siebie wykrztusić.

- Po prostu zapukaj, okej? Ja tutaj poczekam. Jakby chciał cię zabić czy coś, to wołaj!- zachichotał ze swojego żartu. To niewiarygodne, jak się zmienił. Uśmiechnąłem się do niego z politowaniem i patrzyłem, jak chowa się za rogiem, pokazując mi ruch, jak zapukać. Zrobiłem młynka oczami, odchrząknąłem i zastukałem w drzwi. Usłyszałem, tak dobrze mi znany głos, który krzyczy- Moment!- po chwili ujrzałem brązowookiego.
- Nialler, co ty tu robisz?- spytał zaskoczony.
- Możemy porozmawiać?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Tak, jasne, wchodź- gdy przekroczyliśmy próg, nastała niezręczna cisza.
- Chcesz coś pić?
- Nie, dzięki- mruknąłem.
- Okej, w takim razie, co cię do mnie sprowadza?- zapytał smutno.
- Chcę odbudować naszą przyjaźń, Li. Tęsknię za tobą...- szepnąłem, ocierając łzy z kącików oczu.
- Nie płacz Nialler, ja też się strasznie stęskniłem. Po prostu myślałem, że masz mnie już dość po tym wszystkim i dlatego nie przychodziłem. Byłem głupi, przepraszam- zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
- A ja byłem pewien, że po akcji z Harrym byłeś zły i nie chciałeś ze mną utrzymywać kontaktu- oznajmiłem, wtulając się w niego.
- Bo tak na początku było, ale szybko mi przeszło i żałowałem tego wszystkiego.
- Nie ma, po co wracać do tamtego czasu. Najważniejsze, że już wszystko między nami jest dobrze.
Porozmawialiśmy trochę i pod pretekstem załatwienia czegoś, wyszedłem, umawiając się z Liamem na inny dzień.
- Długo cię nie było- powiedział Harry, udając obrażonego- Jestem zazdrosny.
- Nie masz o co, kocie- pocałowałem go czule.
- No dobra- uśmiechnął się szczerze i zaprowadził mnie pod pokój Amber. Z nią bardziej bałem się porozmawiać- Dasz radę?- westchnąłem i przytaknąłem.
Zapukałem do drzwi, zstępując z jednej nogi na drugą. W tym samym momencie w progu stanął Louis.
- Horan? A co to za okazja, że tu przyszedłeś?- założył rękę na rękę.
- Ciebie też miło widzieć Tomlinson- próbowałem rozluźnić atmosferę.
- Powtarzam, czego chcesz- warknął.
- Mogę porozmawiać z Amber?- spytałem z nadzieją w głosie.
- Nie sądzę, aby...- nie skończył, bo przerwał mu głos wyżej wymienionej dziewczyny.
- Lou, z kim tak długo rozmawiasz?- podeszła do niebieskookiego i stanęła jak zaczarowana.
- Niall? A co ty tu robisz?- zapytała zdziwiona.
- Chciałem pogadać...
- Jasne, wchodź- wskazała ręką na kanapę.
Rozmawialiśmy z godzinę, tłumaczyłem się, przepraszałem. Na końcu oboje rozpłakaliśmy się. Przytulaliśmy się, mówiąc jak bardzo za sobą tęskniliśmy i że musimy wszystko nadrobić.Widać było, że Louis nie wie, co powiedzieć. Po namowie Amber, przestał się obrażać. Ucałowałem ją, podałem dłoń jej chłopakowi i wyszedłem. Na korytarzu rzuciłem się na Harry'ego i mocno trzymając go za dłoń, wróciliśmy do naszego pokoju.

Wszystko szło jak po maśle. Byłem szczęśliwy i pewien, że wszystko będzie okej. Do czasu... Bo w końcu skąd miałem wiedzieć, że Harry Styles jest naprawdę chorą psychicznie osobą z zaburzeniami, które będą mu towarzyszyć do końca życia?

Tamtamtam...
Przepraszam za tydzień zwłoki. Rodzice na weekend dali mi karę na komputer/tableta, a w tygodniu nie miałam czasu napisać rozdziału, ale jest. Może trochę zbyt krótki i nudnawy, za co przepraszam, ale spieszyłam się z końcówką, bo niedługo wybywam na urodziny. Rozdziały będą się pojawiać różnie. Chciałabym publikować co tydzień, ale nie wiem, czy mi się uda. Jak można się domyśleć zbliżamy się do końca.
Teraz do Was pytanie. Mam pomysł na bloga o Ziallu (patrząc na ankietę), ale nie wiem, czy ktoś chce, żebym zaczęła go pisać, dlatego też proszę (nawet osoby leniwe), żeby napisały, czy chcą czytać moje wypociny...

niedziela, 29 września 2013

UWAGA!

Chcę tylko powiedzieć, że dołożę wszelkich starań, żeby rozdział pojawił się w weekend. W tygodniu mam bardzo mało czasu, zważywszy na to, że jestem w 3 gimnazjum i mam zajęcia dodatkowe w liceum jak i w szkole. Jednak obiecałam, że dokończę tego bloga, więc spodziewajcie się mnie, tutaj. Przepraszam za połtora miesięczną przerwę. Jak niektórzy widzieli pisałam Dramione, ale to już przeszłość. Wracam do Was. Ktoś jest ciekawy dalszej historii Narry'ego?

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 13

Witam po dwutygodniowej przerwie. Czy pomogła mi? Niestety nie. Nadal nie mam zapału, chęci ani weny. Jednak obiecałam, że skończę to opowiadanie, więc dotrzymam słowa. Jednak ostatnio zainteresowałam się Dramione. Nie wiem, czy ktoś słyszał. Jest to połączenie Draco Malfoya i Hermiony Granger z Harry'ego Pottera. Jeżeli ktoś jest ciekawy zapraszam na prolog -> http://dramione-always-and-forever.blogspot.com/

