Wróciłem do domu pełen mieszanych myśli. Tęsknię za tym starym
Harrym. Teraz nie ma znaczenia nawet to, że tęsknię za czasami, kiedy był
psychiczny. Wszedłem do domu i od razu rzuciłem się na swoje łóżko. To był
męczący dzień. Moja klasa nie jest jakaś super, a sam fakt, że będę chodzić do
niej ze Stylesem, powoduje u mnie sprzeczne uczucia. Dlaczego ja? Miałem jeszcze
do niedawna wszystko, żeby być choć trochę szczęśliwy. A teraz? Straciłem
przyjaciół, moja miłość mnie nie pamięta, matka pewnie się cieszy, że
wyprowadzam się. Po prostu żyć, nie umierać. Zabrałem ze sobą normalne ubrania,
wziąłem prysznic i przebrałem się w nie. Wyszedłem z łazienki, wyciągnąłem
torbę nike z szafy i począłem wrzucać do niej wszystkie moje ciuchy. Po
dziesięciu minutach byłem spakowany. Dorzuciłem jeszcze stare zdjęcia i
wyszedłem, zostawiając za sobą jeden skończony dział. Zbiegłem na dół do
salonu, ale mojej mamy w nim nie było. Zajrzałem do kuchni. Pustka. Na lodówce
była przyczepiona karteczka.
Wybacz mi, że nie ma mnie w domu.
Jak wrócę, to zadzwonię.
Nie uwierzysz, poznałam wspaniałego
mężczyznę. Musisz go poznać.
Całuję Cię gorąco.
Twoja mama.
Prychnąłem pod nosem. I tak nie
zadzwoni, jak widać ma lepsze zajęcie. Wybiegłem z domu i pognałem na autobus.
Jadąc, słyszałem śmiechy paczki przyjaciół. Przypomniało mi się, jak spędzałem
czas z Liamem i Amber. Obydwoje są teraz szczęśliwi. Amber ma Louisa, a Liama
widziałem dzisiaj, kiedy to śmiał się z jakimś przystojnym chłopakiem.
Zapomnieli o mnie, obydwoje. Osoby, które znam przez całe życie. To boli, ale
co na to poradzić. To tylko i wyłącznie moja wina. Mogłem inaczej to rozegrać,
starać się, walczyć do samego końca. Odwiedzać ich w wakacje. A ja co?
Zamknąłem się w sobie, bo tak było mi najłatwiej. Autobus dojechał na
przystanek, na którym miałem wysiąść. Przybrałem na twarz kamienny wyraz i
poszedłem z dumnie uniesioną głową do drzwi Internatu.
- Dzień Dobry- przywitałem się z ładną
blondynką.
- Witam. Co cię tu sprowadza?- zapytała
miło.
- Przyszedłem po klucz. Miałem tutaj
zamieszkać.
- Ach dobrze. Imię i nazwisko.
- Niall Horan- odparłem. Dziewczyna
zniknęła za monitorem komputera i wpisywała coś, prawdopodobnie do bazy danych.
- A mam. Proszę, klucz do pokoju 178. Za
każdym razem, kiedy chcesz wyjść, klucz musisz zostawić tutaj w recepcji.
Zrozumiałeś?- przytaknąłem- W takim razie miłego dnia.
- Nawzajem- mruknąłem i poszedłem na
poszukiwanie mojego pokoju. Po dziesięciu minutach szukania, trafiłem na
odpowiedni numerek. Zatrzymałem się przed drzwiami. Byłem ciekaw na ilu osobowy
pokój trafię i czy będą tam normalni ludzie. Niepewnie złapałem za klamkę i
wszedłem. Były tam trzy łóżka. W tamtym momencie nie wiedziałem, czy cieszyć
się, czy płakać.
- Jest tu ktoś?
- Tak, moment- usłyszałem głos z bodajże
łazienki- Cześć, nazywam się Josh Hutcherson- podał mi dłoń, którą uścisnąłem,
po czym przedstawiłem się po raz drugi tego dnia- Niall Horan.
- Jest może już nasz współlokator?-
spytałem.
- Nie, jeszcze nie przyszedł- uśmiechnął
się.
- Więc w której jesteś klasie?- usiadłem
na jednym z dwóch wolnych łóżek.
- W trzeciej.
