Minął miesiąc. Okrągły miesiąc. 30 dni. 720 godzin, a jego wciąż nie ma. Czy się martwię? Odpowiedź jest raczej oczywista. Martwię się i to cholernie mocno. Codziennie budzę się z nadzieją, że go w końcu zobaczę. Jednak teraz gdy mija miesiąc, mam wątpliwości do tego wszystkiego. Czy dobrze postąpiłem, wybaczając mu? A przede wszystkim , czy dobrze zrobiłem, przyjmując jego oświadczyny? To wydarzyło się... zbyt szybko. Pojawił się, a po chwili już go nie było. Zostały dwa tygodnie do zakończenia roku szkolnego Mama pozwoliła mi nie chodzić już do szkoły. Martwi się o mnie, w sumie nie dziwię się. Od momentu oświadczyn mało jem, z nikim nie rozmawiam i ciągle siedzę zamknięty w swoim pokoju. Próbowała ze mną rozmawiać i dowiedzieć się, co takiego wydarzyło się wtedy w szpitalu. Nie powiedziałem jej. Nikt nie wie. To moja i Stylesa tajemnica. Oczywiście nie noszę obrączki na palcu, taki głupi to nie jestem. Służy mi teraz jako zawieszka do łańcuszka, która zawsze schowana jest pod koszulką. Szczerze mówiąc, zdziwiła mnie jedna rzecz. Gdy byłem w szpitalu, któregoś razu przyszła moja cała klasa. Byli tam również Zayn i Louis, ale sądzę, że pani zmusiła ich do odwiedzenia mnie. Przecież z własnej woli by tam nie przyszli. Tak czy siak, było to bardzo miłe. Jednakże speszyłem się strasznie, kiedy to wszyscy zaczęli nagadywać na Harry'ego. Przepraszali mnie za to, że nic nie zrobili z faktem, że byłem przez niego dręczony lub że może inaczej by się to skończyło, gdyby ktoś zareagował. Cóż, w tamtym momencie jedynie przytakiwałem. Zapewniałem ich również, że nie jestem zły, takimi słowami jak- "Nic się nie stało" lub "Nie obwiniajcie się" I właśnie w tamtej chwili, czułem do siebie wstręt. Kurde, zostałem zgwałcony przez osobę, którą rzekomo kocham. Co najlepsze, ta osoba w ogóle nie pamięta, co się wydarzyło. Niestety ja te chwile będę pamiętać, oj długo. Więc gdy tylko mnie zostawili, żegnając się, rozpłakałem się. Na moje nieszczęście weszła wtedy mama, która przestraszyła się, więc okłamałem ją, mówiąc, że wzruszyłem się wizytą klasy. Oczywiście to nie koniec moich problemów, bo przez ten czas nazbierało mi się w szkole nieobecności i zaległości. Moja średnia przekracza ledwo 4.0, a o wynikach z testów lepiej nie wspominać. Chciałem iść do jednego z lepszych liceów w Londynie, a z takimi wynikami, daleko nie zajdę. Jest to następna rzecz, która wprowadziła mnie w beznadziejny nastrój. Przestałem utrzymywać kontakty z Liamem i Amber. Chociaż Amber nic sobie nie robi z tego, że ją wyrzucam z domu. I tak przesiaduje u mnie całymi dniami i tak, powodując że chociaż trochę poprawia mi się humor. Jednak zawsze, gdy już wejdzie do mojego pokoju, krzyczy, że mam coś zrobić z życiem i odsłania rolety. Natomiast z Liamem jest nieco gorzej. Po naszej ostatniej kłótni, ma do mnie, tak jakby dystans. Nie odzywa się do mnie, chociaż to ja, powinienem być urażony jego słowami, a było to półtora tygodnia temu. Przyszedł do mnie niedługo po wyjściu ze szpitala.
- Niall, już po wszystkim. Zapomnij o nim. Nie spotkasz go już nigdy więcej, więc przestań się zachowywać, jakbyś był tam co najmniej katowany.