Wróciłem do domu pełen mieszanych myśli. Tęsknię za tym starym Harrym. Teraz nie ma znaczenia nawet to, że tęsknię za czasami, kiedy był psychiczny. Wszedłem do domu i od razu rzuciłem się na swoje łóżko. To był męczący dzień. Moja klasa nie jest jakaś super, a sam fakt, że będę chodzić do niej ze Stylesem, powoduje u mnie sprzeczne uczucia. Dlaczego ja? Miałem jeszcze do niedawna wszystko, żeby być choć trochę szczęśliwy. A teraz? Straciłem przyjaciół, moja miłość mnie nie pamięta, matka pewnie się cieszy, że wyprowadzam się. Po prostu żyć, nie umierać. Zabrałem ze sobą normalne ubrania, wziąłem prysznic i przebrałem się w nie. Wyszedłem z łazienki, wyciągnąłem torbę nike z szafy i począłem wrzucać do niej wszystkie  moje ciuchy. Po dziesięciu minutach byłem spakowany. Dorzuciłem jeszcze stare zdjęcia i wyszedłem, zostawiając za sobą jeden skończony dział. Zbiegłem na dół do salonu, ale mojej mamy w nim nie było. Zajrzałem do kuchni. Pustka. Na lodówce była przyczepiona karteczka.
Wybacz mi, że nie ma mnie w domu.
Jak wrócę, to zadzwonię.
Nie uwierzysz, poznałam wspaniałego mężczyznę. Musisz go poznać.
Całuję Cię gorąco.
Twoja mama.
 Prychnąłem pod nosem. I tak nie zadzwoni, jak widać ma lepsze zajęcie. Wybiegłem z domu i pognałem na autobus. Jadąc, słyszałem śmiechy paczki przyjaciół. Przypomniało mi się, jak spędzałem czas z Liamem i Amber. Obydwoje są teraz szczęśliwi. Amber ma Louisa, a Liama widziałem dzisiaj, kiedy to śmiał się z jakimś przystojnym chłopakiem. Zapomnieli o mnie, obydwoje. Osoby, które znam przez całe życie. To boli, ale co na to poradzić. To tylko i wyłącznie moja wina. Mogłem inaczej to rozegrać, starać się, walczyć do samego końca. Odwiedzać ich w wakacje. A ja co? Zamknąłem się w sobie, bo tak było mi najłatwiej. Autobus dojechał na przystanek, na którym miałem wysiąść. Przybrałem na twarz kamienny wyraz i poszedłem z dumnie uniesioną głową do drzwi Internatu.
- Dzień Dobry- przywitałem się z ładną blondynką.
- Witam. Co cię tu sprowadza?- zapytała miło.
- Przyszedłem po klucz. Miałem tutaj zamieszkać.
- Ach dobrze. Imię i nazwisko.
- Niall Horan- odparłem. Dziewczyna zniknęła za monitorem komputera i wpisywała coś, prawdopodobnie do bazy danych.
- A mam. Proszę, klucz do pokoju 178. Za każdym razem, kiedy chcesz wyjść, klucz musisz zostawić tutaj w recepcji. Zrozumiałeś?- przytaknąłem- W takim razie miłego dnia. 
- Nawzajem- mruknąłem i poszedłem na poszukiwanie mojego pokoju. Po dziesięciu minutach szukania, trafiłem na odpowiedni numerek. Zatrzymałem się przed drzwiami. Byłem ciekaw na ilu osobowy pokój trafię i czy będą tam normalni ludzie. Niepewnie złapałem za klamkę i wszedłem. Były tam trzy łóżka. W tamtym momencie nie wiedziałem, czy cieszyć się, czy płakać.
- Jest tu ktoś?
- Tak, moment- usłyszałem głos z bodajże łazienki- Cześć, nazywam się Josh Hutcherson- podał mi dłoń, którą uścisnąłem, po czym przedstawiłem się po raz drugi tego dnia- Niall Horan.
- Jest może już nasz współlokator?- spytałem.
- Nie, jeszcze nie przyszedł- uśmiechnął się.
- Więc w której jesteś klasie?- usiadłem na jednym z dwóch wolnych łóżek.
- W trzeciej.
- Czyli jesteś pełnoletni? Fajnie masz- powiedziałem. Rozmawialiśmy jeszcze z dobrą godzinę. Hutcherson okazał się super kolesiem, z którym można pogadać na każdy temat. Okazało się, że jest na tym samym profilu, co ja i sam zdeklarował się, że będzie mi pomagać. Nagle usłyszeliśmy pukanie. Obydwoje krzyknęliśmy w tym samym momencie- Proszę- skutkiem tego był nasz niepohamowany śmiech. 
W drzwiach stanął wysoki chłopak z burzą czekoladowych loków i zielonymi oczami. Znałem ten wygląd i to aż za dobrze.
- Styles- warknąłem- Co ty tu do cholery robisz? Usta Harry'ego uformowały się w ironiczny uśmiech.
- Ooo Nialler. No popatrz nie spodziewałem się ciebie tutaj. Co za miła niespodzianka- wysyczał. 
- Jak widzę, wy się znacie? - odezwał się brunet.
- Tak i to aż za dobrze- uśmiechnął się krzywo zielonooki. 
- Mam nadzieję, że nie będziecie do siebie razić urazy. Dzisiaj jest impreza powitalna, a ja nie chcę, żebyście do tego czasu się pozabijali. Tak aprops nazywam się Josh Hutcherson- wyciągnął rękę do kędzierzawego. 
- Harry Styles- uścisnął ją. Nie chciałem tam siedzieć, toteż wyszedłem, trzaskając przy tym mocno drzwiami. Musiałem się przewietrzyć. Dlaczego trafiłem akurat na niego? Przecież tutaj jest kilkaset osób. Niech mi ktoś powie, że to przeznaczenie, to przysięgam, że nie ręczę za siebie. Idąc przez korytarz, spostrzegłem kartkę z ogłoszeniem, że dzisiaj w stołówce odbędzie się impreza o 19. Spojrzałem na wyświetlacz swojego telefonu- 13:43. Przekląłem pod nosem. Co ja mam do cholery jasnej robić przez więcej niż pięć godzin? Popatrzyłem ostatni raz na plakat. Na samym dole, drobnym druczkiem było napisane- Obiady dzisiejszego dnia są odwołane. Postanowiłem, że pójdę na miasto i tam coś zjem. Wróciłem się do pokoju, modląc po cichu, żeby Stylesa nie było wewnątrz. Jednak szczęście mi nie sprzyja, bo on tam był i leżał jak Bóg seksu na łóżku i czytał jakąś książkę. Gdy spojrzał się na mnie, omiotłem go pogardliwym spojrzeniem i sięgnąłem do torby po pieniądze.
- Co księżniczko, hormony buzują?- zaśmiał się.
- Zamknij się- warknąłem,
- Cięta riposta, nie ma co- skomentował.
- Wybacz, ale nie mam dla ciebie czasu i na te nasze wesolutkie pogaduszki- powiedziałem, siląc się, aby w moim głosie nie zabrakło odpowiedniej ilości jadu. 
- To teraz mnie zgasiłeś. A nie to tylko mdłości na twój widok- ponownie się roześmiał.
- To nie było ani logiczne ani śmieszne. Zmień szkołę, bo do tej się nie nadajesz. Za wysoki jak dla ciebie poziom- rzekłem i ponownie wyszedłem z pomieszczenia. Pomyślałem, że świeże powietrze dobrze mi zrobi, toteż nie szedłem na autobus, tylko wybrałem się na piechotę. Po piętnastu minutach stałem przed barem familijnym. Czując wzrastający głód, stwierdziłem, że nie będę iść dalej. Zamówiłem pierogi ruskie i po pół godzinie szedłem wolnym krokiem do Internatu. 15:30 - pokazywał mój zegarek. Trzy i pół godziny, świetnie- przemknęło mi przez myśl. Wszedłem do pokoju i odetchnąłem z ulgą, kiedy okazało się, że nie ma loczka. Rzuciłem się na łóżko, włączyłem muzykę na telefonie, włożyłem słuchawki do uszu i zamknąłem oczy. Po pewnym czasie ktoś mnie szturchnął. 
- Niall?
- Hmm?
- Jest już 17:30, idę do łazienki.- oznajmił Josh.
- Okej- przetarłem oczy i usiadłem. Zacząłem wpatrywać się w sufit. Po dwudziestu minutach brązowooki opuścił łazienkę. Był ubrany w niebieskie spodnie z niskim stanem i czarną koszulkę z jakimś nadrukiem. Dopiero teraz zauważyłem, że jest przystojny. Podszedłem do torby i wyciągnąłem z niej czarne rurki i białą bokserkę z żółtym napisem. Umyłem się, przebrałem, po czym wyszedłem z małego pomieszczenia. Na nogi ubrałem vansy i byłem gotowy do wyjścia.
- No nieźle wyglądasz Horan- usłyszałam głos tuż przy moi uchu, a moim ciałem mimowolnie wstrząsnęły dreszcze.- Ciekawe kogo dzisiaj poderwiesz, dziewczynę czy chłopaka?- na ostatnie słowo odwróciłem się. Staliśmy w bardzo małej odległości. Nasze nosy prawie się stykały. Harry lubieżnie polizał usta. Robił mi na złość, wiem to, ale skurczybyk wiedział, co na mnie działa. Miałem wielką ochotę go pocałować, jednak powstrzymałem się i odsunąłem. 