- Czyli jesteś pełnoletni? Fajnie masz-
powiedziałem. Rozmawialiśmy jeszcze z dobrą godzinę. Hutcherson okazał się
super kolesiem, z którym można pogadać na każdy temat. Okazało się, że jest na
tym samym profilu, co ja i sam zdeklarował się, że będzie mi pomagać. Nagle
usłyszeliśmy pukanie. Obydwoje krzyknęliśmy w tym samym momencie- Proszę-
skutkiem tego był nasz niepohamowany śmiech.
W drzwiach stanął wysoki chłopak z burzą
czekoladowych loków i zielonymi oczami. Znałem ten wygląd i to aż za dobrze.
- Styles- warknąłem- Co ty tu do cholery
robisz? Usta Harry'ego uformowały się w ironiczny uśmiech.
- Ooo Nialler. No popatrz nie spodziewałem
się ciebie tutaj. Co za miła niespodzianka- wysyczał.
- Jak widzę, wy się znacie? - odezwał się
brunet.
- Tak i to aż za dobrze- uśmiechnął się
krzywo zielonooki.
- Mam nadzieję, że nie będziecie do siebie
razić urazy. Dzisiaj jest impreza powitalna, a ja nie chcę, żebyście do tego
czasu się pozabijali. Tak aprops nazywam się Josh Hutcherson- wyciągnął rękę do
kędzierzawego.
- Harry Styles- uścisnął ją. Nie chciałem
tam siedzieć, toteż wyszedłem, trzaskając przy tym mocno drzwiami. Musiałem się
przewietrzyć. Dlaczego trafiłem akurat na niego? Przecież tutaj jest kilkaset
osób. Niech mi ktoś powie, że to przeznaczenie, to przysięgam, że nie ręczę za
siebie. Idąc przez korytarz, spostrzegłem kartkę z ogłoszeniem, że dzisiaj w
stołówce odbędzie się impreza o 19. Spojrzałem na wyświetlacz swojego telefonu-
13:43. Przekląłem pod nosem. Co ja mam do cholery jasnej robić przez więcej niż
pięć godzin? Popatrzyłem ostatni raz na plakat. Na samym dole, drobnym
druczkiem było napisane- Obiady dzisiejszego dnia są odwołane. Postanowiłem, że
pójdę na miasto i tam coś zjem. Wróciłem się do pokoju, modląc po cichu, żeby
Stylesa nie było wewnątrz. Jednak szczęście mi nie sprzyja, bo on tam był i leżał
jak Bóg seksu na łóżku i czytał jakąś książkę. Gdy spojrzał się na mnie,
omiotłem go pogardliwym spojrzeniem i sięgnąłem do torby po pieniądze.
- Co księżniczko, hormony buzują?- zaśmiał
się.
- Zamknij się- warknąłem,
- Cięta riposta, nie ma co- skomentował.
- Wybacz, ale nie mam dla ciebie czasu i
na te nasze wesolutkie pogaduszki- powiedziałem, siląc się, aby w moim głosie
nie zabrakło odpowiedniej ilości jadu.
- To teraz mnie zgasiłeś. A nie to tylko mdłości
na twój widok- ponownie się roześmiał.
- To nie było ani logiczne ani śmieszne.
Zmień szkołę, bo do tej się nie nadajesz. Za wysoki jak dla ciebie poziom-
rzekłem i ponownie wyszedłem z pomieszczenia. Pomyślałem, że świeże powietrze
dobrze mi zrobi, toteż nie szedłem na autobus, tylko wybrałem się na piechotę.
Po piętnastu minutach stałem przed barem familijnym. Czując wzrastający głód,
stwierdziłem, że nie będę iść dalej. Zamówiłem pierogi ruskie i po pół godzinie
szedłem wolnym krokiem do Internatu. 15:30 - pokazywał mój zegarek. Trzy i pół
godziny, świetnie- przemknęło mi przez myśl. Wszedłem do pokoju i odetchnąłem z
ulgą, kiedy okazało się, że nie ma loczka. Rzuciłem się na łóżko, włączyłem
muzykę na telefonie, włożyłem słuchawki do uszu i zamknąłem oczy. Po pewnym
czasie ktoś mnie szturchnął.
- Niall?
- Hmm?
- Jest już 17:30, idę do łazienki.-
oznajmił Josh.
- Okej- przetarłem oczy i usiadłem.