- Co?!- oburzyłem się- Śmiesz uważać, że dramatyzuję?
- Dokładnie- warknął.
- Nie wiesz, co tam przeżyłem!
- Jak mniemam, siedzieliście na kanapie i lizaliście się- powiedział z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy.
- On mnie zgwałcił!- krzyknąłem. Po raz pierwszy powiedziałem o tym komukolwiek. Nastała chwila ciszy.
- M-muszę stąd wyjść- szepnął.
To były jego ostatnie słowa aż do dzisiaj. Nie rozumiem jego zachowania. Myślałem, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a teraz mam wątpliwości.
Znowu mam natłok myśli i problemów, z którymi nie mogę sobie poradzić. Szybko wybiegłem z pokoju do łazienki, która znajdowała się obok. Wyciągnąłem z górnej półki maszynkę i wykonałem nią kilka nacięć na przedramieniu. Osunąłem się na kafelki i podziwiałem, jak krew skapuje z ran. To w jakiś sposób mnie uspokaja. Wkrótce nadeszło też pieczenie. Zamknąłem oczy i napawałem się tą chwilą. Czy coś ze mną jest nie tak? Możliwe... Jednakże teraz nie to nie obchodzi. Siedziałem tak jeszcze póki krzyk mojej rodzicielki nie wybudził mnie z błogiego stanu.
- Niall masz gości! Schodź tutaj szybko!
Wstałem więc pospiesznie z podłogi i włożyłem rękę pod bieżącą wodę. Woda mieszała się z moją krwią, barwiąc ją na czerwono, po czym wracała do swojej naturalnej przejrzystości. Owinąłem rękę papierem i spuściłem rękaw bluzki. Wytarłem podłogę, żeby nie wzbudzić podejrzeń i wybiegłem pomieszczenia. Miałem cichą nadzieje, że w progu drzwi stał Liam, ale to było nieco niemożliwe, bo moja mama oznajmiła mi, że mam gości, więc muszą to być co najmniej dwie osoby. Zbiegłem po schodach i stanąłem w dużym pokoju, patrząc na dwie obce mi twarze. Kobiety i mężczyzny. Na oko w wieku mojej mamy. Niepewnie powiedziałem- Dzień Dobry i usiadłem obok mamy.
- Niall to są rodzice Harry'ego- rzekła, zanim nasi goście zdążyli się przedstawić.
- Aha- udało mi się tylko wykrztusić.
Przez chwilę panowała niezręczna chwila, ale przerwał ją w miarę szybko tata Harolda.
- Słuchaj Niall wiemy co ci się przytrafiło, jak zresztą połowa Londynu- pan Styles widząc moje zmieszanie, dodał- Była o tobie mowa w każdym możliwym źródle od telewizji, Internetu aż po przeróżne gazety. Nie wiem, czy Harry wspomniał ci, chociaż wątpię, ale nigdy nie był dobrym uczniem. Palił papierosy, pyskował, rzucał się na wszystkich. W przeciągu niecałych dwóch lat , zmienił szkołę około trzy razy. Przy ostatnim wydaleniu zdenerwowałem się i wyrzuciłem go z domu. Miał jechać do babci, ale szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co tak naprawdę tam robił, ale do sedna. Gdy usłyszeliśmy o tobie w wiadomościach, uciekliśmy z naszego rodzinnego miasta, bo wiedzieliśmy, że prędzej, czy później, ludzie zaczną domyślać się, że chodzi o naszego Harry'ego. Zmieniłem pracę i wyszło, że będę dyrektorem w King Edward's School Witley. Jak wiadomo jest to jedna z lepszych szkół w Londynie, która łączy ze sobą podstawówkę, gimnazjum i liceum. Dostają się do niej nieliczni. Patrzyłem na twoje oceny i szczerze mówiąc nie są zbyt dobre i zdałem sobie sprawę, że to przez mojego syna. Tak więc chcę powiedzieć, że niezależnie od twoich wyników będziesz przyjęty do mojej szkoły- mój wyraz twarzy przypominał literkę "o".