- Łazienka wolna.- mruknąłem lekko zarumieniony. Kędzierzawy wziął przygotowane rzeczy i z triumfalnym uśmiechem wszedł do toalety. O godzinie dziewiętnastej byliśmy już pod stołówką. Kątem oka zerknąłem na Stylesa. Ubrał strasznie opięte rurki. Specjalnie to zrobił idiota jeden. Po jego twarzy ciągle błąkał się głupi uśmieszek. Wiedziałem, że był on związany ze mną. Czuł mój wzrok na sobie, ale to moja wina, że go nim rozbierałem? No dobra moja, ale gdyby się tak nie ubrał, nie byłoby problemu. Spadł mu klucz. Odwrócił się do mnie tyłem i sięgnął po niego. Boże, miałem taki piękny widok na jego pośladki. To też zrobił specjalnie, a ja jak głupi oczekiwałem na dalsze wydarzenia. Dopiero chrząknięcie mojego drugiego współlokatora, przywróciło mnie na ziemię. Weszliśmy razem do sali. Stołówka była wielka, naprawdę wielka, ale oczywiście jak na stołówkę, jak mała sala gimnastyczna. Szczerze mówiąc dziwiło mnie, że tyle ludzi się tam zmieściło. Przyuważyłem alkohol, szybkim krokiem tam podszedłem i wziąłem dla siebie. Co mnie zdziwiło, że nauczyciele nie zwracali na to uwagi, sami byli podpici. Po wypiciu czterech kubków czułem się w pełni rozluźniony. Tańczyłem z dziesiątkami osób, kobietami jak i mężczyznami. Nie były to jakieś erotyczne tańce, zwykłe kręcenie się i trzymanie za ręce. Pod koniec jakieś szybkiej piosenki- ktoś szepnął mi do ucha- odbijamy- i pociągnął w pasie. Okręciłem się i zobaczyłam parę zielonych oczu. Zaczęliśmy tańczyć, widać było, że on też dużo wypił. Na pewno więcej niż ja. W pewnym momencie ktoś puścił jakiś wolny kawałek, a jakiś chłopak powiedział przez mikrofon, że mamy nie zmieniać naszych partnerów czy też partnerek i zatańczyć z nimi do końca tego utworu. Przekląłem cicho. Jeżeli ktoś ponownie wspomni, że to przeznaczenie, nie ręczę za swoje zachowanie. Objąłem rękoma szyje loczka, a on otoczył swoimi moje biodra. Kołysaliśmy się lekko i nawet nie wiem, kiedy jego twarz zaczęła się zbliżać do mojej. Po prostu w jednym momencie nasze usta się musnęły, a ja pogłębiłem nasz pocałunek.

Okej mamy rozdział. Przepraszam za jakiekolwiej błędy, ale jest 00 w nocy i nie mam sił tego sprawdzać. Mam nadzieję, że rozdział choć trochę Was usatysfakcjonował. Następny nie wiem kiedy się pojawi, bo w poniedziałek wyjeżdżam na dwa tygodnie do Londynu, więc do usłyszenia :)

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 12

Okej jestem z nowym rozdziałem. Nie wiem jak Wam się spodoba, ale cóż ocenę pozostawiam Wam. Chciałam podziękować za 10 000 wejść. Wow, szybko minęło. No i chciałam podziękować za komentarze i zachęcić czytających do pozostawienia znaku po sobie. Trudno mi to przyznać, ale moja wena jak i miłość do 1D powoli się kończy. Nie mam pojęcia dlaczego, ale zasmuciło mnie to, że ich nowa piosenka w ogóle mi nie przypadła do gustu i boję się co z resztą. Tak więc kolejne opowiadanie jest pod znakiem zapytania. Natomiast to oczywiście skończę :)