Zacząłem wpatrywać się w sufit. Po dwudziestu minutach brązowooki opuścił
łazienkę. Był ubrany w niebieskie spodnie z niskim stanem i czarną koszulkę z
jakimś nadrukiem. Dopiero teraz zauważyłem, że jest przystojny. Podszedłem do
torby i wyciągnąłem z niej czarne rurki i białą bokserkę z żółtym napisem.
Umyłem się, przebrałem, po czym wyszedłem z małego pomieszczenia. Na nogi
ubrałem vansy i byłem gotowy do wyjścia.
- No nieźle wyglądasz Horan- usłyszałam
głos tuż przy moi uchu, a moim ciałem mimowolnie wstrząsnęły dreszcze.- Ciekawe
kogo dzisiaj poderwiesz, dziewczynę czy chłopaka?- na ostatnie słowo odwróciłem
się. Staliśmy w bardzo małej odległości. Nasze nosy prawie się stykały. Harry
lubieżnie polizał usta. Robił mi na złość, wiem to, ale skurczybyk wiedział, co
na mnie działa. Miałem wielką ochotę go pocałować, jednak powstrzymałem się i
odsunąłem.
- Łazienka wolna.- mruknąłem lekko
zarumieniony. Kędzierzawy wziął przygotowane rzeczy i z triumfalnym uśmiechem
wszedł do toalety. O godzinie dziewiętnastej byliśmy już pod stołówką. Kątem
oka zerknąłem na Stylesa. Ubrał strasznie opięte rurki. Specjalnie to zrobił
idiota jeden. Po jego twarzy ciągle błąkał się głupi uśmieszek. Wiedziałem, że był
on związany ze mną. Czuł mój wzrok na sobie, ale to moja wina, że go nim
rozbierałem? No dobra moja, ale gdyby się tak nie ubrał, nie byłoby problemu.
Spadł mu klucz. Odwrócił się do mnie tyłem i sięgnął po niego. Boże, miałem
taki piękny widok na jego pośladki. To też zrobił specjalnie, a ja jak głupi
oczekiwałem na dalsze wydarzenia. Dopiero chrząknięcie mojego drugiego
współlokatora, przywróciło mnie na ziemię. Weszliśmy razem do sali. Stołówka
była wielka, naprawdę wielka, ale oczywiście jak na stołówkę, jak mała sala
gimnastyczna. Szczerze mówiąc dziwiło mnie, że tyle ludzi się tam zmieściło.
Przyuważyłem alkohol, szybkim krokiem tam podszedłem i wziąłem dla siebie. Co
mnie zdziwiło, że nauczyciele nie zwracali na to uwagi, sami byli podpici. Po
wypiciu czterech kubków czułem się w pełni rozluźniony. Tańczyłem z
dziesiątkami osób, kobietami jak i mężczyznami. Nie były to jakieś erotyczne
tańce, zwykłe kręcenie się i trzymanie za ręce. Pod koniec jakieś szybkiej
piosenki- ktoś szepnął mi do ucha- odbijamy- i pociągnął w pasie. Okręciłem się
i zobaczyłam parę zielonych oczu. Zaczęliśmy tańczyć, widać było, że on też
dużo wypił. Na pewno więcej niż ja. W pewnym momencie ktoś puścił jakiś wolny
kawałek, a jakiś chłopak powiedział przez mikrofon, że mamy nie zmieniać
naszych partnerów czy też partnerek i zatańczyć z nimi do końca tego utworu.
Przekląłem cicho. Jeżeli ktoś ponownie wspomni, że to przeznaczenie, nie ręczę
za swoje zachowanie. Objąłem rękoma szyje loczka, a on otoczył swoimi moje
biodra. Kołysaliśmy się lekko i nawet nie wiem, kiedy jego twarz zaczęła się
zbliżać do mojej. Po prostu w jednym momencie nasze usta się musnęły, a ja
pogłębiłem nasz pocałunek.
Okej mamy rozdział. Przepraszam za jakiekolwiej błędy, ale jest 00 w nocy i nie mam sił tego sprawdzać. Mam nadzieję, że rozdział choć trochę Was usatysfakcjonował. Następny nie wiem kiedy się pojawi, bo w poniedziałek wyjeżdżam na dwa tygodnie do Londynu, więc do usłyszenia :)