- Umm... Nie wiem, co powiedzieć, naprawdę. Dziękuję bardzo.
- Nie masz za co. Tylko masz świadomość, że jest to szkoła z internatem?- spojrzał na mnie.
- Tak wiemy- uśmiechnęła się smutno moja mama.
- Tylko mam do ciebie prośbę Niall. Jeżeli zdecydujesz się na tę szkołę, do końca czerwca zadzwoń do mnie i powiedz mi w jakim profilu klasowym, chciałbyś się uczyć. Twoja mama ma mój numer telefonu Ach no i nie musisz dawać mi swojego świadectwa- skończył mówić.
- Dziękuję naprawdę. To chyba najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mi się ostatnimi czasy.
- Cieszę się, że mogę pomóc. Oczywiście jeżeli będziesz mieć pytania, dzwoń śmiało. A teraz na nas już czas. Do widzenia i dziękuję za pyszną herbatę.
- Do widzenia- odezwała się pani Styles po raz pierwszy, najwidoczniej nieco zmieszana i wyszła wraz z mężem.
- Wow, nie mogę w to uwierzyć- powiedziałem półszeptem.
- Wiem, ja też. Widzisz? Już zaczyna ci się układać- uśmiechnąłem się do niej niemrawo. Zniknęła za drzwiami do kuchni i po chwili wróciła z kanapkami- Masz to zjeść i nie waż mi się sprzeciwiać. Zobacz, jak ty wyglądasz. Sama skóra i kości. A teraz wychodzę. Wrócę za 2h, idę do Vanessy.
- Okej- mruknąłem, ale mama była już za drzwiami.
Poszedłem na górę. Udało mi się zjeść jedną kanapkę, więcej nie dałem rady wepchnąć. Położyłem się na wznak i zacząłem patrzeć w sufit. Ta czynność stała się codziennością. Jednak znów coś mi przeszkodziło, tym razem dzwonek do drzwi. Podszedłem do nich chwiejnym krokiem, otworzyłem je i to, co zobaczyłem, zamurowało mnie. Przede mną stały trzy osoby, dobrze mi znane, a teraz takie obce. Stał tam Tomlinson, nie byłoby to aż takie dziwne, gdyby nie trzymał dłoni Amber. Za nimi stał Liam z podbitym okiem i spuszczoną głową. Zbytnio nie wierząc w to, co widzę, przetarłem oczy i uszczypnąłem się w ramię. Dobiegł mnie perlisty śmiech Heard. Czyżby to nie był sen?
- Możemy wejść?- spytał rozbawiony Louis- nadal nic nie mówiąc, otworzyłem szerzej drzwi w geście zaproszenia.
- Czy ktoś mi powie, co to ma być?- wskazałem ręką na nich.
- Ach no tak, ty przecież nic nie wiesz- powiedziała blondynka.
- No, co ty nie powiesz- mruknąłem.
- No to tak w skrócie. Jestem z Louisem i przyszliśmy cię odwiedzić, ale zobaczyliśmy Liam'a, który stal przed twoim domem z miną, jakby chciał, a nie mógł. No i po niekrótkiej namowie opowiedział nam, co się ogólnie między wami stało, no i Louis musiał wyładować swoją frustrację seksualną...
- Wcale nie!-wciął się niebieskooki.
- Nie przerywaj- warknęła- i uderzył Liam'a. No i to chyba tyle.
Nawet nie wiem czemu, ale wybuchłem niepohamowanym śmiechem. Wszyscy zebrani patrzyli na mnie, jak na wariata, po czym sami zaczęli się śmiać.
-N-Niall- zaczęła Amber, jeszcze śmiejąc się, ale po chwili uspokoiła się- Czemu nie powiedziałeś, że Harry cię zgwałcił?- Nastąpiła cisza. Mojw spojrzenie natychmiast spoczęło na Paynie.