Obudziłem się z paraliżującym bólem głowy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. To nie był mój pokój- doszło do mnie po chwili. Przerażony wstałem z łóżka i szybko z powrotem usiadłem. Ból był nie do zniesienia. Spostrzegłem, że jestem nagi, co wywołało u mnie atak paniki. Gorączkowo szukałem moich ubrań, ale na nic. Nigdzie ich nie było. Cały pokój był wielki i na wzór szpitala. Był taki sterylny...  Białe ściany, białe szafki i ani ziarenka kurzu. Wtedy naprawdę byłem przerażony. Próbowałem wspomnieniami dojść, co się mogło wydarzyć, ale bezskutecznie. Musiałem najwidoczniej za dużo wypić. Odepchnąłem się od łóżka i podszedłem wolnym krokiem do okna. Nie znałem tej okolicy, ale widać było, że dzielnica bogata. Wkoło same domy i to nie byle jakie. Byłem prawie pewien, że w jednym z domków mieszkał bratanek Królowej Elżbiety. Stojąc tak, nie zauważyłem, że ktoś wszedł. Złapał mnie w pasie, a ja pisnąłem ze strachu. Usłyszałem perlisty śmiech i odwróciłem się. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że przede mną stoi Zayn Malik. Patrząc w jego oczy, przypomniała mi się ta cała impreza i sytuacja w toalecie. Zakląłem cicho, a on wpił się w moje wargi. Były ciepłe, wilgotne i takie kuszące. Nie przerwałem pocałunku, to nie w mojej naturze. Jednak kiedy mnie rzucił na łóżko, przed oczami pojawiły mi się dwie inne twarze, należące do Harry'ego i Liam'a. Odezwało się wtedy moje sumienie i znowu sytuacja sprzed kilku dni, mianowicie kłótnia Diabła i Anioła i ponownie było mi niedobrze. Odepchnąłem od siebie Malika i pobiegłem przez korytarz i cudem natrafiłem na łazienkę. Znowu zwymiotowałem. Miałem wrażenie, że coś się ze mną złego dzieje, bo coraz częściej wymiotuję.
- Ni, wszystko w porządku?- przybliżył się i podał mi papier. Uśmiechnąłem się do niego słabo i wytarłem twarz. W międzyczasie spuściłem wodę i podszedłem do lustra. Byłem blady, miałem wory pod oczami i szarą skórę.- Nialler co się dzieje?- pogłaskał mnie po policzku.
- Nic. Muszę wracać do domu. Gdzie są moje ciuchy?- chłopak skrzywił się, wyszedł i po pięciu minutach wrócił z ubraniami.
- Zadzwoniłem po taksówkę i podałem twój adres.
- Dziękuję- szepnąłem i zacząłem się szybko ubierać.
- Spotkamy się jeszcze?- zapytał... z nadzieją? To było dziwne.
- Tak, na pewno- powiedziałem na odchodne i wybiegłem, wsiadając do taksówki. Gdy wysiadłem szybkim krokiem skierowałem się do drzwi i to co zobaczyłęm zamurowało mnie. W holu stał pan Styles i śmiał się z moją mamą, a obok nich stał Harry. Ten Harry. Mój Harry. Przystanąłem i patrzyłem na niego jak idiota, nie wiedzący co ze sobą zrobić. W tym samym momencie zielonooki odwrócił się i uśmiechnął lekko.
- O Niall wróciłeś- pierwsza odezwała się moja mama.
- Co on tutaj robi?- wymsknęło mi się.
- Spokojnie nic nie pamięta- powiedział starszy mężczyzna.
- Cco?- wyjąkałem.
- Na terapii musieli potraktować go prądem, bo mówił, że cię kocha i takie bzdety. Niestety przesadzili i prawdopodobnie ma stałe zmiany w mózgu i amnezje. Pamięta 14 lat życia, ale nic z okresu tych dwóch lat. Może to i lepiej...- Pan Styles mówił, ale go nie słuchałem. Wpatrywałem się w Harry'ego, nie mogąc uwierzyć, że mnie nie pamięta. Natomiast on przyglądał mi się z ciekawością. On naprawdę nic nie pamięta... Jednak gdy wyciągnął dłoń w moją stronę, w geście przywitania, nie wytrzymałem. Wszystkie wspomnienia wróciły. Odwróciłem się i pobiegłem do mojego azylu, czyli łazienki. Niewiele myśląc wziąłem maszynkę i wykonałem kilka szybkich cięć. Tego było już za wiele. Nie przejmowałem się, że zaraz może wparować tutaj z krzykiem moja rodzicielka. Oparłem się o prysznic i zamknąłem oczy, czując skapującą krew po mojej ręce. Usłyszałem skrzypienie schodów i byłem pewien, że ktoś kieruje się do mnie, więc gdy drzwi się otworzyłem warknąłem- Wyjdź- nie zważając do kogo to wypowiedziałem. Osoba jednak nic sobie z tego nie zrobiła, bo poczułem uścisk dłoni na ranach. Nie chciałem dać za wygraną, toteż otworzyłem oczy i planowałem wyrzucić tę osobę, jednak gdy natrafiłem na te szmaragdowe tęczówki, moja dolna warga momentalnie zadrżała, a łzy poleciały po policzkach.
- Ciii- szepnął i przytulił mnie do siebie- Wiem, że nie powinienem tutaj być po tym wszystkim. Z tatą myśleliśmy, że ciebie nie będzie.
- Skąd wiesz, co się stało?
- Ojciec mi opowiedział, co ci zrobiłem. Chciałem cię przeprosić- momentalnie spiąłem się i wstałem z podłogi.
- W dupie mam twoje przeprosiny. Ty nic nie wiesz....- drugie zdanie wypowiedziałem załamanym głosem.
- Wiem, że możesz myśleć, że to tylko puste słowa, ale ja naprawdę nie chciałem zrobić ci krzywdy...
- Nie o to chodzi- przerwałem mu- Kochałem cię. Kurwa nadal cię kocham. Myślałem, że... ty też, a teraz... Już wszystko skończone- zaniosłem się szlochem, a kędzierzawy tępo patrzył się we mnie
- Że co?- wydukał w końcu- Ale przecież zrobiłem ci tyle krzywdy... Nie możesz...
- A jednak...
- Przykro mi, ale ja nic do ciebie nie czuje. Ja w ogóle cię nie znam.
- Tak, to świadczyłoby, dlaczego oświadczyłeś mi się- prychnąłem zdenerwowany.
- Że co?- krzyknął. Zaczynałem się go bać..
- Nieważne.
- Kłamiesz! Mam 16 lat, tak jak ty. To niemożliwe- warknął.
- Nie moja wina, że kiedy byłem w szpitalu, a ty miałeś trafić do psychiatryka, przyszedłeś do mnie, wyznając mi miłość i oświadczając się- podniosłem głos i skierowałem się do pokoju. Wróciłem ze złotą obrączką- Masz, oddaję- rzuciłem w niego pierścionkiem- A teraz wynoś się!- krzyczałem, nie zwracając uwagi na to, że mam całą zakrwawioną rękę.
- Niall uspokój się- złapał mnie za dłoń.
- Wyjdź, proszę. Nie mam już sił...- spojrzałem ostatni raz w jego oczy i to był błąd. Zbliżyłem się do niego i niepewnie musnąłem jego wargi. Widząc, że nie odpycha mnie, pogłębiłem pocałunek. Jednak ta piękna chwila nie trwała zbyt długo, bo Styles jakby oprzytomniał i wybiegł.
- No świetnie- mruknąłem. Po cichu zszedłem na dół, zobaczyć, czy jeszcze jest tata Harry'ego i on sam. Zauważyłem loczka, ubierającego się z zawrotną prędkością i to mnie przeraziło...
- Harry- warknąłem.
- Co ty sobie w ogóle myślisz? Jesteś jakimś homofobem? Nie, jednak nie. Bardziej sądzę, że jakimś popaprańcem. Idź się leczyć. Takich jak ty powinno się palić. Najlepiej całą rodzinę, żeby nie wydawali takich potomków...
- Słuchaj- szarpnąłem nim- Możesz sobie obrażać mnie, ale nie masz prawda mojej rodziny. Rozumiesz?- ten tylko prychnął. A ja ze swoimi skłonnościami uderzyłem go w nos.
- Niall- podbiegła moja mama.
- Należało mu się- burknąłem i wyszedłem na dwór.