- Powiedziałeś im?- warknąłem.
- Myślałem, że Amber wie, więc Louis też i ...
- Spokojnie nikomu nie powiemy- znowu przerwał Tomlinson.
- Co ty masz z tym wcinaniem się?- zaśmiała się Amber.
Po godzinie zachowywaliśmy się, jak czwórka dobrych przyjaciół. Zupełnie zapomniałem o przykrościach, jakie mi kiedykolwiek zafundował Tommo. Posiedzieli do 16, kiedy to Amber stwierdziła, że ona i Lou będą się zbierać. Heard kopnęła Louis'a w kostkę niezbyt dyskretnie, bo aż syknął. Uzgodnili coś po cichu, po czym Louis podszedł do mnie i powiedział:
- Chcę cię przeprosić za to wszystko, co tobie mówiłem, za nabijanie się i kompromitowanie cię.
- Wow Amber, co ty mu obiecałaś, że zaczął mnie przepraszać?- poruszyłem znacząco brwiami.
- Zboczuch- roześmiała się.
- Nic- rzekł Louis- Przy pomocy Amber zdałem sobie sprawę, że naprawdę źle robiłem.
- Okay, w takim razie wybaczam ci- uśmiechnąłem się.
Na pożegnanie przytuliłem i Amber, i Louis'a, po czym zostałem sam z Liamem.
- No Liam nagrabiłeś sobie...
- Wiem- przytaknął- Przepraszam, nie powinienem cię wtedy zostawić i potem nie odzywać się.
- Tobie też wybaczam, ale nie rób tego więcej, okay?- chłopak automatycznie pokiwał głową na znak, że się zgadza.
Rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się gdzieś do 18. Spostrzegłem, że mama napisała do mnie smsa o 14, że zostanie na noc u Vanessy. Odpisałem jej- OK i że możliwe, że Liam zostanie na noc.
Zrobiło mi się gorąco, więc podciągnąłem rękawy. Liam spojrzał na moją rękę.
- Co to jest?
- Aaaa...- chwila namysłu- o tylko zadrapanie- szybko opuściłem materiał. Jednak on był szybszy.
- Ciąłeś się- powiedział oskarżycielskim tonem.
- To pytanie, czy twierdzenie.
- To nie jest śmieszne, Niall- przybliżył się do mnie i zaczął oglądać rękę- Niall nie rób już tego więcej- powiedział błagalnym tonem.
- Spróbuję, ale wiesz, że ty też się do tego przyczyniłeś?- zapytałem smutno.
Liam spojrzał na mnie, potem na rękę i zaczął obcałowywać moje rany, przy każdej powtarzając- przepraszam.
- Li starczy- szepnąłem mu do ucha. Payne wyprostował się i spojrzał w moje oczy.
- Wiesz, dlaczego wtedy uciekłem?- zaprzeczyłem- Bo nie mogłem znieść myśli, że ktoś mógł cię dotykać i na dodatek sprawiać ci krzywdę- nie wiedziałem, co powiedzieć. Brązowooki złączył nasze dłonie, przysunął się do mnie jeszcze bliżej, tak że stykaliśmy się prawie nosami i wyszeptał mi w usta:
- Kocham Cię- wstrzymałem oddech i po chwili wypuściłem go ze świstem, a on połączył nasze usta w subtelnym pocałunku, który szybko pogłębił. A ja? A ja nie wiadomo dlaczego, nie przerwałem go. Co gorsza spodobał mi się. Dlaczego do cholery jasnej? Przecież nie mogę darzyć silnym uczuciem dwóch osób, prawda?
Ogólnie już jest późno i rozdziału nie mam siły sprawdzać, bo jakiś taki trochę długi mi się wydaję. Tak więc przepraszam za wszystkie błędy, powtórzenia. Czekam na szczerą opinię.