Po tym incydencie nie widziałem Stylesa już w ogóle. Nawet to i lepiej, bo nie ręczę za siebie, kiedy go widzę. Jednak tamta sytuacja wiele zmieniła. Nie byłem już taki wyluzowany. Nie spotykałem się z Zaynem, chyba że sam do mnie przyszedł. Z Liamem tym bardziej. Nie widziałem go od tamtej imprezy. Amber z Louisem odwiedziła mnie ze dwa razy. Stałem się kłębkiem nerwów. Całymi dniami leżałem w łóżku, patrząc w sufit. Codziennie płakałem i wrzeszczałem na matkę. Na nadgarstkach nie miałem już miejsc na kolejne cięcia. Staczałem się... chudłem.... wymiotowałem... Wiedziałem, że coś ze mną jest nie tak. W ciągu miesiąca schudłem pięć kilo. Podejrzewałem nerwicę i coś w rodzaju depresji, jednak nikt o tym nie wiedział. Odpowiadało mi to. Bolało tylko trochę, że nikt się mną nie przejmuje, ale odpowiadało. Jednak tak się wyłączyłem i żyłem we własnym świecie, że nie zorientowałem się, że następnego dnia jest rozpoczęcie roku szkolnego. Na szczęście mama wcześniej pomyślała i kupiła mi wszystkie książki. Wybieram się do klasy humanistycznej. Czemu ten wybór? Nie wiem. Od zawsze lubiłem pisać. Co z tego wyniknie, później się okaże. Jako, że był to już wieczór poszedłem wziąć prysznic i od razu położyłem się do łóżka, nie jedząc kolacji.

- Niall wstawaj. Spakowany już jesteś?
- Co?- przeciągnąłem się.
- Niall nie mów, że zapomniałeś. Przecież jedziesz do szkoły z internatem.
- O cholera. Rzeczywiście...
- No dobra trudno. Przygotujesz się dzisiaj po szkole.
Mruknąłem i wstałem  z łóżka. Miałem dziwny sen, a raczej koszmar. Uciekałem przez las, a za mną biegły pluszowe misie pod dowództwem Voldemorta. To było naprawdę dziwne. Za dużo oglądałem Tedd'a i Harry'ego Pottera. Ubrałem na siebie białą koszulę, oczywiście z długim rękawem. Musiałem zakryć rany. Do tego czarne rurki i zielone vansy. Jakoś nie przejmowałem się opinią innych. Na nos włożyłem ray bany, zgarnąłem z szafki klucze, telefon i portfel. Wziąłem jabłko i skierowałem się do nowej szkoły. Wchodząc do budynku czułem na sobie spojrzenia innych uczniów. Tych młodszych jak i starszych. Miałem deja vu. Jednak szedłem z podniesioną głową. Życie nauczyło mnie, że nie warto przejmować się opinią, tych których się nie zna. A w tym przypadku nikogo nie znałem, co niestety bardzo mnie denerwowało. Doszedłem jakimś cudem do sali gimnastycznej, albo jednak hali. Pomieszczenie było ogromne. Podzielone na rzędy. Rozpoczęcie było tylko pierwszych klas, oczywiście licealnych. Wiedziałem, że jestem w 1E, toteż skierowałem się do miejsca z taką tabliczką i usiadłem na wolnym krześle. Jak na zawołanie wszystkie twarze zwróciły się do mnie i zlustrowały. Jednak moje spojrzenie spoczywało na jednej osobie.
- Co ty tutaj robisz?- warknąłem, patrząc w jego oczy.
- O to samo mógłbym spytać ciebie- wstał z krzesła tak samo jak ja.
- Ach no tak, to jest szkoła twojego tatusia. Myślałem, że będziesz w tej najlepszej klasie poprzez przekupstwo, Styles- wysyczałem.
- Odszczekaj to.
- Nie jestem psem, ale jak chcesz to mogę ci ponownie przywalić. Do twarzy ci z siniakiem- zaśmiałem się ironicznie. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, a potem na Harry'ego jakby szukając potwierdzenia tego, co przed chwilą powiedziałem.
- Tym razem ja z chęcią ci przywalę.
- Proszę bardzo- westchnąłem- Tylko nie złam sobie paluszka.- widziałem w jego oczach gniew, dlatego nie zdziwiło mnie, że rzucił się na mnie z pięściami. Zależało mi na tym przede wszystkim dlatego, że na sali był jego ojciec. Chciałem pokazać, że Harry nie jest takim aniołkiem. Oczywiście zrobiłem unik, po czym uderzyłem go w nos, a ten upadł na ziemię.
- Jeszcze raz- warknąłem- to pożałujesz. Zapłacisz mi za to wszystko i ciesz się, że masz amnezje.- oznajmiłem i usiadłem na swoje miejsce. W tym samym momencie podbiegł pan dyrektor.
- Harold wstawaj! Co ty sobą reprezentujesz! Chcesz mi narobić obciachu? - zaakcentował ostatnie słowo, a kędzierzawy oblał się rumieńcem- Niall wybacz za jego zachowanie. Może jednak za późno zabraliśmy go z...- nie dokończył i odszedł, a na mojej twarzy zagościł uśmiech triumfu.
Jak ja mogłem się w nim zakochać-zganiłem się w myślach.

 Przepraszam jakiś taki krótki i do dupy  >.< Jakoś mi nie idzie to pisanie, nie wiem dlaczego. Mam dosyć.

poniedziałek, 15 lipca 2013

DUPA BLADA, ZNOWU....

Nie no ja się wykończę z tym blogiem...
No cóż, znowu wyjeżdżam. Tym razem do babć. Najpierw do jednej potem drugiej. Oczywiście los mi nie sprzyja, bo nie mam Internetu... Cóż. Rozdział w takim razie pojawi się na początku następnego tygodnia. Przepraszam, nie wyrobiłam się. Mogę to zwalić na to, że stworzyłam tumblra.
I teraz jak to jest z tym tumblrem. Postanowiłam, że przynajmniej przez jakiś czas będę prowadzić bloga i tu i tu, więc prawdopodobnie kolejna historia będzie i tu i tu. Mam już pewną fabułę i nie wiem, czy robić kolejną ankietę na ten temat. A jaką wkrótce się dowiecie :D

Jeżeli jednak ktoś ma tumblra to śmiało może mnie zaobserwować. Rozdziały i informacje mogą tam się pojawiać o kilka minut wcześniej + są tam pytania do bohaterów i do mnie, więc serdecznie zapraszam :)

http://everybodyliessorry.tumblr.com/

PS. Coś mi się wydaje, że kolejna historia to będzie Ziall....

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 11

No to na początek przepraszam, że tak późno, ale szczerze mówiąc nie chce mi się tego pisać, tak po prostu :/ Na oko chyba napiszę jeszcze 5 rozdziałów, ale bardzo możliwe, że przyjdzie mi coś rąbniętego do głowy i ilość zmieni się. Tak czy siak rozdział miał być rano, ale że mama dała mi karę na wszystkie elektroniczne rzeczy ( komputer, laptop, tablet i telefon ) to rozdział nie mógł się pojawić. Ale skorzystałem z tego, że pojechała i dokończyłam. Narażam się dla Was <3

Gdy Liam do mnie jednym słowem- przylgnął, miałem mieszane uczucia. Na początku odczuwałem podniecenie pomieszane z zaskoczeniem i przejęciem. Potem zmieniło się to w poczucie winy i roztrzepanie. A kiedy Liam'a pocałunki schodziły niżej, a jego ręce były wszędzie, zgłupiałem, bo... w sumie, co to miało być. Dlaczego on mi wyznał miłość? Naprawdę mnie kocha? Mój oddech momentalnie przyspieszył i zrobiło mi się ciemno przed oczami. W mojej głowie odbywała się kłótnia- Harry czy Liam, kogo wybrać. A może obu? Zanim Harry nie wyzdrowieje, możesz zabawić się z  Liamem.- usłyszałem głos w głowie. Nie, nie możesz. Harry Ci się oświadczył- odezwał się drugi. Poczułem się jak w jakimś filmie, gdzie na jednym ramieniu siedzi diabeł, zaś na drugim anioł. Ten pierwszy krzyczał imię- Liam'a podając takie argumenty jak- Liam'a znasz dłużej. Wiesz, że by cię nie skrzywdził. Macie wiele wspólnego. Jest przystojny, zabawny. Możecie rozmawiać godzinami. Wiesz, że cię nigdy nie okłamie. Po czym odzywał się drugi głosik- A co z Harrym? Przyjąłeś jego oświadczyny. Poszedł się leczyć, żeby być z tobą. Żałuje. Kochasz
go- wymieniał głos, jednak ja niczego nie byłem pewien. Nie wiem, czy żałuje, ale za to wiem, że lepiej byłoby mi z Liamem pod wieloma względami. Po takich przemyśleniach spostrzegłem, że nie mam już koszulki, a moje spodnie właśnie wylądowały na podłodze. Ciągle słyszałem szepty i aż zrobiło mi się niedobrze. Automatycznie odepchnąłem od siebie Payne'a i wybiegłem do łazienki, pochylając się nad muszlą klozetową. Po chwili moje dzisiejsze śniadanie i obiad wylądowały w ściekach. Wstałem i przepłukałem twarz. W odbiciu lustra zobaczyłem smutnego Liam'a.
- Li to nie przez ciebie. Zjadłem coś nieświeżego- powiedziałem najczulszym tonem, na jaki było mnie stać.
- Przepraszam. To nie powinno się zdarzyć i..
- Nie- przerwałem mu- To naprawdę nie ma z Tobą nic wspólnego- skłamałem.
- Ale...- zaczął.
- Nie ma żadnego ale- znowu wciąłem się w zdanie- okej? Cieszę się, że przyznałeś mi się, co czujesz- chłopak podszedł do mnie i wtulił, po czym złączył nasze ręce.
- Niall, co to jest?- wskazał na obrączkę na mojej lewej dłoni.
- To...- zawahałem się. Mam mu wszystko opowiedzieć? Tak po prostu? Po tym, jak wyznał mi swoje uczucia?
- Przecież to obrączka. Horan skąd tu się wzięła obrączka?!- spytał. Na jego twarzy widniały szok z  przerażeniem.
- Posłuchaj Li to nie jest takie proste.
- Ktoś ci się oświadczył?- zapytał już lekko poddenerwowany.
- No tak...
- Kto?- warknął.
- Li uspokój się to nie jest ważne.
- Masz szesnaście lat! Jestem twoim, do tego momentu myślałem, że najlepszym przyjacielem, który wyznał ci kurwa miłość, a ty co? Zamierzałeś mi w ogóle powiedzieć?
- Nie- szepnął ze spuszczoną głową.
- Skąd ja to wiedziałem- mruknął i wyszedł, a ja stałem jak ten przysłowiowy słup soli.
Odwróciłem się i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Za dużo się dzieje- pomyślałem, a łzy mimowolnie poleciały mi po policzkach. Boże jaką jestem ciotą. Potrafię tylko płakać i coś spieprzyć. Zawsze byłem tym gorszym. I co, kurwa żyje w jakimś porytym trójkąciku. O nie, teraz się wszystko zmieni. Nie dam  sobą pomiatać- myśli mi przelatywały jak film w aparacie. Jednak tylko jedną koncepcję postanowiłem zapamiętać i wcielić w życie- Żyj jakby jutra miało nie być. Otarłem łzy, otworzyłem szafkę i wyciągnąłem moją przyjaciółkę- żyletkę. Wykonałem kilka szybkich cięć i odłożyłem ją na miejsce, uśmiechając się do siebie. Patrzyłem na krople spływające po moim  nadgarstku. Ciekawe, czy gdybym mocniej przejechał, umarłbym. Życie jest ciekawe. Nigdy się nie wie, co czeka cię na rogu ulicy i kiedy umrzesz, a jednak to ty sam jesteś panem swojego losu. Ty możesz zdecydować, kiedy umrzesz. Jest to intrygujące. Wpatrywałem się jeszcze w nie, jak zaczarowany. Po chwili opłukałem rękę, wytarłem ją i zakryłem bluzką. Ten dzień zapowiada się ciekawie....
No cóż od czegoś trzeba zacząć, prawda? Wybiegłem z małego pomieszczenia wprost do kuchni, w której znajdowała się mama.
- Mamo, chcę pieniądze z mojego kąta.
- Och Niall, a co ci się wzięło? Chciałeś zbierać na studia.
- Wiem, ale teraz je potrzebuje.
- Coś się stało?
- Spokojnie, nic. Mogę kartę?- zapytałem lekko zirytowany.
- No dobrze- westchnęła, poszła do kurtki i wyciągnęła prostokątną kartę- Proszę, nie wydaj wszystkiego.
- Ile tam jest?- dopytałem.
- Teraz? A z piętnaście tysięcy.
- Ile?- wytrzeszczyłem oczy- Skąd się tyle wzięło?
- Nazbierało się. Alimenty, babcia i tak dalej.
Przytuliłem mamę i wybiegłem z domu. Pobiegłem wzdłuż ulicy, która była dość długa, zakręciłem i trafiłem na duży budynek z nazwą- Bank HSBC.
  Uśmiechnąłem się sam do siebie i stanąłem w kolejce do bankomatu. Kiedy nadeszła moja kolej, włożyłem kartę do specjalnego otworu aż pojawiło się okienko z pytaniem, jaką kwotę chcę wypłacić. Niewiele myśląc kliknąłem- 1000 zł. W tym samym momencie w dłoni trzymałem piękną sumę. Poprosiłem o wydruk, aby sprawdzić ile jeszcze mi zostało. Na papierku pisało- 14 567. Nie powiem, ucieszyło mnie to bardzo. Tak więc teraz pora na zakupy. Skierowałem się do jednego z większych centrów handlowych w Londynie- Westfield* Nie lubię chodzić na zakupy, ale trzeba od czegoś zacząć. Od jutra będę wyglądać jak sex bomba. Chodziłem po sklepach takich jak TopShop, Zara, Bershka i French Connection. Po bitych trzech godzinach wyszedłem zadowolony i obładowany dziesiątkami toreb, w których były nowe spodnie z niskim stanem, rurki, koszule, bluzki w serek, polówki. Trzy pary butów- converse, vansy i air maxy. Do tego ray bany, fullcap i bejsbolówka. W sumie do konta chodziłem kilka razy i wydałem około półtora tysiąca, jak nie i więcej. Byłoby dobrze, gdybym nie zatrzymał się przy sklepie Apple, a kiedy już z niego wyszedłem miałem nowego iPhona. Mama mnie zabije- pomyślałem. Jednak nie chciało mi się wtedy o tym myśleć. Poszedłem jeszcze do fryzjera, żeby mi sam założył blond farbę i podciął włosy. Gdy zeskoczyłem z obrotowego krzesła i stanąłem przed lustrem, mogłem naprawdę rzec, że wyglądam przystojnie. Zapłaciłem fryzjerce i pewnym krokiem wróciłem do domu.
- Boże Niall! Kupiłeś cały sklep?- wykrzyknęła moja mama, na co zaśmiałem się perliście.
- Bez przesady mamo- ucałowałem jej policzek i pobiegłem na górę.

*

Minęły dwa tygodnie. Dzisiaj jest zakończenie roku. Uzgodniłem z mamą, że na nie pójdę, bo cóż większość osób już nigdy pewnie nie zobaczę. Jesteście ciekawi, co się zmieniło? W zasadzie to nic. Chodziłem dosyć często do klubu, upijałam się, po czym wracałem niezauważony przez mamę do domu i w zasadzie to tyle. A no i zacząłem chodzić na siłownię, co szczerze mówiąc widać. Z Liamem nie spotkałem się ani razu. Wolę zrobić mu niespodziankę na uroczystości. Właśnie stoję przed szafą w samych bokserkach. Jest ósma rano, mam pół godziny do wyjścia. Postanowiłem, że ubiorę się normalnie tak jak wypada, no może oprócz butów. Ich sobie nie odpuszczę, spojrzałem na trzy pary nowych butów leżących pod ścianą. Włożyłem na siebie białą koszulę, czarne rurki,  a na stopy granatowe air maxy. Prysnąłem się perfumami dla lepszego efektu i założyłem na nos rai bany. Na pożegnanie pomachałem mamie i oznajmiłem jej, że nie wiem, o której dokładnie wrócę. Włożyłem do uszu słuchawki i poszedłem do znienawidzonego budynku z uśmiechem na twarzy. Gdy już byłem przed płotem, ogarnęło mnie dziwne podniecenie i ciekawość, czy ktoś zauważy moją zmianę. Toteż nie zdziwi was fakt, że jak usłyszałem szepty i powtarzające się moje imię, poczułem się jak Bóg. Podoba mi się to uczucie. Pomachałem kilku dziewczynom, które zaśmiały się perliście i odmachały mi. Natomiast kiedy wszedłem do szkoły, było ciekawiej. Tutaj to czułem się jak w filmie amerykańskim, gdzie wszystkie rozmowy ucichają, a przystojniak idzie przez korytarz.
- N-Niall?- Zająknął się mój przyjaciel Liam.
- Liam słońce!- przytuliłem się do niego i pocałowałem policzek. Zauważyłem, że zarumienił się. To też mi się podoba.-  Li co mnie nie odwiedzasz?- zagadnąłem.
- Ja ym...
- No cóż zapraszam do siebie, chatę mam wolną. Możemy nieźle się zabawić- puściłem mu oczko i odszedłem, odmachując osobom, których prawdę mówiąc nie kojarzyłem. Kątem oka widziałem Liam'a, który stoi i patrzy się ciągle na mnie. Wzruszyłem ramionami i poszedłem.
- Niall to ty?- odezwał się Louis.
- A nie widać?- ściągnąłem ray bany i uśmiechnąłem się szeroko.
- Wyglądasz inaczej- zaczął.
- Ale o wiele lepiej- dokończył Zayn.- Słuchaj fajnie, że wpadłeś do tej budy. Dzisiaj organizujemy imprezę, wpadniesz?
- Jasne. Powiedz kiedy i gdzie.- Po podaniu danych, pośmialiśmy się trochę i poszliśmy na salę gimnastyczną. Okazało się, że Malik jest spoko, co aż dziwne. Natomiast Tomlinson zachowywał się dziwnie cicho.

Po zakończeniu całą klasą poszliśmy do lodziarni. Pośmialiśmy się i po dwóch godzinach rozeszliśmy po domach. Była około trzynasta po południu, więc nie chciało mi się wracać do domu. Po drodze do McDonalda spotkałem Malika, idącego z jakąś grupką znajomych, jednak gdy mnie zobaczył pożegnał się z nimi i podbiegł do mnie. Co mnie bardzo zdziwiło, przytulił mnie. To było dziwne. Skierowaliśmy się razem do mojego docelowego miejsca. Było nam tak dobrze razem, że nawet nie zwróciliśmy uwagi, kiedy minęły trzy godziny, a za dwie była impreza. Postanowiliśmy, że pójdziemy do mnie, żebym przebrał się, a potem do niego. Jak pomyśleliśmy, tak też zrobiliśmy i właśnie w tej chwili stałem przed moją szafą.
- Kurwa Malik pomógłbyś mi coś wybrać- warknąłem.
- Już spokojnie księżniczko Weź to- rzucił mi do rąk granatowe spodnie z niskim stanem i kolorową bokserkę ( to tak się nazywa? ) Ściągnąłem koszulę i spodnie i usłyszałem za sobą gwizd.
- Niezła klata Horan- odezwał się Mulat i przejechał po moim urzeźbionym brzuchu, a mi  zrobiło się gorąco.
- Och zamknij się.
Po pół godzinie wyszliśmy z mojego domu i pojechaliśmy do mieszkania brązowookiego. Jak mogłem przypuszczać to nie było mieszkanie, ani nawet dom. To była willa. Malik zauważył moją minę i zaśmiał się.
- Rodzice są bogaci.
Tak jak on mi, pomogłem mu coś wybrać. Moim skromnym zdaniem wyglądał bardziej zajebiście niż ja, ale cóż możemy to pominąć. Najlepsze było, kiedy on ściągnął koszulę.
- Mówiłeś coś o mojej klacie? Spójrz na swoją!- krzyknąłem oburzony.
- Sorry blondi, że cię nie poinformowałem.-Chciałem zrobić mu na złość, więc stanąłem za nim, żeby go przestraszyć. Jednak on odwrócił się w tym samym momencie, kiedy ja przed nim stanąłem. Skutkiem była nasza "gleba". Malik właśnie leżał na mnie i rzucał przekleństwami, a ja jego krocze czułem na swoim. Zayn chyba spostrzegł, że czuję się niekomfortowo, bo wstał, ale jestem niemal pewny, że specjalnie przejechał ręką po moim przyrodzeniu. Droga na imprezę minęła nam w luźnej atmosferze. Zapewne ktoś idący z boku, pomyślał, że byliśmy nieźle narąbani, ale mogę was uspokoić, że to nieprawda. Po prostu dobrze się bawiliśmy. Kiedy dojechaliśmy na imprezę znowu słyszałem szepty na swój temat.
- Kurde Horan przy tobie czuję się jak jakiś grubas- klepnął mnie po tyłku, na co prychnąłem. Zobaczyłem na końcu sali Louis'a, Liam'a i Amber, którzy byli pochłonięci rozmową. Dalszej części imprezy zbytnio nie pamiętam, bo wlałem do siebie chyba hektolitry alkoholu. Jedyne co utknęło mi w pamięci to moment, kiedy wpiłem się w usta Malika i widziałem zawiedziony wzrok Liam'a. Dalej moje wspomnienie było zamazane, tylko pamiętam kabinę toaletową i klęczącego przed sobą Malika.

* Dla ciekawych, na Wikipedii wypisane są sklepy-> o tu

No cóż wiem, że pokręciłam tutaj nieźle. Miał być Narry, a tutaj proszę bardzo jeszcze Niam i Ziall. Spokojnie Narry zostaje głównym paringiem. Zayn był mi tu potrzebny do zachowania Niall'a.
Mam do Was prośbę przeczytajcie to i napiszcie, co o tym sądzicie :
  1. Jak widzicie jest ankieta, jaki następny paring chcecie w nowym opowiadaniu. Niedługo pojawi się też ankieta, jaką chcecie fabułę, tylko, że nie będzie ona dosłownie opisana jak wcześniej, tylko bardziej ogólna, czyli : np. że albo są zespołem albo chodzą do szkoły albo jakaś science-fiction.
  2. Takie pytanie, czy wy w ogóle chcecie, żebym pisała kolejne opowiadanie.
  3. Co myślicie o tym, żebym następne opowiadanie pisała na tumblrze? 
Ach no i shot z Larrym nie wiem, kiedy pojawi się. Mam zapisane na razie 20 stron na kartce A4, a to nie jest koniec. Musze to jeszcze przepisać na bloggera, ale nie wiem kiedy mama odpuści mi karę -.- Sądzę, że jeżeli uda mi się dobrze to napisać, a historia będzie wzruszająca. Do usłyszenia :D

czwartek, 4 lipca 2013

ROZDZIAŁU NIE MA ://

Ogólnie to napisałam w komentarzu, że rozdział pojawi się dzisiaj albo nawet wczoraj, jednak nie udało mi się go skończyć i rozdział będzie najwcześniej w poniedziałek. Dzisiaj jadę pod namioty na jeden dzień, a potem wybieram się do Szczecina na weekend. Tak więc nie mam gdzie napisać.  PRZEPRASZAM, WYNAGRODZĘ TO WAM SHOTEM Z LARRYM, może być? :D